Wojsko, zdjęcie ilustracyjne, fot. Pixabay
Gościem Jacka Bańki był profesor Dariusz Kozerawski z Katedry Bezpieczeństwa Narodowego Uniwersytetu Jagiellońskiego, były rektor Akademii Obrony Narodowej, a także uczestnik misji między innymi w Afganistanie, Iraku czy Bośni.
Bezpieczeństwo w Europie. "Sytuacja jest trudna"
Rozpocznę brutalnie. Czy kiedykolwiek Rosja, wcześniej ZSRR, miała korzystniejsze warunki do tego, by uderzyć w NATO albo przynajmniej przetestować artykuł 5 Paktu Północnoatlantyckiego?
Było kilka takich momentów, kiedy Związek Radziecki i Federacja Rosyjska podejmowała próby sprawdzenia, albo nawet osłabienia Sojuszu. Ale po roku 1989, czyli po zakończeniu dwublokowego podziału świata, to takiej sytuacji jak obecnie, tak korzystnej strategicznie, takiego zbliżenia między polityką zagraniczną Stanów Zjednoczonych a Federacją Rosyjską, nie obserwowaliśmy.
Nieprzewidywalny prezydent Stanów Zjednoczonych, zerkający na Rosję, jak pan profesor powiedział. Być może wycofanie części kontyngentu wojskowego z Europy. Różna też ocena zagrożenia płynąca z Rosji w samej Europie. Być może nie będzie już nigdy większego, no tak zwanego okna możliwości dla Rosji.
Na pewno jeśli chodzi o możliwości, to pojawiła się pauza strategiczna dla Federacji Rosyjskiej, ale zobaczymy, co z niej jeszcze będzie wynikało. Z tą nieobliczalnością prezydenta Stanów Zjednoczonych proponuję, abyśmy jeszcze chwilę cierpliwie zaczekali i zobaczyli, jak to się będzie rozwijało. Wielu obserwatorów, ekspertów sugeruje, że to może być element strategii negocjacyjnej.
Stany Zjednoczone i prezydent Trump kierują się przede wszystkim interesem narodowym tego mocarstwa, w odróżnieniu od innych administracji, np. administracji prezydenta Bidena, który świetnie czuł jaką rolę w środowisku międzynarodowym powinny odgrywać Stany Zjednoczone. Jeśli chodzi o Federację Rosyjską, każde zawieszenie broni, nawet wieloletnie, na warunkach Federacji Rosyjskiej de facto forsowanych przez administrację Białego Domu, to będzie bardzo korzystna strategicznie sytuacja dla Kremla. W tym czasie Rosja będzie mogła odbudować, ale jednocześnie rozwijać swój potencjał militarny w takim celu, aby odzyskiwać utraconą strefę wpływów w latach 89-91. W związku z tym mamy bardzo trudną sytuację jeśli chodzi o bezpieczeństwo w Europie, szczególnie jeśli chodzi o Europę Centralną.
Zawieszenie broni w Ukrainie i co dalej?
Mówi się, że Rosja będzie potrzebować około trzech lat na odbudowanie swojego potencjału militarnego. Co w Europie można zrobić w ciągu trzech lat? W ramach remilitaryzacji, o której słyszymy, dzisiaj się szczyt odbywa w Brukseli.
Jeśli pan pozwoli, sprostowanie - ośrodki analityczne czy polityczne podają różne perspektywy czasowe co do zwiększenia zdolności Federacji Rosyjskiej – 3 - 5, 3 - 8, 3 - 7 lat. Tak się podaje, tego do końca nie wiemy. Blisko półtora roku temu Federacja Rosyjska de facto mocno przestawiła się, nawet jeśli chodzi o kwestie personaliów, na działania typowo wojskowe, na stopę wojenną, tak możemy to określić. Nie wiemy tak naprawdę, w jakim tempie Rosjanie mogliby się odbudować, gdyby działania militarne w Ukrainie zostały zawieszone, gdyby doszło do zawieszenia broni.
W arsenale możliwości strategicznych co do testowania wschodniej flanki Sojuszu, bo od tego musiałoby się przecież zacząć, przede wszystkim działania o charakterze hybrydowym. Wcale nie musielibyśmy mieć scenariusza związanego z pełnoskalowym konfliktem zbrojnym, on jest stosunkowo mało prawdopodobny obecnie, ale szeroka paleta narzędzi do prowadzenia działań hybrydowych. Próbkę tego mieliśmy w 2014 roku w Ukrainie, wyraźnie może zdestabilizować na przykład niektóre państwa bałtyckie albo inne państwa wschodniej flanki.
Proszę pamiętać o ogromnej dysproporcji ilościowej, jeśli chodzi o zasoby osobowe. Jeśli chodzi o żołnierzy zawodowych, aktywne siły zbrojne, to państwa wschodniej flanki mają około 453 tys. żołnierzy do dyspozycji, a z kolei Federacja Rosyjska i Białoruś, bo tak naprawdę Białoruś jest w pełni podporządkowana polityce Federacji Rosyjskiej, szczególnie tej zagranicznej, ma do dyspozycji blisko milion trzysta osiemdziesiąt tysięcy żołnierzy. Mówimy o siłach aktywnych, szybkiego wykorzystania, nie o rezerwach, czyli trzy razy więcej niż żołnierze na wschodniej flance.
Statystyki nie walczą na froncie, co udowodnili bardzo skutecznie Ukraińcy, ale bez dobrze wyszkolonych zasobów rezerwowych, których ani Sojusz, ani wschodnia flanka NATO w odpowiedniej ilości nie posiada, są to bardziej liczby na papierze i bardziej statystyki niż realnie przygotowane rezerwowe siły zbrojne. W Ukrainie kilkaset tysięcy osób zmobilizowanych bardzo skutecznie wykonało zadanie i zatrzymało pochód wojsk rosyjskich. Dlatego jeszcze dzisiaj po trzech latach Ukraina ciągle skutecznie broni się, chociaż inicjatywa operacyjna należy do Rosjan.
Manifestacja siły i zgrywanie systemów rozpoznania
Najpierw Rosja i Białoruś. We wrześniu zwykle odbywają się ćwiczenia Zapad rosyjsko-białoruskie. Jakiego mogą mieć znaczenia w tym roku?
To są ćwiczenia bardzo poważne. Bierze w nich udział od 150 do nawet ponad 200 tysięcy żołnierzy rosyjskich i białoruskich. To z jednej strony manifestacja siły i tak było od lat, ale z drugiej strony to jest zgrywanie systemów rozpoznania, dowodzenia systemów ogniowych. Tego typu ćwiczenia mogą stanowić początkowy element operacji militarnej w stosunku do państwa sąsiedniego, czyli po zgromadzeniu i sprawdzeniu, zgraniu systemów można wtedy gdzieś operować. W lutym 2022 roku koncentracja wojsk, jaka zadziała się na terytorium Białorusi, również była prowadzona pod hasłem wspólnych ćwiczeń.
Po prostu mogą zostać te wojska na Białorusi we wrześniu.
Wojska rosyjskie na Białorusi w mniejszej lub większej liczbie stacjonują w wymiarze stałym, ale oczywiście duża koncentracja sił to z jednej strony szkolenie i ćwiczenie poligonowe, ale z drugiej strony możliwość skoncentrowania znaczących sił, aby je później ofensywnie wykorzystać w zaplanowanym wcześniej kierunku działania.
Armia zawodowa nie wystarczy, by obronić państwo
Jak pan ocenia zdolności wojskowe polskiej armii? W sumie mówimy o 550 tysiącach żołnierzy, z czego 140 tysięcy to są wojska zawodowe.
Polska jest najpoważniejszą armią i największym państwem na wschodniej flance - od Finlandii po Rumunię. Problem działania potencjału i polityki Węgier i Słowacji to jest oddzielny element, który absolutnie nie wpisuje się w jedność i plany sojusznicze. Te państwa prowadzą obecnie politykę absolutnie prorosyjską.
Wracając do polskiej armii, mamy poważny kłopot jeśli chodzi o rezerwy osobowe. Mamy ich ponad 300 tysięcy, ale to są rezerwy bardzo słabo wyszkolone albo niewyszkolone. Przez wiele lat szkolenie rezerw było prowadzone, ale nie w takiej skali jak powinno. To po pierwsze. A po drugie w 2009 roku zawieszono zasadniczą służbę wojskową. W związku z tym od kilkunastu lat nie ma stałego dopływu rezerwistów wyszkolonych po służbie wojskowej.
Dzisiaj najmłodsi rezerwiści, którzy kończyli służbę w latach 2009-2010, mają blisko 36-37 lat. A pole walki to przede wszystkim bardzo trudne warunki działania. Im wiek jest poważniejszy, tym trudniej o wysoką efektywność zasobów osobowych. To wyraźnie też pokazuje konflikt w Ukrainie, gdzie najpoważniejszym problemem jest bardzo duży brak dopływu wyszkolonych rezerw osobowych w rejon działań bezpośrednich. Od ponad dwóch dekad wiele robiono, żeby obecny stan przygotowania był absolutnie niewystarczający.
Chcę naszym słuchaczom z pełną stanowczością powiedzieć to, czego nie usłyszą, obawiam się, w innych mediach. Nie można obronić państwa, nie można utrzymać bezpieczeństwa bez zaangażowania sił rezerwowych. Myśmy słyszeli przez wiele lat, że armie zawodowe wystarczą. Nie. Przy pełnoskalowym konflikcie zbrojnym armia zawodowa ma swoje bardzo ważne, kluczowe zadania, ale bez szerokiego zaangażowania setek tysięcy rezerwistów nie ma szansy na to, by utrzymać i obronić status quo. Pokazuje to wyraźnie konflikt w Ukrainie.
Europa miała bezpieczeństwo na kredyt udzielany przez USA
To, w jakim momencie jesteśmy dzisiaj, w jakim momencie jest Europa? 800 miliardów euro deklarują elity brukselskie. Co możemy zmienić w ciągu najbliższych lat?
Na razie mamy do czynienia z deklaracjami politycznymi. Europa przespała ostatnie ćwierć wieku. Po rozpadzie dwublokowego podziału świata ponad 70% środków finansowych Sojuszu to były pieniądze amerykańskie, a blisko 30% to europejskie i pozostałych członków Sojuszu. To wyraźnie pokazuje, że Europa miała bezpieczeństwo na kredyt, a tego kredytu udzielali Amerykanie. Mało tego, Europa w znaczącym stopniu utraciła własne zdolności militarne. W związku z tym Europa teraz musi nadrabiać braki. Zdolności militarne i w wymiarze systemów uzbrojenia, i w wymiarze zasobów osobowych, w wymiarze infrastruktury to przede wszystkim dbałość o jakość, nie tylko o wskaźniki ilościowe. Bardzo dobrze, że są podejmowane decyzje zwiększenia zasobów finansowych na obronność, na bezpieczeństwo, ale trzeba dbać o zasoby osobowe, trzeba rozwijać, szkolić rezerwy i trzeba wziąć się za właściwie przygotowane dokumenty strategiczne.
Europa potrzebuje strategii bezpieczeństwa, poszczególne państwa europejskie też powinny strategię bezpieczeństwa własną albo uaktualnić, albo napisać nową. Część państw tak zareagowała po wybuchu konfliktu w Ukrainie.
Źle to wygląda, jeśli chodzi o państwa wschodniej flanki NATO. Przykładem może być również Polska, gdzie mamy zdezaktualizowaną strategię z 2020 roku, a po 2022 roku, jeśli chodzi o strategię bezpieczeństwa narodowego, nic się nie zadziało. Myśmy nie napisali nowej strategii i nie mamy mapy drogowej, według której powinniśmy budować cały system bezpieczeństwa państwa. Ta strategia powinna być kompatybilna z koncepcją strategiczną sojuszu i oczywiście ze strategią bezpieczeństwa Unii Europejskiej, jeśli by taka powstała.
Jak pan odbiera dyskusje dotyczące możliwego wycofania amerykańskich żołnierzy ze wschodniej flanki i które z baz europejskich kluczowe są dzisiaj dla obrony samych Stanów Zjednoczonych?
Obecność około 11 tysięcy żołnierzy, nie tylko amerykańskich, ale w ogóle Sojuszu na terytorium Polski, czy kilkudziesięciu tysięcy na wschodniej flance NATO, ma bardzo istotne znaczenie w wymiarze politycznym. Jeśli chodzi o kwestie militarne, to kropla w morzu potrzeb. Sugerowane wycofanie około 20 tysięcy żołnierzy z Europy w wymiarze politycznym by miało dość istotne znaczenie, ale w wymiarze militarnym to ciągle niewystarczający potencjał, aby skutecznie odstraszać.
To, czy żołnierze zostaną wycofani, będzie zależało od tego, w jaki sposób własne interesy narodowe w tym regionie postrzegają Stany Zjednoczone. Jeśli Stany Zjednoczone, widzimy, układają się z Federacją Rosyjską, możliwe, że w pierwszej kolejności poświęcony zostanie interes Ukrainy. Postulaty ze strony amerykańskiej wpisują się w politykę Federacji Rosyjskiej po pierwsze, a po drugie nie możemy być dzisiaj pewni gwarancji militarnych, a przede wszystkim tego, czy żołnierze amerykańscy i jak długo zostaną na terytorium państw wschodniej flanki sojuszu, w tym Polski. Co prawda słyszymy o świetnych relacjach polsko-amerykańskich, ale proszę pamiętać, że w wymiarze geostrategicznym Polska nie jest kluczowym partnerem dla Stanów w Europie, co zresztą widzieliśmy w ostatnich dniach. Jeśli Trump chce rozmawiać z mocarstwami europejskimi, zaprasza do siebie prezydentów Francji i Wielkiej Brytanii i to też dla nas powinno być dość jasne.