Zapis rozmowy Jacka Bańki z Izabelą Sariusz-Skąpską, prezesem Federacji Rodzin Katyńskich.
Jak pani przyjmuje nowe odczyty czarnych skrzynek?
- Dla mnie szokujące jest to, że one dzisiaj się przedostały do mediów. Dla mnie to nie jest nowe. Ja miałam już okazje zapoznać się z opinią biegłych. My, jako poszkodowani, zapoznaliśmy się z tymi opiniami. Nie mogliśmy tego kopiować. Mogliśmy przeglądać a raport jest duży. Ja przygotowywałam się do kolejnej jazdy do Warszawy, ale już nie muszę. Coś co nie było dla nas dostępne, było dostępne dla dziennikarzy.
Już słychać opinię, że to będzie zwrot w całej historii. Jednak jak się czyta te stenogramy to wygląda to szokująco.
- To pamięć nas zawodzi. Te szokujące zdania padały już w tym pierwszym odczycie. On był niedoskonały, analogowy. Zdania, że ktoś był w kokpicie i pytał załogę co z lądowaniem to dzisiaj są tylko kolejne informacje. Wtedy formułowanie oskarżeń było grą polityczną. Dzisiaj od rana słyszę, że politycy powinni mówić. Nie. Powinni mówić dalej eksperci.
Czytamy o alkoholu, poznajemy sformułowanie „zmieścisz się”...
- Jest też kwestia braku decyzji prezydenta. Mnie dotyka sformułowanie: „kiedy to się te uroczystości zaczynają”? Taka sobie wycieczka. Minęły lata, ale ja czuję żal. Dzisiejsza sensacja przykryje obchody 75. rocznicy katyńskiej. Kto będzie słuchał co mamy do powiedzenia? Ważniejszy będzie 10 kwietnia.
Mówi to pani z rozgoryczeniem.
- Ja mam prawo do rozgoryczenia. Osób w takiej sytuacji jak ja, jest kilka. Jak nie mogę pojechać do Katynia, bo sytuacja polityczna jest jaka jest, to znaczy, że nie będę na grobie dziadka. Patrzę z przerażeniem na przyszłość śledztwa. To już nie dotyczy historii sprzed 75 lat, ale śmierci mojego ojca. Ludzie poza Polską pytali czemu oni tam jechali. Teraz tego nie ma. Smoleńsk jest rzeczą samoistną. Dla mnie, córki ofiary, też. Mój ojciec jechał tam, żeby pokazać lekcję historii. Ona się nie udała albo jest odsuwana na nie wiadomo kiedy.
Ta lekcja dotyczy tak samo Katynia jak i Smoleńska?
- Myślę, że tak. Odchody 10 kwietnia są też podzielone. Może to jest przestroga? 10 kwietnia będą obchody oficjalne. Będzie msza. Dla mnie ważne jest to, że 11 kwietnia grupa rodzin chce zrobić uroczystości w małym gronie. Będzie msza, wystawa i koncert. Nasza historia się oddzieli od polityki. Może należy nas słuchać? Jak historię miesza się z polityką to dochodzi do tragedii.
Można to oddzielić?
- Emocje są silne. Nie jest to proste. Ciężko jest się teraz przygotowywać do 10 kwietnia. Obchody katyńskie konsolidują nasze środowisko. Do tej pory nie było tak trudno. Atmosfera polityczna jest jak jest. Kampania prezydencka ruszyła. To wpływa.
Zapowiada się na solidną awanturę. Mamy wybory prezydenckie, potem parlamentarne. Są te rewelacje dzisiejsze.
- To rewelacje, które bolą. Jak znowu będą wątki o piwie w kokpicie, wulgaryzmach to odciąga to uwagę od przyczyn katastrofy. To jest wtedy news. Nie można tego zatrzymać i to jest straszliwe. W Wielki Piątek mieliśmy spokojną uroczystość w Warszawie. Była rocznica pierwszego transportu do Katynia. Otwarłam stronę w internecie i tam jest licytacja cierpienia. Czytam, że porównanie Katyń do Wołynia to słabo. Wołyń za to słabszy od Auschwitz. Ta nienawiść to jest coś groźnego. O tym trzeba mówić. Nie o piwie w kokpicie samolotu.
Myśli pani, że doczekamy aż te lekcje zostaną odrobione?
- Lekcja historii zawsze była trudniejsza niż matematyka. Na matematyce można odpisać wynik. Przy historii trzeba myśleć. To trzeba zrozumieć. Kiedyś odrobimy tę lekcję. Może łatwiej jest zapomnieć a potem przywrócić pamięć? Przy Katyniu to działało. Mam nadzieję, że podobnie będzie ze Smoleńskiem. Ważne jest, że zginęli ludzie, bo chcieli oddać cześć innym. Jak obie rzeczy przejdą do historii to może będzie łatwiej.