Rzeczniczka Praw Dziecka rekomenduje przesunięcie o rok wejścia do szkół obowiązkowej edukacji zdrowotnej, która ma zastąpić wychowanie do życia w rodzinie. Według rzeczniczki nauczyciele powinni się lepiej przygotować do tego przedmiotu. Kto ma uczyć edukacji zdrowotnej w Małopolsce?
- Będą to nauczyciele przygotowani. Kwestia, którą podnosi pani rzecznik, jest do rozważenia. Ja nie jestem od takich rozmów, to ministerstwo. Edukacja zdrowotna jest potrzebna. Wychowaniem zajmują się rodzice, edukowaniem szkoła. Rodzice nie mają wiedzy na temat cyberprzestępstw, hejtu, problemów psychicznych, psychologicznych, zdrowotnych, odżywiania i tak dalej.
Słyszę, że tego mogą uczyć wf-iści. Rzeczywiście?
- Mogliby, gdyby dotyczyło to pewnej części tematów. Jest rozważane takie niezbyt szczęśliwe rozwiązanie, czyli zbiorowe prowadzenie. Każdy prowadzi zajęcia o tym, na czym się zna. Trzeba przedyskutować to z panią rzecznik. Pracują nad tym zespoły. Nie ma jednak na co czekać. Możliwa jest kwestia przełożenia treści. Prowadzą to osoby przygotowane. Następne treści mogą wejść później. Są przygotowane darmowe studia podyplomowe dla nauczycieli, którzy w związku ze słabą demografią, czują się zagrożeni.
Gdyby to było takie proste, to by tych studiów bezpłatnych podyplomowych ministerstwo nie organizowało.
- Słusznie pan zauważa. Darmowe, więc jest zachęta. Do tego to szczególne zaproszenie.
Nadal do pani płyną protesty tych, którym nie podoba się ten komponent poświęcony edukacji seksualnej? Mówiła pani kiedyś, że to w Małopolsce wpłynęło najwięcej tych protestów.
- Wpływają czasami maile. Jeśli osoba się podpisze, odpowiadamy. Zwrócę uwagę na komponent seksualny, który urasta do humbuka. Trudno powiedzieć, co to jest. Wszystkie treści w edukacji zdrowotnej, były w poprzednim przedmiocie – przygotowanie do życia w rodzinie, ale to jest ujęte nowocześnie. Jako osoba starsza powiem, że z badań wynika, iż mówienie o szyjce macicy nie wpływa na rozwój skrzywionych zachowań seksualnych. Antyszczepionkowcy się też włączają. Szczepienie dziewczynek i chłopców zapobiega tragediom. Ludzie, mamy XXI wiek. Australia przez to przechodzi i skutecznie spada u nich zachorowalność, a my terminem „szyjka macicy” mówimy, że dzięki temu zachęcamy do przedwczesnej aktywności seksualnej. To mit.
Jeśli chodzi o szczepienia przeciwko HPV to wciąż niewielkim zainteresowaniem cieszy się ten program.
- 35% zaszczepionych jest w Nowym Targu.
Jeszcze mamy protesty związane z ograniczeniem liczby lekcji religii, no i oczywiście niewliczaniem religii do średniej. Polską szkołę w 2025 roku czeka rewolucja obyczajowa?
- To nie jest rewolucja obyczajowa. Te procesy już się dzieją. O czym mówię? O laicyzacji. Część katolików nie chce też uczestniczyć w tematach prowadzonych tak, jak się je oferuje. Są szkoły, gdzie nie ma chętnych na religie, są takie, gdzie 50% osób chodzi. Małopolska jest wyjątkiem. Konserwatyzm powoduje, że zainteresowanie jest znacznie większe. Trzeba do tego podejść elastycznie.
Jak to może być w Małopolsce? Trudno wyrokować przed 1 września, ale...
- Musi być najpierw podpisany dokument. Rozwiązań jest sporo. Jeden z wójtów twierdzi, że jak wejdzie jedna godzina, on ufunduje drugą. Zobaczymy, co będzie. Poczekajmy na rozwiązania prawne. Tu jest spór na argumenty.
W jakich nastrojach nauczyciele rozpoczynają rok 2025? W kontekście podwyżek na poziomie inflacji, braków kadrowych, a także zapowiedzi zamykania szkół, m.in. w Małopolsce na Sądecczyźnie?
- Nastroje nauczycieli są trudne. Są wyczerpani, przemieleni przez chaotyczne zmiany ostatnich lat. To się ciągnie od likwidacji gimnazjów, przez strajk z 2019 roku i totalne odrzucenie postulatów nauczycieli. Jestem za tym, żeby nauczyciele dostali znacznie wyższe podwyżki. To tylko wyrównanie inflacyjne. Oni nie tylko na to zasługują, ale finanse przyciągają do zawodu. Mamy negatywny nabór do zawodu. Są fantastyczni ludzie, ale na granicy wytrzymałości. Wracają emeryci, nieraz fantastyczni. Jest jednak różnie. Żeby zawód uatrakcyjnić, trzeba podnieść znacząco pensje. Myślę, że to sytuacja o tyle zagmatwana i trudna, że zmagamy się z procesem odwrotnym. Ten proces to dramatyczny spadek liczebności dzieci. Brutalna demografia, gdzie rok do roku ubywa skokowo dzieci. Powiedział pan o likwidacji na Sądecczyźnie. To nie tylko tam. To procesy wieloletnie. To cała Polska. W tamtym roku moja koleżanka, prowadząca przedszkole w Ursynowie mówi, że ta dzielnica ma problemy, żeby zapewnić ofertę przedszkolną - coś się dzieje. Mamy takie szkoły w Małopolsce, że jest czworo uczniów. Szkoła kosztuje organ prowadzący 500 tysięcy złotych. Nie mówię o stronach politycznych, chociaż likwidacje są źródłem konfliktów i okładania się radnych i rodziców.
I wymiar społeczny dla tych mikrospołeczności.
- Tak. Jak jest szkoła, która ma klasę 1, 2 i 3, czyli jest już ograniczona forma organizacyjna i ma jedną klasę. Co my, co włodarz ma zrobić? Samorządowcy o tym rozmawiają. Skóra cierpnie. Są puste szkoły, a budynki wyremontowane kilka lat temu.
Audyt w kuratorium już się zakończył? Przed kilkoma tygodniami było głośno o kilometrówkach kurator Nowak. To koniec tych kontroli po poprzednikach?
- Audyt był pana wojewody. On się zakończył przyjęciem protokołu w kwietniu. Sami zgłosiliśmy tam pewne problemy. Audyt sam nie szuka, aktywną stroną jest osoba kontrolowana.
Kilometrówki wyszły kilka tygodni temu.
- Tak. Wyszły. My to kilkanaście tygodni sprawdzamy zanim coś się dozbiera. Jestem wzywana na policję, składam wyjaśnienia. Osoby, które się pojawiły w kontekście różnych wydarzeń, nie są oskarżone. Są przepytywane, dlaczego ktoś jeździ po Polsce bez delegacji, tankuje w Biłgoraju, gdy nie ma śladu w dokumentach. Mamy na tapecie Japonię…
Chodzi o wizytę kurator Nowak w Japonii.
- Tak. Tam urzędnik niskiego szczebla, bo kurator nie jest wysokim szczeblem, jeździ w podróże zagraniczne, prowadząc porozumienia bez upoważnień. To przekroczenie kompetencji.
Mamy ferie za dwa tygodnie. Ministerstwo Edukacji chce w przyszłym roku inaczej podzielić zimowy wypoczynek. Nie na cztery, lecz na trzy tury. Będzie to miał jakiś wpływ na procesy edukacyjne?
- Bardzo pożądana zmiana. Jako wieloletnia dyrektor szkoły miałam problem co trzy lata, że ferie zaczynały się w połowie stycznia po tygodniowej przerwie grudniowej. Ledwo co przyszły dzieci, już odchodziły. Ten problem jest znany zachodnim systemom. Stąd propozycja do rozważenia – tydzień w listopadzie. Płaczą jednak właściciele orczyków. Musimy ferie dostosowywać do wyciągów? Bez przesady. Dzieci i odsapnięcie dla nauczycieli. W mojej ocenie to dobre zmiany.