Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem Trzeciej Drogi Ireneuszem Rasiem
Panie pośle, jest już pan oficjalnie wiceministrem sportu i turystyki?
Oficjalnie jeszcze nie, procedury trwają, a kiedy oficjalnie, to nie wiem. Może wyjdę ze studia i już będzie oficjalnie. Myślę, że w najbliższym czasie się to potwierdzi. Takie mam informacje. U nas było trochę zmian, jeśli chodzi o pierwsze listy środowisk politycznych na wiceministrów. Pan minister miał kłopot, żeby cały zespół zgłosić w jednym czasie, tak mi przekazał. Ja cały czas pracuję, wiem, co trzeba zrobić, mam pomysł. Nie przeszkadza mi to. Teraz było trochę przedświątecznych obowiązków, więc też musiałem zrobić parę rzeczy w Krakowie.
Za co, za jakie prace w ministerstwie pan ma odpowiadać?
Tutaj też będziemy rozmawiać. Nie chciałbym się tutaj określać. Przymierza się mnie do turystyki. Ja oczywiście i w jednym, i w drugim obszarze ministerstwa czuje się kompetentny i chciałbym parę rzeczy zmienić. Mam to doświadczenie i też wydyskutowane pewne rzeczy, które bolały mnie nie od ośmiu lat, tylko może nawet dłużej. Trzeba zrobić kolejne kroki prawne, organizacyjne, po to, żebyśmy się cieszyli z tego, że nie wydajemy na próżno pieniędzy, tak jak w polskim sporcie, na przykład w piłce nożnej, że pieniędzy jest na sport coraz więcej, ten sport jest bardzo bogaty, a dalej nasze reprezentacja wygląda, tak jak wygląda.
To od razu zapytam, czy jakiś audyt również państwo będą przeprowadzać związany z tym, co działo się wcześniej, kiedy Andrzej Gut-Mostowy zajmował się turystyką?
Na pewno audyt trzeba przygotować. Ja co do pracy ministra Guta-Mostowego od strony merytorycznej nie mam dużych zastrzeżeń. Nie chcę oceniać, czy mógł więcej zrobić, czy mniej, bo to zawsze oceniają eksperci, natomiast była to osoba z branży. Turystyka jest specyficzna. Branża nie lubi ludzi przypadkowych tam, ponieważ oni się nie sprawdzają, bo to jest naprawdę trudna dziedzina polskiej gospodarki, bardzo wrażliwa, co widać w okresie covidowym, jak trzeba było tam ingerować tak, żeby ona nie upadła mocno.
To jest bardzo ważny segment z perspektywy Krakowa. Co najmniej dwa ważne projekty do przeprowadzenia przez ministerstwo. Opłata turystyczna przede wszystkim. Kraków się doczeka?
Dla mnie to jest priorytet. Mówiłem to podczas kampanii, poprzedniej jeszcze, wtedy była ta dyskusja mocniejsza, taka merytoryczna. Teraz było więcej polityki, więc mnie nikt nie pytał. Sam się dziwiłem. Tak, uważam, że trzeba to załatwić. Jeśli chodzi o najem krótkoterminowy, to jest ten drugi projekt, o który pan pewnie by chciał zapytać i o tym się mówi to jest trudniejsza sprawa, bo to są te regulacje. Gdzieś pojawiają się w Europie pierwsze, ale tu jest wolność gospodarcza, są pewne elementy... na pewno będziemy to analizować.
Zatrzymamy się najpierw przy opłacie turystycznej. Kiedy to w ogóle można zrobić? Czy trzeba czekać do końca roku finansowego, czy to można w trakcie roku przeprowadzić? Co na to minister finansów, który notabene także jest z Krakowa?
Ja w ogóle nie wiem, co na to pan minister finansów, bo z nim na ten temat nie rozmawiałem. Nie wiem, czy on lokuje ten problem jako swój priorytetowy, ale na pewno zetknął się z tym, bo jeżeli jest jakkolwiek aktywnym człowiekiem, który gdzieś tam jedzie za granice w Europie, to w niektórych państwach musi zostawić parę euro, czy w innej walucie, opłatę turystyczną. No i to jest jedna sprawa, natomiast ja jestem zwolennikiem tego, żeby wszystkie zmiany podatkowe były ogłaszane wcześniej, żeby polscy przedsiębiorcy się do tego mogli przygotować, więc w roku budżetowym. Generalnie ja od strony takiej ideowej uważałbym, że nie ma co wprowadzać zmian. To musi być uporządkowane. Od 1 stycznia zawsze pewne zmiany i z wyprzedzeniem co najmniej półrocznym. Tak byłoby najlepiej.
Czyli rozumiem, że w pana ocenie najwcześniej od początku 2025 tego typu opłata turystyczna mogłaby się pojawić?
Tak byłoby logicznie. Do tego się przecież cała tak zwana, pozytywnie pojmując, biurokracja musi przygotować.
A czy to ta stawka pięciu złotych, bo o tym mówią urzędnicy?
Nie namówi mnie pan teraz na spekulację. Nie chcę być tutaj cinkciarzem. To musi być wszystko wydyskutowane. Wiemy, że Kraków oczywiście jest pewnym dobrem, nie tylko polskim, europejskim i światowym, przyjeżdżają turyści, no ale z tym wiążą się inne nakłady, które muszą ponosić mieszkańcy Krakowa. To nie jest tylko biznes, to są również wydatki i ta opłata powinna być celowana na niwelowanie tych okołoturystycznych zjawisk, które nie są dla mieszkańców Krakowa takie wygodne.
Związanych choćby z najmem krótkoterminowym, o którym pan wspomniał? To jest ten drugi projekt. Oczywiście jest już projekt unijny, ale z perspektywy Krakowa niewiele on zmienia, bo w Krakowie funkcjonuje już rejestr podmiotów, tak zwany eKON, czyli Krakowskie Obiekty Noclegowe. Czy coś więcej można w tej sprawie zrobić, czy no pójdziemy po prostu śladem Unii?
Pewnie pójdziemy jakoś śladem Unii. Możemy coś dopisywać, coś wnioskować. Proszę pamiętać, że za chwilę Polska będzie też miała swoją prezydencję w Unii Europejskiej, więc w obszarze turystyki, jako rząd, będziemy mogli też wnosić pewne projekty, które są w istocie, jak pan sam wie, bardzo interesujące nie tylko z punktu widzenia Polski i naszego miasta, regionu, ale i całej Unii. Ta dyskusja się toczy, być może jeżeli coś w wyniku tych analiz nam wyjdzie takiego, co można byłoby zaproponować, to będziemy proponować.
To są dwa projekty, o których dyskutowaliśmy z pana poprzednikiem, ministrem Gutem-Mostowym. To teraz piłka jest po pana stronie, czekamy na tę nominację i na pierwsze efekty pracy związany z tymi dwoma projektami. Panie pośle, Trzecia Droga wystawi swojego kandydata w wyborach prezydenckich w Krakowie?
No na pewno. Tak mi się wydaje. Już rozpoczęliśmy przygotowania do wyborów samorządowych, zarówno do sejmiku, jak i do powiatów i miast. Tak że myślę, że i w Krakowie będzie lista Trzeciej Drogi do rady miasta, a wiadomo, że taka lista ma większy sens, jeśli na czele tej listy staje kandydat, który ją w jakiś sposób wzmacnia, ale nie tylko wzmacnia – musi być to kandydat, który ma realne szanse. Wiemy, jaka sytuacja jest teraz. Był wysyp kandydatów. Wygląda to trochę nieprofesjonalnie, mówiąc z punktu widzenia politycznego. Na razie są takie harce, tak to ja oceniam. Przyglądamy się temu, analizujemy, tak jak powiedziałem panu redaktorowi w poprzedniej rozmowie, nasza decyzja będzie ogłoszona w styczniu.
A nie skończy się na jednym kandydacie, zwłaszcza po tym, kiedy część lewicy wsparła Łukasza Gibałę?
I co, Łukasz Gibała miałby być tym kandydatem?
Nie, że będzie jeden w koalicji 15 października.
W polityce nigdy nie można powiedzieć „nigdy”. Dziś wydaje się to mniej prawdopodobne, aczkolwiek myślę, że i te dyskusje nie są zamknięte.
Wspomniał pan także o wyborach do Sejmiku. Tę krakowską listę Trzeciej Drogi Bogusław Sonik otworzy? Pan potwierdzi to już?
Nie wiem. Jest na pewno dla nas osobą, która na tej liście powinna odegrać dużą rolę.
Czyli pierwsze miejsce.
Ja nie chcę mówić o miejscach. Panie redaktorze, sam pan wie, że ja w swoim życiu chyba tylko raz byłem jedynką, Bogusław Sonik chyba był też może jeden raz czy dwa. Myślę, że ta lista będzie miała duże zainteresowanie wyborców, a taka osoba na tej liście byłaby jak najbardziej dla nas wzmocnieniem tej listy. To są rozmowy koalicyjne, pamiętajmy, że Trzecia Droga to jest kilka środowisk. Coraz więcej osób z takich niezależnych samorządowców zgłasza akces, co nas bardzo cieszy, chce wspierać, nie chce iść ani po jednej stronie, ani po drugiej tego sporu, który dalej nieraz możemy zaobserwować, bardzo ostrego, chce budować tę stabilność, rozmowę, dialog, żeby te kłótnie jak najszybciej skończyły się, tak jak mówiliśmy w naszym haśle, żebyśmy szli do przodu.
To na koniec jeszcze pytanie o to, jaka będzie odpowiedź koalicji 15 października na prezydenckie weto ustawy okołobudżetowe i jak ta kohabitacja, to takie zapomniane słowo, ale odkurzamy je, będzie wyglądać.
To chyba najtrudniejsza kohabitacja, jaką obserwuje po '89 roku, najpierw jako taki kibic polityczny, a potem jak uczestnik z poziomu samorządowego i teraz centralnego od blisko 20 lat. No, muszę powiedzieć, że pan prezydent nigdy, wydaje mi się, nie był prezydentem wszystkich Polaków i dokonanie weta tej ustawy okołobudżetowej to jest naprawdę w historii polskiego parlamentaryzmu i polskiej polityki po '89 rzecz niebywała. Z tą argumentacją, której on akurat nie mógł zastosować, dlatego że on podpisywał wszelkie pieniądze na telewizję absolutnie upartyjnioną, swoich kolegów PiS, dolewał tam po pamiętam 6 miliardów złotych i nie miał z tym żadnych problemów. Dziś, kiedy trzeba naprawić to, co zostało zniszczone w mediach publicznych, nie jest to łatwe, jak widać, mówi, że on się do tego nie dołoży, czyli wykonuje polecenie jakby strony swojego obozu politycznego, z którego się wywodzi, Prawa i Sprawiedliwości.
Ale oczywiście zapowiada własny projekty dotyczące podwyżek dla nauczycieli.
No bo to jest tak: wywalił wszystko, stworzył znowu dyskusję przy stole wigilijnym już nauczyciele, i ci akademicy, i ci przedszkolni, i w szkołach mieli mieć spokojne świętowanie, a dzisiaj, choć muszę jeszcze raz podkreślić, dziś jest posiedzenie Rady Ministrów, ona rozstrzygnie te sprawy pozytywnie, natomiast no tak nie wolno robić w tej kohabitacji i prezydent nie będzie nas zwoływał między świętami, kiedy my zaczynamy teraz komisję budżetową. Jesteśmy w Warszawie. To nie jest tak, że my nie pracujemy, tylko nie będzie w ten sposób działał, bo uważamy, że po prostu jego działanie było stricte polityczne i tylko i wyłącznie adresowane do swojego środowiska politycznego. Bardzo źle.