Czy koniec tego roku to rzeczywiście data graniczna, kiedy skończą się pełne możliwości obronne Ukrainy?
Absolutnie nie. Zdolności obronne Ukrainy z jednej strony rzeczywiście bardzo zmalały albo maleją głównie za przyczyną braku żołnierzy, których trzeba rotować. Drugi, ważnym problemem jest zmęczenie wojną i pewien stan zbiorowego odczuwania tego wszystkiego, co pozostawiła ta wojna po trzech latach. Natomiast Ukraina równolegle ma dwa wielkie atuty. Pierwszym atutem jest doświadczenie wojenne. Dzisiaj to jest państwo najbardziej doświadczone pod tym względem w Europie. Tego nie można lekceważyć, ponieważ Ukraińcy są po prostu zahartowani, ale nie w walce typu ćwiczenia na poligonie albo nawet operacja pokojowa w Afganistanie. To jest prawdziwa wojna i Ukraińcy przeszli tę wojnę w setkach tysięcy żołnierzy, którzy brali w niej udział, bo jednak jacyś byli rotowani. Drugim wielkim atutem są wojska dronowe, czyli doświadczenia Ukrainy, które zaowocowały stworzeniem całego przemysłu dronowego. Dzisiaj Ukraina zastępuje żołnierzy robotami, bo tak można nazwać samolot bezzałogowy, czyli popularny dron. Tu Ukraińcy mają coraz więcej sukcesów. Mają drony nie tylko rozpoznawcze, ale także uderzeniowe i one atakują cele rosyjskie daleko od granicy, czasami nawet kilkaset kilometrów. W związku z powyższym Ukraina staje się bardzo istotnym państwem w Europie pod względem przygotowania do działania w powietrzu samolotami bezzałogowymi. To czyni ten obraz Ukrainy zróżnicowanym: z jednej strony wymęczonego wojną państwa, ale z drugiej strony państwa, które nie daje za wygraną, doskonali się, poprawia zasady sztuki wojennej w sensie praktycznego jej stosowania i także stawia na to, co jest przyszłością wojen, czyli zastępowanie żołnierzy bezzałogowcami. Może w przyszłości to będzie sztuczna inteligencja.
Jak ważna jest rola Amerykanów w tych innowacjach wojskowych? Wszystkie licencje, szkolenia, również sprzęt – tutaj Amerykanie bardzo pomogli przez te ostatnie trzy lata. Co by było, gdyby przykład ta pomoc była ograniczona, o czym się mówi?
Pomoc amerykańska ma znaczenie głównie ze względu na dostarczanie środków pola walki od pierwszych dni, najpierw krótkiego zasięgu, potem średniego zasięgu, wreszcie i dalekiego zasięgu, bo tak niektórzy nazywają te pociski ATACMS. To jest oczywiście bardzo istotne. Również duże znaczenie ma działanie doradcze, eksperckie, także szkoleniowe, mówimy o szkoleniu chociażby pilotów na samoloty F-16. To wszystko jest bardzo istotne, ale równie istotne było wsparcie państw europejskich: Niemiec, Wielkie Brytanii, Francji, Polski i jeszcze wielu innych. To jest zbiór różnego typu wsparcia o charakterze militarnym i tutaj wysiłek państw zachodnich był ogromny. Ukraina w krótkim czasie, to są tylko trzy lata, musiała się zmierzyć z zupełnie innym przygotowaniem do stosowania nowoczesnych środków pola walki Czołg Leopard czy czołg Abrams to coś zupełnie innego niż T-72, a wyrzutnia Grad, czyli dawna Katiusza, to jest zupełnie coś innego niż HIMARS. W tej wojnie Ukraińcy sami musieli używać środków pola walki, które otrzymała Ukraina od państw zachodnich, a nawet w państwach zachodnich żołnierze musieli być do tego szkoleni miesiącami, a czasami latami.
Innowacje, technologie to największa w tym momencie przewaga wojsk ukraińskich nad rosyjskimi?
Dzisiaj trudno powiedzieć o wielkiej przewadze, ponieważ Rosjanie także się doskonalą. Natomiast ta przewaga jest ewidentna i środki pola walki i urządzenia, uzbrojenie dostarczane przez Zachód, szczególnie obrona powietrzna, Patrioty, ale nie tylko, to wszystko, co dali Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy, Polacy, bo Piorun to przecież środek Polski, to wszystko znacznie przewyższało nie tylko potencjał posiadany przez Ukrainę, ale także pod względem jakości przewyższało to, czym dysponowała Federacja Rosyjska. To w dużym stopniu zdecydowało o możliwościach Ukrainy, o tym, że udawało się jej powstrzymać agresję w różnych etapach, w różny sposób. Miało to wpływ na skuteczność działań ukraińskich.
Pan mówił o morale a także o zasobach ludzkich Armii Ukraińskiej. Już obniżono z 27 do 25 lat wiek poborowy. Teraz pojawił się specjalny program na Ukrainie przeznaczony nawet dla osiemnastolatków. Mimo, że Ukraina ma blisko milion żołnierzy, to jest w tym momencie duży problem, że te zasoby się kończą?
To jest błąd przede wszystkim. Tak oceniam całą tą ustawę o mobilizacji. Świetna ustawa, niestety bardzo późno uchwalona po dużych zmaganiach politycznych pomiędzy Werchowną Radą, czyli parlamentem, a prezydentem. W momencie, kiedy już została uchwalona i kiedy naprawdę możemy ocenić treść tej ustawy jako bardzo dobrą, jej stosowanie było fatalne. Dzisiaj pomimo tej dobrej ustawy Ukraina nie jest w stanie zmobilizować odpowiedniej liczby poborowych. Rozwija się tam coś, co nazywamy korupcją i to na wielką skalę, ucieczka od od armii. Również ten problem wieku oceniam negatywnie i od początku tak się wypowiadałem na łamach różnych portali czy w mediach, ponieważ 27 lat, które miała Ukraina wcześniej, to był próg za wysoki, wszędzie na świecie, gdzie są prowadzone wojny, swoich państw bronią młodzi ludzie przede wszystkim.
Prezydent Zełenski zawsze mówił, że demografia go trzyma i to jest największy problem.
To jest tłumaczenie dla państw zachodnich. O tym zadecydowały w moim przekonaniu względy polityczne. Od początku było wiadomo, że obniżenie do 25. roku życia nie wystarczy na zmobilizowanie odpowiednich sił. Ukraina chciała zmobilizować w ciągu jednego roku 600 tysięcy, a udało się zmobilizować ponoć 200 tysięcy. To podaje według źródeł ukraińskich. Amerykanie wpadli na coś, o czym ja mówiłem od pierwszego dnia wprowadzenia tej ustawy, czyli że trzeba zrobić tak jak w Europie, od 18. roku życia, bo nie ma innego wyjścia. Nawet jeżeli oceniamy, że te 18-latki to są jeszcze dzieci, to po prostu jest jak jest. Tak jest w państwach Zachodniej Europy, że mobilizuje się ludzi po skończeniu 18. roku życia. Ukraina do tej pory sobie z tym nie poradziła. Dzisiaj próbuje to zastąpić programem kontraktowej służby dla chętnych, niektórzy skończyli 18 lat, ale wojna już ma się ku końcowi, a tych sił jest wciąż za mało. W związku z powyższym uważam, że to był błąd.
20% terytorium Ukrainy jest w tym momencie zajęte przez Rosjan. Czy jest możliwy jakiś realny odpór i ponowne zajęcie przez Ukraińców tych ziem?
Obecnie nie ma żadnych takich szans, ponieważ Rosja po pierwsze ma zbyt dużą przewagę na wschodzie Ukrainy, a po drugie nie widać żadnych sił ani na zachodzie, ani takich możliwości w Ukrainie, żeby odeprzeć na linii frontu sięgającego co najmniej dwóch, a w pełni nawet czterech obwodów. Front musiałby liczyć kilkaset kilometrów. Nie ma w ogóle o czym marzyć. Ukraina nie poradziła sobie w 2023 roku z kontrofensywą w jednym obwodzie.
Natomiast Ukraina ma pełne szanse na dalszą obronę i na kontynuację tej wojny. Potwierdza to deklaracja państw europejskich, które przygotowują pakiet wsparcia i to za 20 miliardów euro. Tam będą drony, pociski artyleryjskie, amunicja, obrona powietrzna. To jest ważny sygnał, który pokazuje, że Europa nie opuszcza Ukrainy i że Ukraina powinna jeszcze zrobić wszystko, aby mobilizować się, aby szkolić żołnierzy i wykorzystać to wsparcie, które jest jej przesyłane.
Czyli jeżeli rozmawiamy o rozejmie to rozmawiamy o tej sytuacji, która jest teraz i zamrożeniu tego konfliktu właśnie w tej formie. To znaczy to 20% jest nie do uratowania.
Sądzę, że tak to trzeba ocenić. Te cztery obwody i Krym są nie do uratowania. To wynika nie tylko z przewagi na polu walki, to wynika z przewagi demograficznej także, ponieważ od 2014 roku Rosjanom i rebeliantom prorosyjskim z tego terenu udało się wyczyścić te cztery obwody z ludności nastawionej proukraińsko. Wyjechało bardzo dużo ludzi, część ludzi była szykanowana, męczona, dręczona przez tych, którzy byli nastawieni prorosyjsko albo wręcz działali na usługach Moskwy i dzisiaj sytuacja jest korzystna na terenie tych czterech obwodów, a przynajmniej dwóch – ługańskiego i donieckiego – także ze względu na to, że tam mieszkają w dużym stopniu obywatele nastawieni prorosyjsko. Trzeba mieć taką świadomość, że to jest kwestia nie tylko pola walki i nie tylko czołgów, rakiet czy transporterów. To jest także w znacznym stopniu kwestia wspierania żołnierzy rosyjskich przez miejscową ludność.