Rozpocznijmy od wczorajszego orędzia prezydenta Andrzeja Dudy, w którym wiele krytyki padło pod adresem rządu, z wyjątkiem ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza - prezydent chwalił trzy razy szefa MON-u - i Czesława Siekierskiego, czyli ministra rolnictwa. Co oznaczają w tym wymiarze politycznym te ciepłe słowa prezydenta pod adresem pana środowiska, czyli Ludowców?
- Pan prezydent ocenił pracę dwóch resortów, którymi zarządzają ministrowie z mojego środowiska. Nie będziemy tu narzekać, że ktoś mówi, iż ministrowie pracują. Jesteśmy konsekwentni. My kontynuujemy linię bezpieczeństwa poprzedników, tam gdzie to jest rozsądne, a pewne rzeczy modyfikujemy. Robimy to. Widzą to nasi partnerzy w koalicji i premier Tusk. Fajnie, że dostrzegł to też pan prezydent.
Może jest to realizacja strategii, o której mówił w krakowskim kościele redemptorystów Przemysław Czarnek? „Najpierw wygrywamy wybory prezydenckie, potem nie czekamy do wyborów parlamentarnych, tylko od razu przejmujemy władzę i rozmawiamy o tym z kolegami z Konfederacji i PSL-u”.
- Nie. To są mity. Pan Czarnek nie jest dla nas partnerem do rozmowy. On zrobił wiele złych rzeczy jako minister edukacji. Za dużo polityki, za mało pracy. W Ministerstwie Edukacji Narodowej więcej oczekujemy dobrych zmian dla uczniów, mniej ideologii. Minister edukacji nie jest tylko dla tych, którzy myślą jak on. Liczymy, że nasi partnerzy też dostrzegają rodziny, które nie głosowały na obecną ministrę edukacji, ale też mają dzieci w szkołach.
Są środowiska PSL i otoczenie, które byłyby zainteresowane taką zmianą przymierzy, o której mówił Przemysław Czarnek i rządami z Prawem i Sprawiedliwością po wyborach prezydenckich? Choćby tutaj przywoływany nieustannie Marek Sawicki?
- Pan Marek Sawicki krytykuje pewne działania, uważa, że trzeba szybciej, lepiej i skuteczniej. Dobrze, że są takie głosy. U nas nie ma jednak rozważania jakiejś zmiany frontu. Wczoraj prezydent nie mówił, że zaprasza do czegoś. On nie jest przedstawicielem żadnego ugrupowania, choć to orędzie w pewnym momencie, o ile jeśli chodzi o obronę narodową, było utrzymane w tonie takim, jak powinno być, przy zagrożeniach, które mamy, czyli szukania wspólnego mianownika, to w obszarze polityki zagranicznej i sprawiedliwości już niestety było dużo emocji i wypowiedzi ad personam w stosunku do premiera Tuska. Tu emocje chyba się wyrwały spod kontroli. Podział między PiS i PO był budowany przez prezydenta. Nie wiem, czy to było zamierzone, ale to wystąpienie tak wyglądało.
Nie ma rozmów między Ludowcami i przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości?
- Nie. Nie ma. To prowokacyjne dyrdymały. Sama polityka w kościele u redemptorystów jest niedopuszczalna. Pan Czarnek nie szanuje pewnych zasad w debacie publicznej, wykorzystuje to, co powinno być wspólnotowe, żeby głosić swoje poglądy.
Szef resortu sportu Sławomir Nitras zapowiada prezentację strategii obejmującej starania o Igrzyska Olimpijskie w 2040 albo 2044 roku. Co będzie w tej strategii?
- Czekamy. To zostało przełożone na przyszły tydzień. Sam jestem ciekaw. To autorski program ministra Nitrasa. Zostało to ogłoszone kilka tygodni temu przez pana premiera, że będą takie starania. Ja przypominam... Żeby się starać o Igrzyska, trzeba mieć miasto-gospodarza i musi się na to zdecydować PKOl. Tu mamy problem z relacjami na linii PKOl – ministerstwo. To musi być jakoś poukładane. Czekamy. Igrzyska letnie w zamyśle pana premiera i ministra to Warszawa. Stanowisko Rafała Trzaskowskiego też by było istotne. Oczekuję, że prezydent Trzaskowski się pojawi.
Będą państwo o to pytać Polaków? Pamiętam taki sondaż bodaj z dziennika Rzeczpospolita po Igrzyskach w Paryżu. Polacy byli podzieleni niemal pół na pół.
- Nie wiem, czy będzie referendum. Musiałoby to być referendum ogólnopolskie. To kwestia całego państwa, bo to spory wydatek. Jakby to było układane według modelu europejskiego, jak było w Paryżu czy Londynie, gdzie te Igrzyska miały swoją symbolikę, eko-organizację, liczenie się ze środkami wydawanymi... Potrzebujemy dyplomacji sportowej, promowania wartości przez sport. W życiu to jest potrzebne. Widzimy to przy zagrożeniach naszego bezpieczeństwa.
Ministerstwo znajdzie pieniądze na modernizację toru kajakowego na Kolnej? Jest to miejsce, gdzie przy polskiej mizerii olimpijskiej, akurat trenują medaliści.
- Kajakarstwo górskie to Małopolska, tor na Kolnej, który zbudowaliśmy. W 2002 roku prezydent Andrzej Gołaś był inżynierem tego projektu. To przynosi medale Igrzysk, Mistrzostw Świata i Europy. Zawodnicy mają komfort treningów. Były tam zawody najwyższej rangi. To się wpisało w pejzaż Małopolski i Krakowa. Ludzie tam jeżdżą na rowerach. Po ponad 20 latach ten tor wymaga modernizacji. To jasne. W strategii rządu musi być modernizacja tego toru do parametrów olimpijskich. Tor treningowy na Dunajcu pod Sączem chcą tworzyć kluby z tamtego regionu. Zamierzam się tam wybrać i zobaczyć plany.
Są już jakieś plany na wsparcie finansowe Kolnej?
- Rozpatrywanie wniosku będzie w ostatnim kwartale tego roku, czyli już.
W ubiegłym tygodniu krakowska Rada Miasta przyjęła rezolucję do rządu w sprawie opłaty turystycznej, którą mógłby pobierać Kraków. Czy jest dziś zgoda w rządzie dotycząca tego rozwiązania? Czy Kraków ma na co liczyć?
- Wszyscy mówimy, że chcemy opłaty turystycznej. Każdy patrzy od strony innego modelu funkcjonowania opłaty. Trwają rozmowy. Oby efekt w ustawie był taki, że założy wielki wpływ samorządów na tę opłatę. Jestem zwolennikiem tego. Nie opłaty dla centrum, ale opłata turystyczna, która jest uchwalana lokalnie, której beneficjentem są samorządy. Samorządy ponoszą wielkie wydatki, żeby turystykę organizować na swoim terenie. Zarabiamy na turystyce w Krakowie.
Czyli bez dzielenia się?
- Większa część środków powinna trafiać do kasy gmin.