Nie rozumiem czegoś w tych badaniach - w ostatnim czasie rządzący informują o tym, że duże pieniądze idą na ochronę środowiska. Coraz więcej gmin, miast zachęca do tego, żeby pić wodę bezpośrednio z kranu, coraz więcej wsi w Polsce jest skanalizowanych. Natomiast jakość tych wód w Polsce spada. O co chodzi?
Musimy sobie wyjaśnić kilka podstawowych elementów: to nie są najświeższe dane. To jest tak naprawdę podsumowanie realizacji ramowej dyrektywy wodnej, która obowiązuje w Unii Europejskiej, nie tylko oczywiście nas, tylko wszystkie kraje członkowskie. To jest podsumowanie opublikowane w 2022 roku, ale obejmujące jeszcze koniec roku 2001. I to jest trzecie rozliczenie, które powstało w ramach podsumowania tej ramowej dyrektywy wodnej.
Te badania, które są przedstawiane tutaj, pojawiają się co 6 lat, tak? Te najnowsze zaprezentowane wczoraj obejmują do 2001 roku włącznie, czyli poprzednie rozliczenie będzie do 2015.
Ten ten drugi okres rozliczenia jest dla nas jakby bazą porównawczą. I tu pewne pytanie: czy na pewno mieliśmy rzetelnie przedstawiony poziom wód powierzchniowych?
Dlaczego nie miał by być rzetelnie przedstawiany?
Jest taka tendencja, nawet jak sprzedajemy mieszkanie, to zamalowujemy ściany, żeby nie było gdzieś widać zacieków; tam gdzie się pojawił grzyb, to staramy się go usunąć, a potem możemy się trochę zdziwić za 6 lat, jak się okaże, że ten grzyb wyrasta w tym samym miejscu i jest trochę większy.
Czyli Pani zdaniem mniej niż 8% wód powierzchniowych jest w dobrym stanie?
Jest takie prawdopodobieństwo, natomiast raczej bym szła w kierunku wyciągania wniosków, że wcale nie spadliśmy z poziomu 30%. Po prostu te 6 lat wcześniej przy drugim okresie rozliczeniowym ramowej dyrektywy wodnej…
...malowaliśmy przysłowiowo te ściany, wodę, co się zdarzyło w Krakowie ostatnio, żeby była lepszej jakości.
Tak mi się wydaje i umówmy się, że to nie jest tylko moje przeświadczenie. Ten przeskok jakości wody nie byłby aż tak dramatyczny, jak byłby przedstawiany w raporcie, ale faktycznie stan jakościowy środowiska, szczególnie wody, czy podziemnej, czy wód powierzchniowych, wymaga dosyć alarmujących działań. Podczas prezentowania tego raportu wskazuje się kilka elementów, które są do poprawy i tak buńczucznie rzucono hasło „kopalnie”. Wypadałoby się odnieść do tego hasła.
Pani komisarz powiedziała, że jeżeli chodzi o Polskę to najbardziej szkodzą kopalnie. I znowu zastanawiam się, bo ani tych kopalni teraz nie otwieramy, raczej zamykamy. O co chodzi?
Chciałabym wierzyć, że takie hasło „kopalnie” raczej powinno obejmować przemysł, bo faktycznie tych kopalni jest coraz mniej. Oczywiście mamy pewien aspekt zanieczyszczenia środowiska związany z tym, że zachodzą zrzuty ścieków, czy w ogóle wód kopalnianych do wód powierzchniowych - tu przede wszystkim mówimy o rzekach. Natomiast dotyczy to chyba całego przemysłu, tego co robimy ze ściekami. Tutaj znowu byłoby dużo wątków do poruszenia naraz. Natomiast powinniśmy też nawiązać do dyrektywy nie tylko wodnej, ale też ściekowej. W jaki sposób jesteśmy oceniani i właściwie to, że ponad 1000 miejscowości w Polsce nie spełnia w ogóle wymagań, które miały być wypełnione do 2015 roku, więc jesteśmy już dekadę w plecy dotrzymają tych terminów.
Gminy odbijają piłeczkę i mówią: nie mamy pieniędzy żeby zbudować jakąś dużą oczyszczalnię ścieków, potrzeba wsparcia rządowego. Jeżeli chodzi o poszczególnych mieszkańców, to często są przydomowe oczyszczalnie, ale one nie spełniają norm i chyba bardziej szkodzą, niż pomagają.
Tylko teraz pytanie: o jakich ośrodkach mówimy?
Miasta chyba mamy z głowy, tak?
Niekoniecznie. To, że taki poziom ścieków jest oczyszczony, to absolutnie się zgadzam, ale nie wszystkie zapisy dyrektywy ściekowej wypełniają takie miejsca jak na przykład Warszawa czy Kraków, więc to nie jest kwestia wyłącznie wsi. Umówmy się też, że objętościowo, te obszary wiejskie będą generowały mniejszy ładunek ścieków niż duże aglomeracje. Żeby to uporządkować powinniśmy myśleć właśnie raczej o gospodarce tymi ściekami powstającymi z przemysłu, w tym w kopalniach, żeby tego jakoś nie rozdzielać, że tylko te kopalnie są złe. W hydrogeologii mówimy, że żeby oszczędzać, czy żeby chronić wody podziemne, stawiamy na monitoring i mądre zarządzanie zasobami. To się będzie właśnie przekładało też na gospodarkę ściekową. I teraz jeżeli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Trudno jest się dziwić przedsiębiorstwom, które są nastawione na zysk, żeby wydawały więcej niż się od nich wymaga. Zastanówmy się jak mogłoby funkcjonować przedsiębiorstwo, czy kopalnia, która odprowadza solanki do wód powierzchniowych, niech to będzie jakaś rzeka. Za przyjęcie takiej solanki oceanicznej, to jest 35 g w litrze, czyli tak jakbyśmy w jednym metrze sześciennym rozpuścili 35 kg soli. Oni płacą za to 2 zł, ale jeżeli będą musieli przekierować tę samą solankę do jakiejś podczyszczalni czy oczyszczalni, to wówczas koszt tego procesu oczyszczania to już jest 5 albo 10 zł. Ekonomicznie to się nikomu nie opłaca, ale wracając do tych dwóch haseł, o których wspomniałam, że monitoring i bardzo mądre zarządzanie czy też gospodarowanie zasobami. Gdybyśmy na przykład mieli prawo, które zwalnia kopalnie, czy w ogóle przemysł z tej opłaty za zrzut ścieków do wody powierzchniowej, a obowiązkowo będą musieli te pieniądze zainwestować w proces właśnie tego podczyszczania, to te kwoty 5-10 zł się zwracają. Łatwiej jest też zutylizować nielegalnie odpady, jeżeli za tonę płacę 10 000 zł i nagle ta tona odpadu znika w lesie, albo gdzieś topi się w zbiorniku. To jest kolejne 10 000 zł do przodu. I tego typu działania prowadziły do pojawienia się takiego hasła już jakiś czas temu w naszym środowisku jak dumping środowiskowy. I właśnie to jest ten proces działania wywołany takim krótkowzrocznym oszczędzaniem na środowisku i to się na nas jako ludziach, którzy mieszkają w tym środowisku mści, ale jest ewidentnie opłacalne dla niektórych przedsiębiorstw.
Jak to robią za granicą, że są skuteczniejsi? Jeżeli mówimy stanie chemicznym polskich wód, to tutaj jest dramat. Tylko 25%. Średnia europejska to jest 40%. Jakie są dobre wzorce? Zastosowano w Europie to, o czym Pani mówi? Monitoring rzek, mądre gospodarowanie, zarządzanie?
Ja bym to w ogóle podzieliła na dwa aspekty. Na drugi, do którego przejdę - związany z tymi procesami fizycznymi, które się dzieją w środowisku, nie mamy większego wpływu. Natomiast przede wszystkim, monitoring i zmiana prawa. Legislacja, jeżeli nie będzie wymagała od przemysłu jakiegokolwiek ruchu, to nie możemy się spodziewać, że ktoś to będzie robił z dobrej woli. To jest jedna sprawa. Gdybyśmy mieli taką możliwość montowania czujników, kontrolerów na wylocie jakiejś rury ściekowej, czy na wlocie punktu w środowisku, do którego jest to zrzucane, to my hydrolodzy, hydrogeolodzy - jesteśmy w stanie wyłapać o co chodzi. Kto? Gdzie? Ile? Jakie stężenia? Tutaj też nawiązując do raportu, który jest wyjściem do naszej dzisiejszej rozmowy, nie wszystko monitorujemy w Polsce i stąd była ta moja taka pierwsza myśl, że może jest jeszcze gorzej.
Skład 22% wód w Polsce pozostaje nieznany.
Teraz wyobraźmy sobie, że wystarczy znaleźć jeden składnik chemiczny, który byłby przekroczony w swoim stężeniu ponad normę i on od razu degraduje nam tą dobrą jakość chemiczną, więc nie poddajemy wód wszystkim analizom, tylko jakiemuś bardzo wąskiemu zakresowi, ale myślę, że to jest w ogóle temat na bardzo szeroką, zupełnie inną rozmowę. Jeszcze jeden ten drugi element, o którym wspominałam, który bardziej dotyczy procesów fizycznych. Chodzi o to, że tej wody fizycznie mamy trochę mniej. Wiemy, że ona paruje, jest coraz cieplej. Obserwujemy ocieplanie się klimatu. I teraz stan ilościowy przekłada się na stan jakościowy bezdyskusyjnie. Kiedy prowadzę takie zajęcia z remediacji, czyli z oczyszczania środowiska ze studentami na AGH, daję im taki przykład, że nie zawsze chodzi o ładunek zanieczyszczeń. Raczej chodzi o stężenie zanieczyszczenia, w miejscu, w którym ono występuje. Wyobraźmy sobie, że mamy jeden baniaczek 5-litrowy po wodzie mineralnej, którą możemy kupić w każdym dyskoncie. Załóżmy też, że mamy basen. I teraz do każdego z tych naczyń wlejemy szklankę soku z buraka jako takiego znacznika, który będzie naszym ładunkiem zanieczyszczenia, na przykład emitowanym przez przemysł. To niekoniecznie musi być ta biedna kopalnia, ale woda w baniaku 5-litrowym będzie cała purpurowa, i mimo że tę samą ilość zanieczyszczenia wlejemy też do większego zbiornika, choćby do tego basenu, to może się okazać, że tam w ogóle woda nie zmieni zabarwienia. Ale znowu: i tu, i tu wrzuciłam tyle samo zanieczyszczenia, ale kompletnie inne procesy będą mi teraz towarzyszyły raz generujące zanieczyszczenie, ale ja później będę też musiała inne koszty i czas poświęcić na oczyszczenie tej wody. I tutaj też trochę z tym się będziemy mierzyć, jeśli chodzi o analizę raportu. To, że mamy tych wód mniej, to jest ocena ilościowa. Trochę ukryta pod powiedzmy stanem ekologicznym, czy stanem środowiskowym w raporcie, a jeszcze zupełnie innym aspektem będzie to, jaka jest ocena jakościowa, czyli tu nazwana stanem chemicznym. Myślę, że przed nami będzie bardzo długa droga teraz, żeby wyciągnąć te komponenty środowiska i tutaj dalej będę nawiązywała też do wody podziemnej, bo one będą ze sobą współfunkcjonowały w środowisku na dobry stan. Konstatacja jest może mało pozytywna, natomiast wydaje mi się, że ten stan może być jednak gorszy niż przedstawiony w raporcie.