Zapis rozmowy Jacka Bańki z liderem krakowskiej i małopolskiej PO, Grzegorzem Lipcem.
Ma pan nadal zaufanie do wiceprezydent Katarzyny Cięciak po tym co o zegarku wręczonym Janowi T. napisał mąż pani wiceprezydent?
- Jestem zasmucony faktem, że w ich małżeństwie podziało się źle. Było to widać po tych wpisach, które Janek usunął. Jest rozedrganie emocjonalne, ale to ich sprawa. Nie chce w to ingerować. Czytałem oświadczenie Janka, że większość tych rzeczy to konfabulacja napisana pod wpływem depresji i alkoholu. Powinniśmy to wyciszyć. Moja wiedza sprzed 10 lat jest taka, że Katarzyna była przesłuchana w charakterze świadka. Nie widzę powodu, żeby tracić zaufanie.
To pan rekomendował Katarzynę Cięciak na stanowisko wiceprezydenta ds. edukacji. Ręczy pan za nią?
- Tak. To osoba kompetentna, która dobrze sobie radzi na stanowisku. To powszechna opinia. Ona wniosła duże odświeżenie do pracy na tym polu. Jest wysoko oceniana przez prezydenta Majchrowskiego. Radni też ją wysoko oceniają. To osoba, z którą można się porozumieć z korzyścią dla krakowskiej edukacji. Jest historia sprzed 10 lat, że jej ojciec coś wręczył ówczesnemu dyrektorowi ZDiT, ale bez jej wiedzy. Nie powinniśmy tym się zajmować. Cieszę się, że Janek wycofał się z tych słów.
Przejdźmy do wspomnianego Jana T. Jak pan przyjmuje informację, że w konkursie na szefa ZIKiT-u bierze udział dwunastokrotniekrotnie oskarżony przez prokuraturę Jan T.?
- To rzeczywiście informacja zaskakująca. Tym niemniej słynny Jan T. jest postrzegany dwojako – jako osoba, która potrafiła chwycić środowisko za twarz...
Oskarżony o korupcję Jan T. kandyduje na stanowisko szefa ZIKiT-u
Chyba nie tylko za twarz...
- Ma pewnie wiedzę jak zarządzać instytucją. Uważam, że niedobrze by się stało jakby Jan T. przed wyczyszczeniem wszystkich spraw miał obejmować takie stanowisko. Jak mógłbym doradzić to bym odradzał to prezydentowi. To jednak on ostatecznie podejmuje decyzję. Najważniejsze dla mnie jest to czy ZIKiT będzie działał dobrze. To jest interes krakowian, żeby na przyszłe ŚDM wszystko było dobrze przygotowane.
Komisja jest trzyosobowa. Dwie osoby to prezydenci – Jacek Majchrowski i Tadeusz Trzmiel. Jakby się okazało, że Jan T. wygra to jakby pan to wytłumaczył? Nie ma drugiego takiego fachowca?
- Znajdą się inni fachowcy, którzy tam uczestniczą. Nie do mnie należy decyzja. Jan T. ma wiele zarzutów, ale skutecznie się broni. Ja bym takiej decyzji jednak nie podjął.
Słuchacze Radia Kraków pytają pewnie sami siebie w jakim mieście żyjemy, skoro niezatapialny Jan T. znowu startuje w konkursie na szefa ZIKiT-u.
- Słynny Jan T. jest dość skutecznie nękany przez sprawy wyciągane i przez zarzuty. Nie widać końca tych spraw. On się dobrze broni. Jednak ja bym nie podjął decyzji o powierzeniu mu takiego stanowiska w tym momencie.
Może Jan T. chce nam coś powiedzieć?
- Być może chce pokazać, że czuje się niewinny. On pewnie sądzi, że wszystkie sprawy zostaną umorzone.
Wstępny układ krakowskiej listy PO do Sejmu i Senatu jest już znany. Te pierwsze trzy miejsca to?
- Do 30 lipca trwają przymiarki wewnątrz PO. Są decyzje o rekomendowaniu poszczególnych osób w okręgach w Małopolsce. Wiadomo, że wszyscy parlamentarzyści, którzy zechcą wziąć udział w kampanii będą na listach. Jak mówimy o listach sejmowych to nie jest tajemnicą, że chciałbym ją otwierać. Decyzję podejmie zarząd regonu a potem zarząd krajowy. Ostateczny kształt list będzie miała premier Kopacz.
Drugie i trzecie miejsce?
- Ja będę rekomendował Irka Rasia. Uważam, że to jest dobry sygnał, że cała PO pójdzie razem. To najlepsze rozwiązanie. Wszyscy inni parlamentarzyści też będą na liście.
Trzecie miejsce to kobieta. Lidia Gądek?
- Nie potrafię powiedzieć. Jest to jedna z możliwości. Mówi się też o tym czego pani premier oczekuje od władz regionów, żeby na trzecich miejscach były młode i nowe osoby. Nie wiem jaka opcja przeważy.
Nie miał pan najlepszego wyniku w wyborach do sejmiku. Będzie pan liderem czy balastem, jako jedynka na liście sejmowej?
- Miałem wynik lepszy niż 4 lata temu. PO w Krakowie postawiła sobie za cel zdobycie 5 mandatów i go zrealizowała. Wtórna jest liczba głosów. Liczą się mandaty. Oczywiście ta lista musi być mocna, z wieloma osobami, które będą przyciągać głosy. Nie ma korelacji z tym kto jest na jakim miejscu. Nasi wyborcy potrafią czytać listy i wybiorą dobrą osobę. Wszystkie ambicje indywidualne są istotne, ale najważniejszy jest ostateczny wynik listy PO w okręgu. Możemy walczyć o 7 mandatów.
Co z Katarzyną Matusik-Lipiec?
- Katarzyna ma inne plany. Nie będzie startować.
Rezygnuje z polityki?
- Na pewno ma okres, w którym nie chce kandydować w wyborach parlamentarnych. Ma inne plany zawodowe, ale to pytanie do niej.