Sri Lanka. Wyspa Łza. To tam tym razem zaprowadzi czytelników Joanna Bator. Daleko od Wałbrzycha, miejsca akcji jej ostatniej, nagrodzonej Nagrodą Nike powieści, chociaż Wałbrzych, z którym zapowiadała definitywne rozstanie, też jest w tej nowej historii obecny.
„Znikła bez śladu” – zdanie powtarzane, medialne, sugestywne, to pretekst do opowieści. Co dzieje się z tymi, którzy przepadli? Wyszli z domu, widziały ich kamery monitoringu albo naoczni świadkowie, a potem rozpłynęli się w powietrzu i nigdy nie dali znaku życia? Prawdziwa historia młodej amerykańskiej turystki Sandry Valentine posłużyła Joannie Bator do szukania odpowiedzi na takie właśnie pytania. Na Sri Lankę pojechała razem z fotoreporterem, Adamem Golcem. Ale nie po to, żeby napisać książkę podróżniczą, reportaż śledczy czy dziennik wyprawy wzbogacony o zdjęcia. Chociaż wszystko to też tutaj znajdziemy. I jeszcze wspomnienia, autobiograficzne wątki, uwagi o sztuce pisania, wzruszenia i refleksje. Szukając śladów zaginionej przed laty dziewczyny snuje opowieść o egzotycznym miejscu, o ludziach żyjących innym tempem, o klimacie nie dającym o sobie zapomnieć. "Niejeden zresztą artysta stracił tu głowę i niejeden zwykły podróżnik został potem artystą, wielu przyjechało na Wyspę Łzę uleczyć ból złamanego serca, by wyjechać z nową tęsknotą nie do ukojenia. Są miejsca stworzone dokładnie po to, by za nimi tęsknić niezależnie od tego, czy się je kocha, czy nienawidzi".
Podróż i poszukiwania dokumentuje Adam Golec. Intrygujące, niepokojące czarno-białe fotografie nigdy nie trafiłyby do turystycznego folderu.
W radiowej bibliotece słuchamy fragmentów książki w interpretacji Ewy Kaim.
(Barbara Gawryluk/ew)