Zapis rozmowy Jacka Bańki z małopolską kurator oświaty, Gabrielą Olszowską.

W pani ocenie kończący się rok szkolny - z wielkimi zmianami politycznymi w tle – był przełomowy dla polskiej edukacji? Były takie nadzieje.

- Jest przełomowy, ale to pół roku szkolnego. To, co jest najciekawsze, to zmiany. Zmiany w szkolnictwie zachodzą skokowo. Pierwsza zmiana większa to będzie przełom sierpnia i września.

O czym pani mówi?

- Myślę o zmianach zachodzących z tak zwanym pierwszym wrześniem. Oświatowcy myślą według kalendarza szkolnego – HiT, wprowadzenie obowiązku szkolnego dla Ukraińców i tym podobne zmiany. Inne, głębokie zmiany są w tle. To wymaga zmian znacznie dłuższych.

Były obiecywane podwyżki dla nauczycieli. W pani ocenie dzisiaj nauczyciele zarabiają godnie?

- Nie zarabiają godnie. To nie są te pieniądze, które nauczyciele powinni otrzymywać. To zawód specjalny. Powinien mieć wysokie wymagania. Są takie oczekiwania, ale pieniądze jeszcze są za małe. O tym zresztą politycy partii rządzącej i rząd mówią.

W przyszłym roku płaca minimalna przekroczy 4600 zł. Goła płaca początkującego nauczyciela to 4900 zł. To wystarczająca zachęta by absolwent studium pedagogicznego UJ poszedł do pracy do szkoły?

- To nie są wystarczające pieniądze. Niektórzy pójdą do pracy. Jest zjawisko odchodzenia młodych z pracy. Oni uważają, że to zawód tak wyczerpujący... On taki jest. Dlatego ma specjalnie ułożony urlop, zwany wakacjami. To dwa miesiące na zregenerowanie sił psychicznych. Jest zmęczenie kontaktem z drugim. Wrócę do pana słów. Jakbym mogła, zapłaciłam nauczycielom dwa razy tyle.

Jak słyszymy, nawet dla studenta studium pedagogicznego praca w szkole to drugi wybór. Jak się nie uda w jednym miejscu, pójdę do szkoły. Co trzeba zmienić? Pieniądze?

- Pieniądze to bardzo ważny czynnik. Drugi to obraz medialny nauczyciela. Będąc w radiu, trzeba powiedzieć, że od lat 90. powstał negatywny medialny obraz nauczyciela. Były reklamy „od czapy”. Jest wielu nowocześnie pracujących ludzi, którzy mają świetne sukcesy. Pan jednak wie, że lepiej sprzedaje się złe. Nasze błędy są łatwe do wytknięcia.

W ciągu ostatniego roku szkolnego udało się zrobić choć jeden krok do odbudowy prestiżu zawodu nauczyciela?

- Udało się. Jest jedna rzecz. Na pewno nie ma takiej metody pracy jak kontrola. Ona musi być, ale jest kontrola i kontrola. Były kontrole mrożące. Ja dostałam dokument z ministerstwa, gdzie okazuje się, że niektóre szkoły miały kilkanaście kontroli, bo ktoś się pokazał ze znakiem protestu z wykrzyknikiem.

Związkowcy z ZNP domagają się połączenia płacy nauczyciela ze średnią w gospodarce narodowej. Projekt trafił do Sejmu i utknął. Co się dzieje? Nie ma woli politycznej?

- Pan mnie pyta o sprawy polityczne. Jestem obserwatorem. Wybrana jestem na tę funkcję, bo nie przynależę do żadnego środowiska. Mam swoje poglądy, ale obserwuję politykę przez telewizor. Trzeba pytać polityków z większości parlamentarnej.

Pani podpisałaby się po takim rozwiązaniem?

- Tak. Jak chodzi o nauczycieli, jestem po ich stronie. Nie akceptuję jednak błędów. Jestem po stronie dyrektorów, szkół, nauczycieli. Jak mówimy jednym głosem, więcej zyskają dzieci i rodzice. Przez to też całe społeczeństwo.

Jutro związkowcy spotykają się w MEN z przedstawicielami resortu. Mówią, że pieniądze to nie wszystko. Jest też kwestia awansu zawodowego i szkolenia nauczycieli. Politycy sypnęli groszem i zapomnieli o reszcie?

- Awans zawodowy został tak zagmatwany niemożliwie… Nałożyły się dwie procedury, które miejscami się wykluczają. Trzeba to ułożyć na nowo. Muszę głęboko czytać przepisy, żeby porządki mi się nie myliły. Szkoleniom chce się przypatrzeć ministerstwo przez pryzmat skuteczności tychże szkoleń w odniesieniu do wyników egzaminacyjnych. Taką zależność chce badać. Ja uważam, że nauczyciele się szkolą, ale nie zawsze są to dobre szkolenia. Jakbym znalazła kogoś, kto uruchomi środki unijne na przykład na przeszkolenie województwa z nowoczesnego oceniania, to ja wchodzę w projekt. Oczywiście jak nie będzie jakiegoś polityka naprzeciwko mnie, który powie, że się nie nadaję. To zresztą usłyszałam niedawno.

Mamy decyzję o jednej godzinie religii w szkole od roku szkolnego 2024/2025, wspomniany HiT, kwestię zadań domowych. To istotne zmiany dla polskiej edukacji?

- To są ważne rzeczy. Można dyskutować o metodach wprowadzenia. Mamy artykuł 12 Karty Nauczyciela. On mówi, że nauczyciel może pracować dowolnymi metodami, pod warunkiem że są one aktualne od strony nauk psychologicznych. Jest cała gama zastrzeżeń co do zadań domowych. One nie są skuteczne i zamęczają. Problem jest taki natychmiast, że dziecko bez zadań domowych siedzi w komórce. To jednak kwestia wychowania w domu, jak dziecko zająć. Okazuje się, że liczba zadań, które nie są do końca przemyślane i polegają na wypełnianiu ćwiczeń, to uczy tylko tego. Żeby zadanie było rozwijające, musi rozwijać jakiś problem. To można przenieść na lekcje. Tak się dzieje. Niektórzy nauczyciele podkreślają, że trzeba utrwalać. Ja ponad 20 lat nie zadawałam zadań domowych, z wyjątkiem jednego typu, czyli wypracowania. Teraz ma pan inny problem. Napisze mi to sztuczna inteligencja i co?

Chce pani powiedzieć, że gruntowne zmiany wymagają czasu, a niektóre szybko się wprowadza?

- Mniej więcej.

Od 1 września obowiązkiem szkolnym zostaną objęte dzieci uchodźcze. Żeby otrzymać 800 plus, trzeba będzie zapisać dziecko ukraińskie do szkoły lub przedszkola. Minister Mucha mówi, że około 750 tysięcy dzieci z Ukrainy jest poza systemem. Związkowcy liczą, że w Małopolsce może to być 16 tysięcy. Co nas czeka 1 września? 16 tysięcy osób spoza systemu trafi do szkół?

- Mamy miejsca w szkołach. Może nie będą to licea z pierwszej dziesiątki, ale mamy miejsca w szkołach podstawowych. Widać niż. To czas, który warto poświęcić. To zapowiedź pewnych procesów europejskich związanych z wchodzeniem innych grup kulturowych. Trzeba to przećwiczyć. Dwa lata wojny na Ukrainie pokazują, że polska szkoła reaguje dobrze. To były oddolne pomysły wielu nauczycieli. Należy to wykorzystać.

Dodatkowe szkolenia dla nauczycieli i asystentów?

- Jak najbardziej. Trzeba to wykorzystać. Część już mamy. Trzeba uważać na taki proces, że dochodzi do likwidowania stanowisk asystentów kulturowych, pewnie ze względów finansowych. Trzeba to zatrzymać.