Poseł PO zdementował także informacje Rzeczpospolitej. Jak donosi dziennik, w jesiennych wyborach do parlamentu, tarnowską listę PO może otworzyć Michał Kamiński, minister w kancelarii Ewy Kopacz i były spin doktor PiS. "Nie ma teraz takiego projektu w Platformie" - zapewniał poseł Raś w porannej rozmowie Radia Kraków. Jak przekonywał, w okręgu tarnowskim Platforma ma naturalną trójkę liderów. To tamtejsi posłowie.
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Ireneuszem Rasiem.
Ile stracił Bronisław Komorowski poprzez nieobecność na wczorajszej debacie telewizyjnej?
- Oglądałem debatę i myślę, że nic nie stracił. Dobrze sztab ocenił, czym będzie debata. Tam nie można było zaprezentować swoich poglądów.
Może dlatego powinien tam być?
- Nie. Ta formuła 1 z 10 się nie sprawdziła. To była formuła kampanii 10 kandydatów. Chyba 5 społeczeństwo nie rozpoznało. To nie była najlepsza formuła. To debata prezydencka, na najwyższy urząd. Jak Kowalski nie zna pięciu kandydatów to...
Skoro w tym kontekście do części uczestników można było zastosować prezydenckie sformułowanie „odmęty szaleństwa”, to być może odpowiedzialną decyzją byłoby przyjście na debatę i pokazanie, że poważnie podchodzi do sprawy. Tymczasem prezydent debatował sam ze sobą w innej telewizji.
- Nie sam ze sobą. Debata z dziennikarzami jest bardziej wymagająca. W debacie politycznej zawsze się można zasłonić przed politykiem i powiedzieć, że to atak opozycji. Przy rozmowie z dziennikarzem tego nie ma. Debata z trzema dziennikarzami to poważna rzecz. Prezydent pokazał, że jest w stanie się spotkać w prawdziwej debacie. Jak będzie II tura, to będzie debatował.
Pan się dowiedział czegoś nowego z tej debaty prezydenta?
- A pan z tej debaty w TVP coś się dowiedział? Nie. Jednego się dowiedziałem.
Było kilka ciekawych wypowiedzi.
- Oczywiście. Jak popatrzyłem na debatę i poglądy, brak dojrzałości społecznej kandydatów to przypomniałem sobie wysyp małych partii w latach 90. Jak słabe było wówczas państwo? Jakby każdy z tych panów miał swoją partyjkę i wszyscy by głosili swoje poglądy w paramencie to byłaby anarchia. W trudnym czasie nie można skazać Polski na taki scenariusz.
W II turze prezydent powinien zabiegać....
- Poczekajmy, czy będzie II tura. Wszystkie ręce na pokład.
Jeśli będzie II tura to prezydent powinien walczyć o elektorat antysystemowy?
- Prezydent walczy o głosy Polaków. Biorąc pod uwagę okoliczności polityczne, on komunikuje o problemach Polski i robi to z dojrzałością. Takiego prezydenta potrzeba. To nie tylko głos do elektoratu PO czy do wyborców obywatelskich. On chce każdego przekonać. Myślę, że robi to już teraz.
Do tego spokoju przekonuje klip o in vitro i personalny atak na Andrzeja Dudę?
- Tak to jest odebrane przez Andrzeja Dudę. On sam sobie jest winny. Raz mówi jedno a raz drugie. Trzeba stać przy swoich poglądach. To była porażka i sztab Komorowskiego to wytknął.
PO miała 8 lat na uporządkowanie sprawy in vitro.
- Bijemy się w piersi. Wiele zła wokół tej procedury się działo. Wszyscy chowaliśmy głowę w piasek. Nie chcieliśmy tego widzieć. Tę procedurę trzeba opisać prawem. To jeden z punktów widzenia prezydenta Komorowskiego i PO.
W tym spocie. Potem in vitro odłożymy?
- Nie. Ta regulacja jest w parlamencie. Mam nadzieję, że w spokoju będziemy debatowali, bez zacięcia politycznego.
W PO odżyły walki frakcji?
- Nie. Nie spotkałem się z tym. Emocje są, prowadzimy kampanię prezydencką. Rozumiem, że pan sygnalizuje walki o listy wyborcze.
Pan kojarzony był z byłym ministrem Grabarczykiem.
- Nie muszę być z nikim kojarzony. Tak zwana „Spółdzielnia” to grupa, do której mi blisko. Ktoś powiedział, że osiowym tej grupy był Cezary Grabarczyk. Nie ma jednak frakcji. Są różne poglądy, ale o walkach plemiennych w PO nie można mówić.
Dzisiejsza Rzeczpospolita pisze, że w Tarnowie na pierwszym miejscu w wyborach parlamentarnych mógłby się znaleźć minister Ewy Kopacz i były spin doktor PiS, Michał Kamiński.
- Nie ma takiego projektu w PO. Rozniecić emocje chcą dziennikarze. Jest trójka liderów: pani Augustyn, pan Wardzała i Elżbieta Achinger.
Jak ten początek krakowskiej listy ma wyglądać? Są spekulacje, że Grzegorz Lipiec, senator Klich. Gdzie jest miejsce dla pana? Słyszymy, że z panem krucho może być.
- Do tego dojdziemy po wyborach prezydenckich. Ze mną krucho? Poczekamy. Jestem spokojny o swoje miejsce i kampanię. Nie staram się tym emocjonować. Walczy kto inny. Okres wakacji to będzie okres zatwierdzania list. Wtedy będziemy wiedzieli wszystko.
Chciałby pan dokonać wyczynu Jarosława Gowina sprzed 4 lat i przeskoczyć lidera listy?
- Każdy chce zdobyć dobry wynik. Nie po to pracuję, żeby wynik był słaby. Wszystko w swoim czasie. Na razie są wybory prezydenckie.