"Mieszkańcy Krakowa powinni dokładnie wiedzieć, ile będą kosztowały przygotowania do Igrzysk, ale też ile będzie kosztowało utrzymanie obiektów, które po niej pozostaną" - mówił poseł Terlecki w Radiu Kraków. Poseł Terlecki nie wyklucza, że referendum w sprawie igrzysk może być dobrym pomysłem, obawia się jednak, że krakowianie nie znając kosztów organizacji imprezy, zagłosują na "tak".
Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Ryszardem Terleckim.
Jak pan ocenia zapowiedź walki ze „śmieciówkami”? Chodzi mi o umowę – zlecenie i umowę o dzieło. Powinny być zlikwidowane?
- To skomplikowane. Czym innym są umowy podpisywane przez osoby zatrudnione, dla których takie umowy są dodatkiem, a czym innym jeśli taka umowa jest jedynym sposobem zatrudnienia. Wtedy sytuacja jest ponura z punktu widzenia tej osoby i z punktu widzenia społecznego. Kiedyś ta osoba nie będzie miała zabezpieczenia emerytalnego czy zdrowotnego.
Rozumiem, że nie chciałby pan, żeby pana prace wykonywane w ramach umowy o dzieło były oskładkowane?
- Jeśli miałoby to oznaczać likwidację tego sposobu zatrudnienia, to przystałbym na to. To jest duże ryzyko społeczne. Bardzo dobrze, że rząd się za to bierze, ale ja w to nie dowierzam. Często słyszymy zapowiedzi, z których nic nie wynika. Zostajemy z tym, co jest. Przykładów jest wiele.
Nie skończyłoby się to powiększaniem szarej strefy?
- To też, chociaż szara strefa to ryzyko. Przestępstwa pociągają za sobą ryzyko. Wciąż słyszymy, że w różnych sferach życia pomysł przenoszenia osób zatrudnionych na różne umowy śmieciowe się rozszerza. Tak jest w mediach i to jest niebezpieczne. Rząd powinien reagować, na razie tylko to zapowiada.
Jest też zapowiedź ułatwień przy zakładaniu własnej firmy. Pół roku bez obowiązkowych składek i potem dwa lata opłat preferencyjnych. To rodzi tendencję do wypychania pracowników etatowych na samozatrudnienie.
- No właśnie. To jest coś, czemu powinniśmy się sprzeciwiać. Słyszę opowieści osób, które załatwiły sobie zatrudnienie w Anglii. Opowiadają, jak tam zakładały firmę. To nie jest kraj oszustw. Do takiego wzoru powinniśmy równać. Nie możemy utrudniać życia pracodawcom.
Tomasz Sadlik słusznie skarży bank za to, że nie został odpowiednio poinformowany o niebezpieczeństwach związanych z kredytem we frankach?
- Ja pamiętam ten okres, kiedy łatwo było dostać taki kredyt. Wiele osób go wybrało. Wtedy się wydawało, że to bezpieczna i spokojna waluta. Potem nagle zaczęły się katastrofy. Tu mamy przykład osoby, która nie poradziła sobie w biznesie, ale stać ją na prowadzenie kosztownego procesu. Znam osoby, które pożyczyły pieniądze na mieszkanie i nie mogą go spłacać. Mieszkanie trzeba było sprzedać a kredyt dalej spłacają. On jest teraz trudny do spłacenia, dużo wyższy. Coś jest nie w porządku.
Państwo powinno pomagać?
- Tak. Nawet dwa razy. Jak był boom na kredyty, trzeba było ostrzegać. Dziś mamy przykłady państw, które podejmują takie działania i banki na to przystają. Nie jest tak, że to oznacza katastrofę tych, którzy udzielali kredytów.
Już widzę tych, którzy mają kredyty w złotówkach lub euro, którym nikt nie chce pomóc.
- Tak, ale kredyt bierze się na własne ryzyko. Trzeba dobrze znać warunki, to obowiązek udzielającego, żeby o tym poinformować.
Krakowscy radni PiS zgłoszą jutro uchwałę o konsultacjach w sprawie Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Co zrobić, żeby się nie skończyło tak jak w przypadku ostatnich konsultacji, gdzie niespełna 3000 krakowian odpowiedziało na pytania?
- Pomysł referendum jest dobry. Trzeba zasięgnąć opinii większej liczby mieszkańców. Obawiam się, że kampania pod hasłem „będzie fajnie” zadziała tak, że większość obywateli nie zastanowi się i powie, że chcą Olimpiady. Zostaniemy wtedy z różnymi problemami. To pytanie o to, czy Kraków będzie dawać markę Olimpiadzie a ona się odbędzie między Tatrami a Krakowem? Koszty, które będzie trzeba ponieść na utrzymanie obiektów, będą rozłożone na różne gminy? Czy może to spadnie na Kraków i sami zostaniemy z problemami?
Dobrze zrozumiałem, że pan mówi, iż referendum nie jest dobrym pomysłem, bo krakowianie mogliby odpowiedzieć „tak”?
- Tak mi się wydaje.
Czyli powinni powiedzieć „nie”?
- Powinni przede wszystkim mieć informację, jak to będzie wyglądało. Muszą wiedzieć, ile to będzie kosztowało miasto przed Olimpiadą i ile będzie kosztowało po Olimpiadzie. To trzeba rozważyć. Trzeba do tego podejść ostrożnie. Olimpiada jest promocją dla regionu, ale przyjrzyjmy się naszym możliwościom infrastrukturalnym, komunikacyjnym. Tu jest tak dużo pytań, że aż włosy się jeżą, jak się słyszy takie niefrasobliwe zdanie, że będzie zabawnie i wesoło. Tak będzie przez miesiąc.
Jest jeszcze to przerzucanie się miliardami. To nie buduje mocnych podstaw, żeby wierzyć, iż wiemy dostatecznie dużo, żeby mówić w referendum czy chcemy Igrzysk.
- Jak obserwujemy działania budowlane, to mamy wątpliwości czy nasze służby, państwo i miasto poradzą sobie z takimi inwestycjami. Czy nie będzie tak, że się je zacznie a nie będzie jak skończyć?
Prasę przeglądał Krzysztof Globisz: