„Polityka to jest gra, a nie można grać ze zdrowiem. To nie jest zadanie dla polityków. Politycy przejmują ochronę zdrowia, to jest wtedy niedobrze. Największym zagrożeniem dla obszaru medycznego jest jego upolitycznienie”. Pamięta pan, czyje to są cytaty?
- Tak, to są moje słowa.
I nadal podtrzymuje pan te stwierdzenia?
- Absolutnie.
To dlaczego Andrzej Hawranek, polityk Platformy Obywatelskiej, został szefem małopolskiego Sanepidu zamiast pani doktor nauk medycznych, która wygrała konkurs na szefową tej instytucji?
- No cóż, problem powołania powiatowych i wojewódzkich inspektorów sanitarnych jest zagadką prawną. Żeby powołać wojewódzkiego inspektora sanitarnego, muszę otrzymać zgodę wojewody, a takiej zgody na panią doktor, która wygrała konkurs (uzyskała największą ilość punktów), po prostu nie otrzymałem. Pan wojewoda wybrał drugą osobę wskazaną przez komisję konkursową czyli Andrzeja Hawranka, i przyjąłem to. Nic więcej tu nie mogę zrobić. Jedyne, co mogę jednak sprostować - chyba powinien pan powiedzieć „były polityk”, bo dziś nie jest to aktywny polityk żadnej partii; tak przynajmniej wynika z dokumentów złożonych w konkursie.
Można też powiedzieć, panie doktorze, że politykiem jest się jednak całe życie, jak już raz się wejdzie w ten świat. Czy wojewoda małopolski Krzysztof Jan Klęczar wyjaśniał, co przeważyło za tym, że to właśnie Andrzej Hawranek, a nie Ewa Wiercińska, zostanie szefem małopolskiego Senepidu? Czy pan zna powody tej decyzji wojewody?
- Wie pan, w zasadzie nie jest to konieczne i przepisy nie mówią jednoznacznie.
Ale chyba rozmawialiście.
- Tak, tak, ale przepisy nie mówią jednoznacznie, że ten wybór musi być umotywowany. Głównym motywem jest współpraca z wojewodą, ponieważ wojewódzki inspektor sanitarny wchodzi w zakres zespolonej administracji stopnia wojewódzkiego i nie mogę - działając z Warszawy - wywierać presji na lokalnej władzy, która kompletuje sobie współpracowników według swoich kryteriów. Zorganizowałem konkurs, który miał wyłonić merytorycznych, najlepszych kandydatów. I pan Hawranek w gronie tych osób się znalazł. A więc nie można podważać merytorycznej oceny kandydatów, ponieważ zarówno pan Hawranek, jak i pani Wiercińska przez tę rozmowę kwalifikacyjną przeszli. Komisja jest niezależna, nie zasiadam w niej. To jest zespół ludzi, który ocenia merytorycznie, czy osoby, które kandydują spełniają kryteria merytoryczne. Wojewoda ocenia, z kim najlepiej ułoży mu się współpraca. I takie są w tej chwili przepisy.
To po co to przeciąganie liny? Dlaczego tyle to trwało?
- A to już inna kwestia. Ale wojewódzka stacja funkcjonowała bez żadnych zakłóceń. Nie było najmniejszych problemów. Chodziło o to, żeby ten wybór był dobrze przemyślany. Weryfikowaliśmy jedynie takie elementy, jak właśnie zdolność do podejmowania decyzji. I inne rzeczy też. Bo jak pan się domyśla, sytuacja, gdzie wskazany przez komisję jako najlepszy kandydat z największą ilością punktów nie jest akceptowany, budzi pewne wątpliwości i wymaga sprawdzenia. Tak jak powiedziałem, myśleliśmy...
Czyli trwała po prostu procedura sprawdzania, tak?
- Trzeba było się upewnić, bo pan Hawranek długo nie pracował. Owszem, miał w swoim życiorysie zawodowym okres pracy w inspekcji sanitarnej, jednak potem miał przerwę.
Kilkanaście lat temu był dyrektorem ekonomicznym w małopolskim Sanepidzie, tak?
- No właśnie. Natomiast pani Ewa Wiercińska jest aktualnie powiatowym inspektorem sanitarnym w Krakowie. W związku z tym tu były też sprawdzane elementy związane ze zdolnością do podejmowania decyzji. Wiadomo, że wojewódzki inspektor sanitarny ma znacznie większy zakres działań niż powiatowy, więc chodziło też o to, żebym był pewny, że - oprócz współpracy z wojewodą - będę miał również partnera w kontekście nadzoru merytorycznego. Mogłem już tylko powołać wskazanego przez wojewodę kandydata. Taka jest procedura i tego nie przeskoczymy, chyba że zmienimy ustawę o inspekcji sanitarnej.
Finanse dla wojewódzkich i powiatowych stacji Sanepidu zapewnia wojewoda. To był przedmiot jakichś negocjacji czy nacisków ze strony lokalnych polityków? Czy pieniądze grały jakąkolwiek rolę, skoro to wojewoda je daje?
- Nie, nie, w ogóle nie było rozmów na takim poziomie. Jeszcze raz powtórzę - wojewoda jest dzisiaj dysponentem finansów dla powiatowych i wojewódzkich stacji i w tym zakresie to jest jedyna osoba, która decyduje. I nawet jeżeli jest taka sytuacja, że ja oczekuję, czy wskazuję konieczność wydatkowania dodatkowych środków (na przykład na jakieś inwestycje w powiatowej czy innej stacji), to i tak wojewoda finalnie realizuje to z własnego budżetu. Nie ma wątpliwości, że dobra współpraca moja z wojewodą też jest bardzo ważna, bo ja zlecam zadania, decyduję o tym, jakie zadania realizują stacje, ale finansuje to wojewoda. Jeżeli między nami byłyby jakieś problemy i współpraca nie byłaby dobra, mielibyśmy kłopot, prawda? Proszę absolutnie nie doszukiwać się żadnych negocjacji czy zawiłości. Po prostu rozmawiamy o tym, jak obsadza się stanowisko i jakie są zasady.
Rozumiem, że poprzednie zasady były zupełnie inne i część ludzi przyzwyczaiła się, że mianowano różnych urzędników według uznania. W inspekcji sanitarnej stawiam na merytorykę i stąd są konkursy.
Pana zdaniem te konkursy w małopolskim Sanepidzie mają nadal sens? Mimo, że wygrała inna kandydatka, a inny kandydat został wybrany przez wojewodę?
- Oczywiście. To jest trochę tak: ma pan dwóch absolwentów uczelni, jeden się dostaje, drugi nie; nie zawsze dostaje się ten, który uzyskał większą liczbę punktów na egzaminie. Tutaj nie ma takiej sytuacji.
Gdyby pan Hawranek nie przeszedł tej procedury komisji, nie odpowiedział na pytania i nie uzyskał odpowiedniej liczby punktów, a jednak został wybrany, wtedy moglibyśmy mówić, że konkurs nie ma sensu. Tu sytuacja jest taka, że szefem zostaje jeden ze wskazanych przez komisję kandydatów. Akurat w tym przypadku nie tworzy to wrażenia, że konkursy są niepotrzebne. Wręcz przeciwnie: gdyby został mianowany ktoś spoza konkursu, moglibyśmy powiedzieć, że doszło do nieprawidłowości, że to konkursy nie mają sensu. Ale tu mamy sytuację zupełnie inną. Wszystkie te osoby stanęły do konkursu, były kandydatami. Wybrano spośród trzech osób, wybrał wojewoda. Ja ten wybór muszę uszanować.