Jak mówił, PO musi otworzyć się na nowe środowiska i muszą pojawić się nowe twarze. Poseł Raś zapewniał, że przed wyborami żadnych zmian na szczycie władz nie będzie. "Ewa Kopacz może nas poprowadzić do zwycięstwa jesienią. To będzie jej sprawdzian" - mówił poseł Raś w porannej rozmowie Radia Kraków. Najnowszy sondaż IBRiS daje PiS-owi siedmiopunktową przewagę nad PO. Na Platformę chce głosować ponad 22 procent ankietowanych, na partię Pawła Kukiza ponad 21 procent.


Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Ireneuszem Rasiem.

Komentatorzy są zgodni. PO musi zmienić właściwie wszystko albo jesienią przegra. Co pana zdaniem trzeba zmienić, żeby zachować cień szansy przed jesiennymi wyborami?

- PO musi wrócić do metod postępowania, które były u podstaw jej powstania. Musi się otworzyć. Jak każda partia władzy, zamknęliśmy się na nowe środowiska. Przez to mamy efekt zmęczenia, który się pokazał. W I turze było widać, że kampania jest ospała. Oczekiwaliśmy na zakładane zwycięstwo. Tak nie można. Kampanię trzeba prowadzić.

 

To jest kwestia kampanii? Na ile PO zrozumiała porażkę? Ludzie powiedzieli, że nie chcą zgranych polityków, ale nowych ludzi.

- To byłoby zbyt duże uproszczenie jakbyśmy mówili tylko o kampanii. Jednak do I tury nie było myśli o przegranej. To była jedna z przyczyn. Mówię o otwarciu, zaproszeniu nowych twarzy, ale nie tych, które będą uciekały z innych projektów.

 

Będzie zmiana premiera przed wyborami?

- Nie wydaje mi się, żeby to było rozważane.

 

Zmiana przywództwa w PO?

- Nie możemy powiedzieć, że ta porażka jest zasługą opieszałości pani premier. Jej wizerunek, energia i rządzenie może być dla PO bardzo ważne. Ona może nas poprowadzić do wygranej w październiku. Ona jeszcze nie prowadziła żadnej batalii. To będzie sprawdzian. Październik to czas Ewy Kopacz. Nerwowych ruchów nie będzie. Musimy wiele zmienić w naszym postępowaniu. PO ma argumenty, ale przeszła do defensywy.

 

PiS przedstawił ofertę – polityka młodego i wykształconego. Ludzie to kupili. Co na to PO? Posłowie Szejnfeld, Grupiński i Niesiołowski będą nas straszyć PiS-em do wyborów?

- Tego nikt nie kupuje. Nie chcemy się tak komunikować. Musimy to zmienić. Do komunikacji trzeba używać innych polityków. Mamy wielu, którzy mogą odświeżyć ten projekt. W tej kampanii PO się broniła. Prezydent nie atakował, nie było ofensywnej komunikacji. Zatraciliśmy to. Ta kampania pokazała naszą indolencję. To przed nami. W rozmowach z kolegami widzę, że wszyscy chcą walczyć.

 

Może będzie ucieczka do przodu PiS-u? Może to partia Dudy pokaże, że jest nowoczesna, która kończy wojnę polsko-polską i to tak naprawdę PO była odpowiedzialna za 10 lat tego uścisku?

- Narracji takiej można się spodziewać, ale my nie możemy się skupiać tylko na tym. W takim przypadku pan by mnie namawiał znowu na wojnę polsko-polską i straszenie PiS-em. PO musi wydobyć pomysły i musi pokazać, co udało się zrobić przez 8 lat. Udało się wiele. Na rzeczywistych zasługach w okresie rządów PO można zbudować poważny projekt ofensywny, który wygra w październiku.

 

Rozumiem, że trwają poszukiwania nowych twarzy PO na czas przed wyborami. Zdradzi pan nazwiska?

- Chcę zwrócić uwagę, że wynik PO będzie zależał od tego, czy PO będzie w stanie przy układaniu list otworzyć się na nowe środowiska. Jest wielu ludzi aktywnych. PO zawsze zapraszała osoby ze środowisk obywatelskich, pracujące w miastach i gminach. Od jakiegoś czasu ten dostęp był zamknięty. Czas to otworzyć.

 

Dopytam o lewicę, na którą miałaby się otwierać PO. Potwierdziła to wczoraj premier Kopacz. Te środowiska lewicowe są w orbicie zainteresowań PO. Jak pan na to reaguje? Z alergią?

- Ja na żadnego człowieka nie reaguję z alergią, ale uważam, że PO nie musi szukać tej niepewnej drogi. Nie widzę powodu, żeby na nasz projekt szalupowały się osoby, które szukają przetrwania. Nie możemy być formacją na przetrwanie. My musimy być ofensywni. Zakładam inne działania.

 

Wczoraj było głosowanie na temat projektu SLD dotyczącego związków partnerskich. Projekt upadł. 45 posłów PO głosowało przeciwko. Pan jak głosował?

- Ja nie głosowałem. Wracałem z delegacji z Rzymu. Nie było mnie na sali. Decyzja została podjęta. Można ją komentować.

 

Słuszna decyzja?

- Dzisiaj tymi kwestiami nie warto się zajmować. One są wnioskiem lewicy, żeby wrócić do dyskusji, którymi chcą grać przed wyborami.

 

Nie mówimy o małżeństwach, ale o dziedziczeniu i wspólnym rozliczaniu się. To niewiele.

- Przyjdzie czas na załatwienie tych spraw. To nie jest dobry czas na takie rozmowy.

 

Czyli raczej nie ustawy światopoglądowe, ale będzie szukanie języka gospodarczego. Tak to należy widzieć przed wyborami?

- Przede wszystkim gospodarka, polityka zagraniczna i obronna. Te tematy powinny nas łączyć.

 

Na tych tematach wygrał Andrzej Duda.

- Nie wygrał na nich. Było widać w debatach, że Bronisław Komorowski w tych tematach wygrywał. Duda wygrał innym wizerunkiem. Trzeba mu pogratulować. Szybko wszedł na szczyt.

 

Mamy krakowskiego prezydenta.

- Kiedyś miał być premier z Krakowa, ale się nie udało. Teraz jest prezydent. To element satysfakcji.