Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z Grzegorzem Lipcem, szefem krakowskiej i małopolskiej PO.

Koalicja w sejmiku PO – PSL była bułką z masłem. Rach – ciach, mamy zarząd, marszałka. Wczoraj miało być też tak w radzie miasta, ale coś się zacięło. Co się stało?

- Po pierwsze koalicja PO – PSL w sejmiku zdobyła większość. 47% Małopolan nas poparło. Mieliśmy mandat. Co do rady miasta to została przerwana sesja na wniosek pana prezydenta. Chodziło o przełożenie głosowań do czasu aż spokojnie porozmawiamy. Dopiero w poniedziałek były wyniki wyborów. Jutro na przerwanej sesji wszystko zostanie wyjaśnione i wszystko powinniśmy wybrać.

 

Pan do prezydenta Jacka Majchrowskiego mówi „Jacek” czy jakoś inaczej?

- Ja jestem z rodziny profesorskiej, mówię „Panie profesorze”.

 

Jest taka teoria, że ci, którzy mówią do prezydenta „Jacek” to są ci, którzy chcą koalicji.

- Nie mówię o profesorach, u których zdawałem kiedyś egzamin po imieniu. Uczono mnie, że to najwyższa godność jaką można piastować.

 

Kogo państwo zgłoszą na przewodniczącego rady miasta?

- Jesteśmy przed posiedzeniem klubu radnych. Są dwie kandydatury: Dominika Jaśkowca i Bogusława Kośmidera. To wybitni politycy. Klub radnych podejmie decyzję i zaproponuje jedną osobę.

 

Rozmawiał pan z prezydentem. On na tym stanowisku widziałby Marka Lasotę. On nie mówi nie. Był rano gościem Radia Kraków. Mówił, że nie jest z partii, że dla niego dobrem jest Kraków.

- Jeśli wystąpi z klubu radnych PiS to możemy rozważać każdy scenariusz. Trudno sobie wyobrazić współpracę wszystkich naraz przy takim wyborze. Byłoby to jednak pożądane dla miasta. To najlepsze rozwiązanie.

 

Wielka koalicja. To jest możliwe?

- Mało prawdopodobne. To powstaje przy drastycznych sytuacjach, jak są zagrożenia wojną czy terroryzmem. Tego nie mamy w Krakowie. Pewnie nastąpi jakaś próba koalicji większościowej. Jesteśmy na dobrej drodze, żeby to była koalicja PO – Jacek Majchrowski.

 

Komu bardziej zależy na tej koalicji?

- Jednym i drugim. Zależeć musi miastu. Ważne są dobre relacje z sejmikiem i rządem, które są kierowane przez koalicję PO – PSL. Dobrą opcją jest koalicja PO – PSL w radzie miasta. Przypomnę, że trzy osoby spośród radnych Jacka Majchrowskiego to ludowcy.

 

Prezydent, który rządzi już 12 lat, rządził w różnych układach. Wiele czasu rządził też sam, nie miał za sobą koalicji i całkiem sprawnie sobie radził. Może on nie potrzebuje tego? Może lepiej mu jest jak wygrywa?

- Oczywiście w interesie prezydenta jest to, żeby go wszyscy poparli. To jest jednak prawie niemożliwe. Wyborcy mogli głosować, mieli wybór i wyborcy PO poparli Jacka Majchrowskiego. Wyborcy PiS mieli swoją ofertę i jest naturalne, że bliżej Jackowi Majchrowskiego do tego środowiska, które go wsparło. Jakie decyzje zapadną? Większość będzie zapadała bez podziałów politycznych. Wszystko dla dobra miasta.

 

Gdyby koalicja z radnymi prezydenckimi w radzie miasta doszła do skutku to mają państwo kandydatury na wiceprezydentów?

- Przede wszystkim rozmawiamy z prezydentem o tym co nas interesuje. Mówimy o tym co zrobić. Jak będzie umowa koalicyjna, będziemy chcieli zapewnić przez te 4 lata dobry transport na północ Krakowa. Będziemy chcieli załatwić sprawę czystego powietrza. Nieśliśmy to na sztandarach. Będziemy mówić o sprawach, które były w referendum, na przykład o centrum monitoringu. Powiemy o ścieżkach rowerowych i kolei aglomeracyjnej. To jest istotne. Czy będziemy szukać wykonawców? Może, ale istotą dla mieszkańców nie jest to czy rządzi Kowalski czy Nowak, ale czy dobrze sobie z tym radzi.

 

Jak patrzę na listę polityków, którzy byli aktywni w ostatniej kampanii to widzę wiele nazwisk byłych polityków PO. A to Łukasz Gibała a to Sławomir Ptaszkiewicz, Jarosław Gowin, Marek Lasota, Stanisław Kracik. Co się dzieje z PO, że zamiast przyciągać nowych ludzi, przez ostatnie lata partia upuszcza sobie krwi? Pan, jako przewodniczący, czuje się odpowiedzialny za to?

- PO jest w ogóle szeroką formułą polityczną. Mieszczą się tu różni ludzie, których łączy wspólnota i chęć działania. Ludzie mieli różne temperamenty i swoje pomysły na siebie. Każda z tych osób to osobna historia. Przykład Jarosława Gowina. On miał projekt innej PO i odszedł dawno temu. Realizuje swoje ambicje w ramach PiS. Łukasz Gibała odszedł dawno temu na bazie konfliktu wewnętrznego i poszedł do Ruchu Palikota. Każda z osób ma inne doświadczenie.

 

Problem jest w tym, że za tymi ludźmi odchodzą też wyborcy. Ich było mniej niż 4 lata temu.

- Wiem, dlatego istota jest otwarcie się na środowiska miejskie. Było to widać na naszych listach.

 

Środowiska miejskie były przede wszystkim na listach „Krakowa przeciwko Igrzyskom”, która była w opozycji do PO. Ruchy miejskie były też u Łukasza Gibały i Sławomira Ptaszkiewicza.

- Jesteśmy partią polityczną i pierwszeństwo mieli członkowie. Na ostatnich miejscach byli jednak lokalni działacze i autorytety. Z naszej inicjatywy były takie osoby jak Sebastian Piekarek, lider inicjatywy „Tak dla S7”. Wiele takich osób było. Wielu nowych ludzi weszło do rady. Ania Szybist jest znakomitą kobietą i jest przygotowana do działania. Warto w nich inwestować. Ciesze się z tych nowych ludzi.

 

Z tymi starymi twarzami PO uda się wygrać jakieś wybory?

- Żeby wygrywać wybory, forma odświeżenia kadr, będzie niezbędna. To musi być zrobione z głową. Musi być i doświadczenie i nowa siła. Są przykłady z wielu miast w całym kraju. Widać wiatr zmian i potrzebę ruszenia wielu skostniałych układów. Widać to. Wygrywały osoby z PO, albo przeciwne PO. Muszą być nowe postacie.

 

Jutro rada miasta.

- Tak. Jutro posiedzenie.

 

I nic nie jest pewne, tak jak nic nie było pewne wczoraj?

- Wczoraj było pewne, że nie będzie wyboru. Jutro będzie wybór. Trzymam kciuki, żeby oba kluby dzisiaj się spotkały i ustaliły wspólne projekty. Mówimy o zarządzaniu radą miasta. To nie jest kluczowe dla krakowian. Istotny będzie budżet.