Fot. Damian Radziak
Posłuchaj audycji Przed Horyzontem
ŚWIĄTECZNE WIERZENIA I ZWYCZAJE
„Jaka Wigilia, taki cały rok”, zatem tego dnia trzeba było wstać w dobrym humorze. Pilnowano także, aby do domu jako pierwszy wszedł mężczyzna, bo to przynosiło szczęście.
Przy stole zostawiano jedno wolne miejsce dla biednego wędrowca. W czasie kolacji wypatrywano cienia każdego z domowników. Kto go nie rzucał na ścianę, temu wróżono śmierć. Po zakończeniu kolacji, gospodarz szedł do zwierząt, a panny zaczynały wróżby. W zależności od tego, czy zakwitnie wstawiona do wody w św. Łucji gałązka wiśni lub czereśni, miały szybko wyjść za mąż. W Grywałdzie dziewczęta wróżyły sobie przyszłość z podkradzionych szczapek na opał.
W izbie nie mogło zabraknąć snopków. Janina Gawlik ze Związku Podhalan wspomina, że jeden się kładło pod stół, a drugi w kącie…
Mój dziadek na Scepona brał snopek i robił z niego małe powrósełka. Sed do sadu. Łokroncoł każde dżywko owocowe i to miało chronić go przed zło
Kobiety, które nie uczestniczyły w pasterce, o północy przynosiły wodę z potoku. Przelewały ją do kropielniczek. Do pozostałej wrzucały okruchy opłatka, źdźbła ze snopka postawionego w rogu izby i pieniążek. Gospodarz następnie kropił dom i obejście.
25 grudnia o poranku, żeby człowiek był silny, zdrowy i miał ikrę w następnym roku, trzeba było się obmyć - mówił w Przed Horyzontem Marek Ciesielka z Zespołu im. Jana Malinowskiego:
Gospodarz przynosił woda zimno z potocka. Wlywoł do miski i tam wkładoł gałonzki cetony [tj. świerkowe] i śrebrny pinionzek. Każdy z domowników musiał sie obmyć
Pierwszego dnia świąt nie przyjmowano gości i nie wykonywano żadnych czynności domowych, nawet nie ścielono łóżek.
CZYM STÓŁ ZASTAWIONY
Karpia próżno szukać na pienińskich stołach. Jeśli komuś udało się złowić w Dunajcu, to jadł pstrąga. Podstawą była jednak kapusta z grochem, krupy ze śliwkami, grule z jabłconką, barszcz, zupa grzybowa czy kluski z makiem.
Jadwiga Śpiewak gotuje kapustę z grochem według przepisu swojej mamy:
Kapustę trzeba uwarzyć. Nojprondzy jo obmyć, jak jest za barz kwaśno. Uwarzyć łosobno, na masełku cebulki cza. Łosobno musimy uwarzyć krupy, ale Cza je tez dobrze wypłukać, coby nie śmierdziało bele cym. Grochu cza uwarzyć łosobno. Namocyć, bo czasem jest dożarty i cza godzinami głotować. I ło grzybach żem zapomniała! Namoczyć na noc, pociupkać i do kapusty wrzucić i pięknie wymiesać
Z kolei w domu Jolanty Salamon, wiceprezes Związku Podhalan w Szczawnicy podaje się zupę śliwconkę.
To jest fasola, to jest pichota. W mocony wodzie jest gotowano. Do tego dodaje sie troski zimniocka, trosku jarzynki i łosobno gotuje sie susone śliwki. Robi sie tako rosołkowo zupa. Ona jest słodko-kwaśno. Moje dzieci wylicajo, co jest na Wigilie i do dzisiaj musi być to, co było za moich łojców
OD POŁAŹNICKI DO CHOINKI
Zanim w góralskich domach w okresie międzywojennym pojawiła się choinka, domy przystrajano połaźnicką. Była to gałązka jodły zawieszana przy drzwiach wejściowych. Miała chronić przed złymi duchami.
Przyniesienie choinki należało do obowiązków gospodarza. Drzewko koniecznie musiało być kradzione, ponieważ przyniesienie do domu rzeczy kradzionej, miało zapewnić pomyślność.
Jak przychodziła wilijo, to dzieci straśnie sie cieszyły, żeby choinke ubrać. Nie było tak jak dziś takich pięknych lampek, świecidełek, tylko ubierało się tym, co sie w chałpie zrobiło - wyjaśniał Michał Polaczyk „Koncol”, wiceprezes Związku Podhalan w Szczawnicy