Każdy ma prawo do własnej opinii, ale nie do własnych faktów

- mówił amerykański dyplomata, ambasador USA przy ONZ Daniel Patrick Moynihan w rozmowie z "Newsweekiem" w sierpniu 1986 roku.

A naginanie albo tworzenie faktów, pseudofaktów, wyłącznie medialnych, to tworzenie fake newsów. Fałszywych wiadomości, czyli sfabrykowanych informacji, które naśladują treść mediów informacyjnych pod względem formy, ale nie pod względem procesu zbierania informacji lub intencji.

Fake newsy są tworzone głównie do celów politycznych, albo, jeżeli uznamy wojnę za przedłużenie polityki - wojennych. W kontekście wojny w Ukrainie to niemal codzienność.

Ostatnio w sieci pojawił się rosyjski fake news, który stworzył były deputowany partii Sługa Narodu, który zaczął ujawniać prorosyjskie poglądy, a następnie uciekł z Ukrainy Artem Dmitruk. Już podczas trwania wojny Dmitruk ogłosił bowiem, że Ukrainie zagraża nie Rosja, a prezydent Ukrainy Wołodymr Zełenski. To Rosja rzekomo chce pokoju, a w samej Ukrainie mają występować ośrodki pchające do wojny.

Podążając za tą myślą, to nie Rosja napadła na Ukrainy, tylko Ukraina "napadła się Rosją" sama w jakiś sposób. Według Dmitruka w kraju panuje dodatkowo terror Zełeńskiego, w efekcie to nie działania Putina zagrażają istnieniu Ukrainy, a a działania prezydenta Ukrainy. Więc rosyjska propaganda próbuje przekonać Ukraińców, że winę za trwającą wojnę i mordowanie jej obywateli ponosi wyłącznie Zełeński.

Nie ma co ukrywać, że począwszy od 24 lutego 2022 roku władze Ukrainy wdrażają szereg działań mających na celu ochrony ludności cywilnej przed armią rosyjską. Poza tym to Ukraina została zaatakowana przez Rosję, a cywile są zabijani przez rosyjskie wojsko, a nie terror Zełeńskiego. Ale tego typu fejk newsy, zresztą bardzo kompatybilne z rosyjską narracją na temat wojny, tworzą się co chwilę.