"To dziewczyna szalona, samodzielna, podobno źle wychowana, ale z drugiej strony w jakimś sensie jest prototypem hipisek" tak scharakteryzowała Pippi Edyta Jungowska.
Sylwia Paszkowska: Dziś wieczór w Rabce będzie Pani czytała dzieciom na dobranoc przygody Pippi.
Judyta Jungowska: Tak, będę czytała, ale także będę się trochę bawiła. Zwykle droczymy się wspólnie z dzieciakami, wymyślamy różne szalone rzeczy, np. zastanawiamy się, co można zrobić z kijka i sznurka. Okazuje się, że nie tylko drabinkę, namiot, procę i łuk, ale np. można zrobić flagę Państwa Sznurkowego. To są bardzo cenne chwile, kiedy okazuje się, że podczas takiego spotkania powstają nowe państwa.
Sylwia Paszkowska: Czy to prawda, że Pippi jest Pani ulubioną bohaterką z dzieciństwa?
Judyta Jungowska: Tak, to prawda, Moje przygoda z Pippi zaczęła się bardzo wcześnie. Kiedy byłam małą dziewczynką, nie było wielu programów dla dzieci, a serial o przygodach Pippi był bardzo popularny. Niewiele było bohaterek-dziewczynek, które można było naśladować, które potrafiły wszystko, które niczego się nie bały, łamały wszelkie stereotypy i były samodzielne. To była taka niezwykła bohaterka, z którą chciałam się utożsamiać, a cztery lata temu udało nam się zdobyć prawa i zaczęło się wydawanie ksiażek Astrid Lindgren. Wydaliśmy jedenaście tytułów, bardzo znanych, ale także pojawiła się książka "Dlaczego kąpiesz się w spodniach, wujku?". To opowieść o tacie, który wychowuje piątkę dzieci. Kiedy dziś patrzę, jak zmienia się model rodziny, jak mężczyźni chcą uczestniczyć w wychowaniu dzieci, to ta książka jest absolutnie fenomenalna. Pokazuje, jak dzieci widzą rodzica, że rodzic też może mieć problemy i jak wspólnie z dziećmi może te problemy rozwiązywać. Przepiękna opowieść.
Sylwia Paszkowska: Skąd wziął się pomysł na wydawania audiobooków dla dzieci? Czy to jest sposób na zagospodarowanie pewnego przestoju w pracy aktora w kinie czy teatrze, czy to jest równoważna kariera artystyczna?
Judyta Jungowska: Zawsze pracowałam w radio, dubbingowałam, nagrywałam do Teatru Polskiego Radia. Na początku było radio. Dopiero po dwóch latach od skończenia studiów zaczęłam pracować dla telewizji. Kiedy zaczęliśmy nagrywać książki, firma zaczęła się rozrastać i musiałam trochę przemeblować swój czas i poświęcić się prowadzeniu firmy. Z pewną ciekawością przystąpiłam do tego, bo to jest forma mojego rozwoju, jakieś wyzwanie. Coś absolutnie mojego, za co odpowiadam w całości, także z pewnymi trudnościami czy przeszkodami. Nie żegnam się absolutnie z teatrem.
Sylwia Paszkowska: Ma Pani bardzo charakterystyczny głos. Lubi się Pani tym głosem bawić. Czy przed nagrywaniem pracuje Pani nad postaciami, zastanawia się Pani, jak je rozegrać, by one się między sobą różniły, czy to przychodzi w momencie nagrywania?
Judyta Jungowska: Nie bardzo zastanawiam się nad tym, jak ma brzmieć dana postać, raczej robię to na bieżąco pracujac z reżyserem, ale postaci mają być tylko tknięte, zarysowane. To nie jest odgrywanie postaci tak, jak w dubbingu. Oszalałabym kompletnie, gdybym grała każdą z tych postaci, natomiast nie zgadzam się, że audiobooki powinny być czytanie beznamiętnym głosem.
Sylwia Paszkowska: Podobno miłość do książek można rozbudzić w dzieciach do 12. roku życia - tak twierdzą organziatorzy akcji Całą Polska czyta dzieciom". Pani się z tym zgadza?
Judyta Jungowska: Nie jestem specem w tej sprawie, ale współpracuję z fundacją Cała Polska czyta dzieciom, więc przyjęłam, że do 12. roku życia mamy szansę dziecko rozbudzić, rozkochać w książce. Nauczyć go pewnego rodzaju koncentracji. Pamiętajmy, że czytanie to jest pewien wysiłek i nawyk i ten nawyk trzeba wypracować. Książka czytana na głos to jest ta pierwsza książka, z którą dziecko się styka, albo czytana przez rodziców, albo w postaci nagranej. W dzisiejszym świecie, w którym pełno jest szybko zmieniających się obrazków, dziecko słuchając książki, musi się wyciszyć, skoncentrować. Byłam uczestnikiem projektu czytania książek na podwórkach. Przyjechałam na zakończenie projektu i tego dnia padał deszcz, więc czytałam w bibliotece. Wolontariusze przez wiele tygodni chodzili po podwórkach i czytali książki. Na początku dzieci było niewiele i były nieśmiałe, a potem było ich coraz wiecej i więcej. Te dzieci z różnych rodzin zaczynały potem przychodzić do biblioteki. Widziały w tych książkach swój los, utożsamiały się z bohaterami, widziały świat inny niż ten, który mają w domu, ten świat ich fascynował. Być może to był ten moment, w którym to dziecko miało szansę na poznanie innego świata i złapanie tego baksyla.
Sylwia Paszkowska: Ma Pani też niezwykłe doświadczenie czytania dzieciom w więzieniu. To także była akcja fundacji Cała Polska czyta dzieciom. Poszła Pani do więzienia czytać dzieciom osadzonych?
Judyta Jungowska: To było otwarcie kącika czytelniczego. Dziewczyny z Fundacji twierdzą, że książka jest takim narzędziem budowania relacji pomiędzy rodzicem a dzieckiem i często rodzic, który nie ma codziennego kontaktu z dzieckiem i nie wie, jak taką więź nawiązać, może to właśnie zrobić poprzez książkę. Powstała mała biblioteczka z płytami, ale dołączone są do nich małe książeczki. Można słuchać, a równocześnie można oglądać książeczkę, można wycinać, bawić się w teatrzyk. To jest taka antyksiążka, z którą można zrobić wszytsko, czego nie można zrobić z normalną książką.
Sylwia Paszkowska: Porozmawiajmy o najważniejszym nurcie Pani działalności czyli o aktorstwie.Prawie 10 lat temu powiedziała Pani, że zawsze powinno się tak grać, jakby to była nasza ostatnia rola, jakby nic już potem nie miało się wydarzyć. Bardzo to okrutnie brzmi, bo w tym zawodzie nawet najświetniejsza rola nie daje gwarancji, że za rok będzie co grać.
Judyta Jungowska: To zdanie usłyszalam od mojego kolegi-aktora. Jemu chodziło o to, że jesteśmy sumą naszych doświadczeń w tym momencie, w którym gramy. Wszystko, co zrobiłam do tej pory pracuje na t ę rolę, jaką gram w danym momencie. Nie jestem w stanie wyrzucić z siebie ani dobrych, ani złych doświadczeń.
Sylwia Paszkowska: W takiej powszechnej świadomości kojarzy się Pani z rolą Bożenki w serialu "Na dobre i na złe", ale największe role stworzyła Pani w teatrze i wszystko zaczęło się od spotkania z Adamem Hanuszkiewiczem. Takich wielkich postaci w Pani życiu było więcej.
Judyta Jungowska: Adam Hanuszkiewicz to była bardzo ważna postać w moim życiu. Im jestem starsza, tym bardziej doceniam fakt, że znalazłam się u niego w teatrze. Byłam bezrobotną aktorką i nikt nie był zainteresowany tym, żeby mnie zatrudnić. Bardzo mocno pracował nad tym, co we mnie jest takiego mojego. Nie zmieniał mnie, nie kazał nikogo naśladować. On zawsze szukał ludzi, którzy są inni. Wrzucał na głęboką wodę i to sprawiało, że musiałeś użyć wszystkich środków tobie najbliższych. W ten sposób wypracowuje się swój język teatralny, a przecież każdy aktor taki język powinien wypracować, żeby ludzie kojarzyli, że to jesteś właśnie ty, a nie ktoś inny.