1 stycznia wejdzie w życie ustawa o rencie wdowiej, prawo do świadczenia zacznie obowiązywać od 1 lipca 2025 roku. Z tego nowego mechanizmu wdowa/wdowiec będą mogli korzystać najpierw w wysokości 15 proc. świadczenia zmarłego współmałżonka, a potem 25 proc. Jak panie oceniają te końcowe zmiany? Bo ostatecznie pieniędzy wdowcy i wdowy dostaną mniej.

 

Elżbieta Achinger: Tak, dostaną mniej. Ale warto dodać, że wreszcie po tylu latach mamy formułę zabezpieczającą finansowo tę drugą osobę, i to jest bardzo istotne. Oczywiście chcielibyśmy, żeby świadczenie było wyższe. Dobrze, że w ogóle zaczęliśmy proces przechodzenia na te kwoty, a już niedługo – wypłacania renty wdowiej.

W ostateczności taka osoba dostanie kilkaset złotych więcej. To znaczący zastrzyk finansowy?

Anna Okońska-Walkowicz: Oczywiście. Świadczenie dotyczy osób, które mają niskie dochody i taka jest jego idea. Każdy z nas, kto będzie emerytem, powinien mieć myśleć o tym, żeby nie unikać płacenia składek, wydłużyć czas pracy, szukać zajęcia na pełny etat. Wszystko po to, żeby te emerytury były wyższe. I może wtedy ci, którzy są już w zaawansowanym wieku, nie będą musieli liczyć na państwo, żeby mieć pieniądze na leki i godne życie. Pomoc nie powinna być utrzymywana zbyt długo. Ważne, żeby mieć świadomość, że kiedyś będzie się emerytem i odkładać składki.

Na tym świadczeniu najbardziej skorzystają osoby, które przed śmiercią współmałżonka zarabiają wspólnie między 7,3 tys. zł a 8,1 tys. Taka osoba dostanie maksymalnie 470 zł. O takich kwotach mówimy?

Elżbieta Achinger : Na początek. Bo powiedzmy może o jakiej mówimy grupie osób – wyliczono, że w będzie to około 2 mln Polek i Polaków. Dla budżetu państwa, w roku 2025, będzie to kwota między 3,2 mld zł a 4,2. Sporo. I dlatego mówimy o płynności dążenia do kwot wyższych. Jestem zadowolona z tego, że seniorzy – a właściwie seniorki, bo to one żyją w naszym kraju dłużej - będą mieć prawo do wyboru. Kobiety zarabiają z reguły mniej, więc dla nich wybór – wziąć świadczenie męża i część swojego czy jednak odwrotnie - będzie bardzo ważny.  

Czy pomysł, żeby świadczenie wynosiło tyle, ile płaca minimalna (dziś 4300 brutto), jest w ogóle realny?

Anna Okońska-Walkowicz: To na pewno mało. Ale pamiętajmy, że jest to system wsparcia, a nie coś, co się należy. System wsparcia dla tych, którym nie udało się zatroszczyć o siebie.

Po raz pierwszy w rządzie mamy ministra odpowiedzialnego za politykę senioralną. Dostrzegają panie już jakieś efekty pracy nowej ministry?

Elżbieta Achinger: Chwila, w której uznano, że polityka senioralna wymaga nowego urzędu, ministerstwa, była historyczna. Zespół Marzeny Okły-Drewnowicz liczył na początku 10 osób, teraz kluczowym zadaniem dla ministerstwa będzie realizacja założeń bonu senioralnego.

Słyszymy o tym bonie i go nie widzimy…

Anna Okońska-Walkowicz: Bon to znakomite rozwiązanie, dzięki któremu osoby niezamożne będą mogły opłacić pomoc da siebie. Pozwoli on rodzinom, które do tej pory opiekowały się seniorem/seniorką na zapłacenie opiekunce. Kwota bonu będzie prawdopodobnie rosła.

Elżbieta Achinger: Mówimy o systemowym rozwiązaniu wieloletniej opieki nad osobami starszymi poprzez budowanie sieci opiekuńczej. Będzie to usługa zlecona przez gminę na rzecz seniora, ale najpierw trzeba ustalić jego potrzeby, a potem przyznać opiekuna. A jego/ją  też trzeba do tej pracy przygotować. W Polsce potrzebujemy dziś 60 tys. takich opiekunów i opiekunek.