Zapis rozmowy Rafała Nowaka-Bończy z posłem PiS, Filipem Kaczyńskim.

Do jakiej frakcji pan należy? Do kogo panu bliżej? Beaty Szydło czy Ryszarda Terleckiego?

- Jarosława Kaczyńskiego. Jestem człowiekiem PiS. Bez wątpienia do lidera jest mi najbliżej.

Tak myślałem, że pan w ten sposób odpowie. Zapytam o to, co pan powiedział kilka miesięcy temu w Radiu Kraków. „W sytuacji gdy dochodzi do zdrady, gdy grupa osób stawia własny interes ponad interesem partii, konieczne są twarde decyzje. Trzeba oddzielić ziarno od plew”. Ziarno to byli ludzie Ryszarda Terleckiego, konkretnie Łukasz Kmita. Plewy to  ludzie Beaty Szydło, którzy blokowali wybór Kmity na marszałka. Ostatecznie plewy wygrały. To było dawno, ale ma chyba wciąż konsekwencje dla wewnętrznych sporów w partii. Pytam o premier Beatę Szydło. To prawda, że ona jest wypychana z partii i jej kierownictwa?

- Ta interpretacja moich słów nie jest do końca trafna. Ja w tym kontekście mówiłem, że patrząc na interes partii, nie powinno dochodzić do takich sytuacji, że jak prezes PiS podejmuje pewne decyzje, które są zapisane w statucie naszej partii… Jak ktoś decyduje się na start z list lub jest członkiem partii, musi statutu przestrzegać. O to mi chodziło. Wiemy, ile wizerunkowo nas to kosztowało. Nie było to korzystne.

Nie zmienia to faktu, że ludzie, którzy to blokowali, byli ludźmi Beaty Szydło.

- Nie wejdę w tę retorykę, którą pan próbuje narzucić.

Beata Szydło jest wypychana z partii?

- Nie odczuwam tego. Pani premier Szydło to bez wątpienia osoba, która zrobiła wiele dobrego dla partii, była premierem. Doprowadziła do naszego pierwszego zwycięstwa po dłuższym czasie. Była twarzą pierwszej zwycięskiej kampanii prezydenta Andrzeja Dudy. W następnej kolejności w wyborach parlamentarnych. To osoba zasłużona. należy jej się duży szacunek. Jest dalej wiceprezesem partii.

Napisała niedawno na platformie X: „jeśli tak bardzo nie chcecie mnie w kierownictwie PiS, powiedzcie to publicznie, nie biegajcie anonimowo szeptać dziennikarzom. Odwagi panowie”.

- Dziennikarze lubią wyciągać takie…

Sama napisała, nikt tego nie wyciągnął.

- Tak, ale tworzenie takich historii, że są wielkie konflikty… Nie jest tajemnicą, że nawet w rodzinie są różnice zdań, dochodzi do kłótni.

Jeszcze jeden wpis pani premier: „to nie może być prawda, ktoś musiałby stracić kontakt z rzeczywistością, żeby dymisjonować Michała Drewnickiego”. To po tym, jak Michała Drewnickiego zastąpiła Barbara Nowak. Kto stracił ten kontakt z rzeczywistością?

- Doszło do zmiany warty. Ja to tak określam.

Zmiana warty to zwykle wtedy, gdy młodsze pokolenie zmienia starsze. Tu było na odwrót.

- Różnie. Do kwestii wieku podchodzę zawsze tak, że wiek późniejszy jest też cenny. Idzie za tym doświadczenie. Mówię to jako osoba młoda, więc może powinienem mówić, że ważna jest młodość i energia. Jedno i drugie jest ważne. Jest decyzja, że dla Krakowa potrzebna jest taka zmiana. Były argumenty o wyniku wyborczym, w Krakowie nieco gorszym. Może czasem orzeźwienie jest potrzebne. Nie oceniam źle pana Drewnickiego. Znam go od lat. To bardzo dobry, energiczny i młody człowiek.

Beata Szydło jest rozważana jako kandydatka na prezydenta? Długo się o tym mówiło, ale teraz prezes Kaczyński mówi raczej o kandydatach w rodzaju męskim.

- Jeżeli chodzi o wybór kandydata na prezydenta, jest specjalne gremium w PiS, które ma wytypować osobę. Kto to będzie? Nie wejdę dziś w tę dyskusję. Mamy takie zaplecze jako największa partia w Polsce, że kandydat będzie. Co do nazwisk i kandydatury premier Szydo… To osoba z doświadczeniem…

Mówił pan, że była twarzą wygranej 9 lat temu...

- W 2015 roku. Tak jest.

Wrócę do wyborów. Sam prezes podaje kilka teoretycznie możliwych nazwisk. Kilka razy mówił o Tobiaszu Bocheńskim, Zbigniewie Boguckim, Karolu Nawrockim. Ostatnio też mówił o tajemniczym, nieznanym kandydacie, o którym wie tylko on i ścisłe grono jego współpracowników. On może się objawić w przyszłości. Młody, przystojny, niezamieszany w afery, z Małopolski, ze znaczącym nazwiskiem. Może to pan?

- Dziękuję za docenienie. Mówiąc poważnie, nie mam takich ambicji. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek oferował mi takie stanowisko. Wracając do Krakowa i Małopolski… W roku 2014 byłem w hali Sokoła, gdy prezes Kaczyński bez zapowiedzi wskazał Andrzeja Dudę jako kandydata na prezydenta. Mało kto w to wierzył. Patrzyliśmy na tę kandydaturę z niedowierzaniem, ale jednak udało się mocno zmobilizować wszystkie frakcje i siły w PiS. Była wygrana. Życzę Polsce, żeby prezydent stał w kontrze do tych fatalnych zmian, z którymi musimy się borykać w Polsce.

Wróciłem z urlopu. Przez dwa tygodnie byłem odcięty od polityki, nie czytałem, nie oglądałem, byłem poza granicami. Wracam, włączam telewizor i kolejna afera wielomiliardowa PiS. Kiedy przestaną wypadać wam trupy z szafy?

- Dobrze, że pan o tym mówi. Pokażę przykład manipulacji. Pan to nazwie najnowszą aferą. Donald Tusk zarzucił premierowi Morawieckiemu, że 14 miliardów zostało skradzionych. Jak wygląda prawda? Te spółki, które miały być założone wczoraj lub chwilę przed tym…

Wyjaśnijmy. Tydzień przed złożeniem urzędu w tajemnicy premier Morawiecki zobowiązuje państwo do zakupu amunicji za 12 miliardów wobec konsorcjum składającego się z przedstawicieli państwa i trzech, prywatnych spółek, z których żadna nie miała doświadczenia w produkcji amunicji.

- Teraz panu pokazuję prawdę. Słyszał pan o firmie Ponar Wadowice?

Nie.

- To firma założona 60 lat temu.

Czym się zajmuje?

- Jest liderem branży w produkcji hydrauliki do maszyn i zbrojenia. Ta firma, zakładając spółkę-córkę, miała uczestniczyć w tej sprawie. Drugi aspekt, o którym mówił minister Dworczyk. 51% akcji miało zostać w rękach Skarbu Państwa. To manipulacja w co najmniej dwóch aspektach.

To prawda, że prezes Kaczyński zarządził dodatkowe, obowiązkowe składki dla posłów, europosłów i senatorów? Ma to być związane z obawą o stratę dużej części subwencji wyborczej.

- Nie. Nie ma na ten moment takich głosów.

Głosy są, ale anonimowe. Podobno są głosy oburzenia posłów i senatorów, którzy mówią, że nic nie ukradli, ale muszą płacić.

- Do mnie takie głosy nie dochodzą. Nikt nie zapowiedział tego. Jak pan to poruszył, w kontekście PKW i tego, co rządzący chcą zrobić z największą partią opozycyjną, są to standardy białoruskie. Przesuwanie terminu…

Sam prezes Kaczyński pisał do Zbigniewa Ziobro, że jak dalej tak będzie, to subwencja dla PiS zostanie odebrana.

- Kwestie tego pisma zostały wyczerpane. Nie ma co wracać. Dzisiaj jest polowanie na czarownice, szukanie, przedłużanie terminu. Może coś się znajdzie.

Wczoraj się znalazło. Rządowe Centrum Legislacji i NASK – 700 tysięcy złotych.

- Dobrze. Wczoraj o tym pisałem na platformie X. Większość rządowa głosowała za przyjęciem sprawozdania z wykonania budżetu państwa w roku 2023, jeśli chodzi o Rządowe Centrum Legislacji. Mało tego, na komisji finansów publicznych nawet nie było dyskusji na ten temat. Jest na to stenogram z posiedzenia. Przewodnicząca komisji z KO pytała, czy ktoś ma zastrzeżenia.

Może wtedy nie było wiadomo, że kilka osób w RCL pobierało wynagrodzenia, pracując tylko na kampanię wyborczą szefa RCL?

- Trzeba było składać zastrzeżenia. Nie robili tego. Teraz wychodzi jakaś afera. Donald Tusk mówił o tym w maju, a w lipcu na komisji nie było zastrzeżeń. Nie rozumiem.