Anna Krupa i Emilia Krupa są gośćmi Marzeny Florkowskiej
Mówi się tak czasem, że trzeba życie brać pełnymi garściami. Albo w życiu trzeba się rozpychać łokciami. Ale jak się żyje, kiedy nie ma się tych garści i nie ma się tych łokci do rozpychania się. Kiedy nie ma się rąk po prostu.
- Tak samo, tylko się bierze do koszyczka, dobre rzeczy oczywiście, bo te złe to się zapomina i rzuca się za siebie. A rozpycha się kolanami czasami, albo kopiąc w kostkę, żeby ktoś kapnął się, że jestem i żeby mnie dostrzegł. Lub, że jeżeli mu daję jakaś nauczkę na to, że robi coś źle.
Moi znajomi zawsze mówią, że bardzo ładnie „biję z cyrkla” i nie chcą nigdy dostać. To jest taki znak, że po prostu ktoś przesadza i powinien się uspokoić.
Nie chowa się pani w mysią dziurę i nie myśli sobie: trzeba się usunąć i być całkiem niewidocznym.
- Nie, nie. Ja jestem osobą społeczną, bardzo społeczną i mam dużo znajomych, dużo się kręcę, dużo wyjeżdżam i nie siedzę w domu.
Były momenty, w których dawało mi życie popalić i ludzie opowiadali takie rzeczy, że po prostu przychodziłam do domu i mówię mamie, no po prostu mi się serce kraju, nóż otwiera i nie wiem co mam robić. Przechodziło, brałam się za siebie i szłam dalej z uśmiechem i z radością.
Można przesiedzieć to życie i zmarnować to, co się ma, rozczulając się, mówiąc w dużym uproszczeniu, nad tym czego pozornie nie ma.
Co pani ma? Po pierwsze fantastyczną rodzinę, z której pani wyszła, choć się wcale nad panią tam nie rozczulano.
- Traktowano mnie jak każde dziecko, było nas sześcioro, więc rodzice nas kochali tak samo. Oczywiście każdego traktowali inaczej - według zasług, kompetencji i zalet czy wad, ale nie czuliśmy się wyróżniani i byliśmy po prostu kochani, byliśmy dobrą rodziną.
Teraz mam Emilkę, która jest moją małą cząstką i nawet może więcej niż rodziną. To jest osoba, z której jestem dumna, ponieważ potrafi sobie poradzić w życiu, nie siedzi sama z założonymi rękami, tylko szuka rozwiązań i jest bardzo aktywna, ambitna i cieszę się, że jest taka, że jest do ludzi i do życia.
Po pierwsze rodzina, po drugie studia, edukacja.
- Mam pracę, mam znajomych, mam przyjaciół, mam prawo jazdy i mogę zwiedzać świat, mam hart ducha i nie boję się tego, że chcę poznawać ludzi i świat. Zdrowie mam przede wszystkim i mogę się tym cieszyć, że nie muszę siedzieć w domu, tylko mogę to wszystko podziwiać i być z ludźmi.
Pracuje pani w szkole. Nie uraża pani, gdy dzieci przychodzą i pytają, dlaczego pani nie ma rąk?
- Nie, nie. Bardzo mało rzeczy uraża. Ja lubię proste pytania.
Zawsze mówię, że pytania nie są złe, tylko mogę nie udzielić na nie odpowiedzi. Wolę, kiedy dzieci czy dorośli podejdą, zapytają i uzyskają odpowiedź, a nie wymyślają jakieś dziwne historie za moimi plecami, które nie są prawdziwe.