Gość Radia Kraków, Jarosław Gowin, liczy, że jego partia przekroczy jednak próg wyborczy: "Jeżeli w najgorszych sondażach poparcie deklaruje dla nas 300 tys. Polaków, to już jest duży sukces" - powiedział. Myśli również o koalicji z ugrupowaniami prawicowymi, bo wychodzi z założenia, "że nie ma wrogów na prawicy". W referendum, które odbędzie się 25 maja w Krakowie zagłosuje na pewno przeciwko ZIO. " Uważam, że to jedna, wielka hucpa" - komentuje. Na pewno za to poprze projekt budowy metra.



Zapis rozmowy Jacka Bańki z Jarosławem Gowinem, byłym ministrem sprawiedliwości, szefem "Polski Razem".

Nie za ciasno panu po "prawej stronie"?

Rywalizacja po prawej stronie jest bardzo wyrównana. Są trzy partie: Nowa Prawica, Solidarna Polska i Polska Razem, które walczą o wejście do PE. Pewne miejsce ma największa partia prawicowa, a więc PiS. Ale mnie nie martwi rywalizacja. Liczę na to, że w roku 2015 prawica odsunie od władzy koalicję, nie Platformę - PSL, a Platformę – SLD. Zapobiegniemy scenariuszowi, że Polską będzie rządzić koalicja lewicowych liberałów i postkomunistów.

Na razie jednak trzeba rozpychać się łokciami. Najlepiej robi to Janusz Korwin Mikke. Jak pan tłumaczy te dobre sondaże?

Jest wyraźny wzrost nastrojów eurosceptycznych, ale przede wszystkim jest wzrost nastrojów antysytemowych. Jest to grupa - zrewoltowane pokolenie. To w ogromnej mierze 20-latkowie chcą głosować na Nową Prawicę. To są bardzo dobrze wykształceni i ideowi ludzie. Oni wierzą, moim zdaniem, zbyt prostym receptom Janusza Korwina Mikke. Ale ich rozumowanie idzie we właściwą stronę. Zauważyłem, że wśród działaczy Polski Razem dominuje pokolenie 30-latków. Bardzo wielu z nich to byli wyborcy Janusza Korwin Mikke. Mam nadzieję, że ci 20-latkowie, którzy dzisiaj deklarują, że chcą głosować na Nową Prawicę, za kilka lat będą głosować na Polskę Razem.

Nie przekalkulował pan trochę z Polską Razem? Te 4% procent poparcia to niewiele.

Od początku było dla mnie jasne, że bez pieniędzy z budżetu i pod ostrym atakiem mediów sprzyjających Platformie, wyglądało to tak, że będziemy mieć "stromo pod górę". Jeżeli w najgorszych sondażach poparcie deklaruje dla nas 300 tys. Polaków, to już jest duży sukces. Widać wyraźnie, że te sondaże nam się poprawiają. Mamy jeszcze 2 tygodnie i jestem pewien, że 26 maja będę mógł z satysfakcją pochwalić się wynikiem.

Jak się panu podobają plakaty Solidarności z Jarosławem G., który głosował m.in. za podniesieniem wieku emerytalnego?

W ogóle mi to nie przeszkadza. Na tym polega demokracja. Ja mam takie, a nie inne poglądy, nie wstydzę się ich. Ci, którzy się z tym nie zgadzają, mają prawa mnie krytykować. Jestem politykiem, który stawia na przedsiębiorczość, wolny rynek i obniżenie podatków. To się nie może podobać związkom zawodowym. Solidarność ma pełne prawo, żeby zniechęcać do głosowania na mnie. A ja mam pełne prawo, żeby swoje poglądy z podniesionym czołem głosić.

A nie jest to ironia losu, że obrywa pan za Platformę, tutaj, w Krakowie?

To nie jest ironia losu. Mimo że odszedłem z Platformy, to tę reformę – podniesienie wieku emerytalnego - uważam za rozwiązanie właściwe. To, że zmieniłem szyld partyjny i stworzyłem ugrupowanie nie oznacza, że odcinam się od całej swojej przeszłości. Mam pretensje do Donalda Tuska nie o to, że realizował takie postulaty jak podniesienie wieku emerytalnego. Tu skończyłbym wyliczanie tych zrealizowanych zapowiedzi programowych PO. Mam pretensje o to, że zdradził program Platformy. Dzisiaj przeprasza nie za to, że podnosi podatki, tylko za to, że kiedyś obiecywał ich obniżenie. A przecież gospodarka rozwija się wtedy, kiedy podatki są niskie .

W ostatnim wywiadzie mówi pan, że wyobraża pan sobie z koalicję z Platformą, ale nie koalicję z Donaldem Tuskiem?

Wiem, że PO kierowana przez Tuska będzie partią etatystyczną – skoncetrowaną na trwaniu przy władzy. A Polska wymaga bardzo głębokich zmian. To poparcie Nowej Prawicy to krzyk rozpaczy nowego pokolenia, które wie, że ma do wyboru albo emigrować, albo wywołać rewolucję niemal społeczną. Osobą odpowiedzialną za to, że tak wielu młodych ludzi wyjeżdża z Polski, albo że chce zniszczyć polskie państwo, bo do tego sprowadza się właściwie program Nowej Prawicy – "Obróćmy wszystko w perz i budujmy polskie państwo od nowa" – tą osobą jest Donald Tusk.

Ale w tym samym wywiadzie mówi pan, że rozważa również koalicję z PiS, z Platformą, z Kongresem Nowej Prawicy... Ze wszystkimi niemalże, przynajmniej po prawej stronie,

Platforma nie jest partią prawicową. Sam Donald Tusk mówi, że stał się na starość socjaldemokratą. Wychodzę z założenia, że nie ma wrogów na prawicy. Nie będę krytykował ani PiS, ani Nowej Prawicy, ani Solidarnej Polski przy głębokich różnicach programowych. Zwłaszcza z tym ostatnim ugrupowaniem. W naturalny sposób jestem też otwarty na współpracę z partiami centrowymi, takimi jak PSL czy mimo wszystko Platforma. Ale ta Platforma musiałaby zmienić politykę, a zmiana polityki nie byłaby możliwa bez zmiany lidera.

Mówi pan, że nie interesuje pana abstrakcyjne dobro Unii, lecz polski interes.

Nie jest. To widać po reakcjach polityków zachodnich. Polska została wypchnięta do przodu przez Angelę Merkel, prezydenta Francji i premiera Wielkiej Brytanii. Zaangażowaliśmy się głęboko w obronie interesów ukraińskich. Po jakimś czasie Sikorski i Tusk rozejrzeli się dookoła i zobaczyli, że są sami. Inne państwa kierują się przede wszystkim własnym, chłodno wykalkulowanym interesem. Nie krytykuję ich za to. Zwracam uwagęm na to, że to zaangażowanie było nieskuteczne i powinni prowadzić politykę zagraniczną, uwzględniając interes narodowy Polaków.

Mimo wszystko proponuje pan embargo na rosyjski węgiel na poziomie Unii.

Unia ma usta pełne frazesów we wspieraniu Ukrainy. Tylko w ślad za tym nie idą realne działania, a mają przecież pójść – niech to będą dotkliwe sankcje dla Rosji. A równocześnie niech będą z korzyścią dla tych krajów europejskich, które poniosły straty. Nasza gospodarka poniosła największe straty ze względu na zaangażowanie w konflikt rosyjsko-ukraiński. Powinno to zostać zrekompensowane np. tym, że dzięki embargo na rosyjski węgiel poprawiłaby się sytuacja polskich górników.

A unia energetyczna to mrzonka czy realny projekt?

Mrzonka. Byłoby fantastycznie, gdyby udało się to zrealizować. Ale nawet najbliższy sojusznik Donalda Tuska, czyli Angela Merkel powiedziała, że zgadza się z tym projektem co do zasady, ale są kwestie szczegółów. A poza tym gaz kupują prywatni przedsiębiorcy i Unii Europejskiej nic do tego. To było dyplomatyczne obśmianie tego projektu. Podanie czarnej polewki. Przyglądam się, z jaką twardością Merkel walczy o interes niemieckiego biznesu. Nie spodziewam się, aby w tej sprawie kierowała się interesem Polski czy szeroko rozumianej Unii.

Unia walutowa w Polsce. Kiedy?

Jestem przeciwnikiem unii walutowej. Uważam, że nie powinniśmy wchodzić do strefy euro, przynajmniej w najbliższej przyszłości. To jest eksperyment bardzo ryzykowny. Moim zdaniem pojawienie się wspólnej waluty, w sytuacji bardzo dużego zróżnicowania sytuacji gospodarczej w poszczególnych krajach unijnych, było przyczyną kryzysu gospodarczego.

Ma pan "plan B" w przypadku poparcia mniejszego niż 5%? Mowa o wyborach samorządowych.

Niezależnie od tego, czy przekroczymy próg wyborczy, a jestem przekonany, że tak będzie, to i tak Polska Razem wystawi silną reprezentację w wyborach samorządowych. Myślę, że w Małopolsce jesteśmy widoczni. Sądzę, że zarówno PiS jak i Platformie cierpnie skóra na myśl o wyborach. W sejmiku jesteśmy trzecią siłą.

A pan będzie kandydował na prezydenta Krakowa?

O tym będziemy rozmawiać od 26 maja. Na pewno Polska Razem albo wystawi swojego kandydata, albo poprze kandydata, który będzie reprezentował obraz szeroko rozumianej centroprawicy.

A może to zależy od Jacka Majchrowskiego?

Majchrowski z całą pewnością wystartuje i będzie trudnym przeciwnikiem dla każdego. Polityka jest dla odważnych, a w Polsce takich odważnych ludzi nie brakuje.

Jak pan odpowie w referendum? 4 x "nie"? 4 x "tak"?

3 x "tak", raz "nie". Będę przeciwny igrzyskom w Krakowie. Uważam, że to jedna, wielka hucpa. Będę popierał 3 pozostałe postulaty, w szczególności projekt budowy metra. To jest postulat, który wysuwam od wielu lat. Nie dajmy się mamić mrzonkom, że Kraków będzie organizował igrzyska olimpijskie. Gdyby do tego doszło, to zadłuży nie tylko siebie, ale nasze dzieci i wnuki.