Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Dziewczyna po polonistyce została krytyczką filmową

Publicystka, krytyczka filmowa i wykładowczyni. Na swoim koncie ma wiele nagród, jest m.in. laureatką Nagrody Krytyki Filmowej im. Karola Irzykowskiego, Nagrody Fundacji Kultury Polskiej, Medalu Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”, a także Nagrody ZAIKSu za krytykę filmową. Gościnią Sylwii Paszkowskiej była Maria Malatyńska, wielka dama polskiej krytyki filmowej, która wciąż potrafi zachwycać się filmem tak, jakby dopiero odkrywała kino.

Maria Malatyńska/fot. Sylwia Paszkowska

Wielką miłość do kina ukształtowały filmy nieme

Już w liceum Maria Malatyńska odkryła swoją miłość do kina. Jej przyszły mąż zaprowadził ją do Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Rotunda", jednego z najsłynniejszych studenckich klubów filmowych. Ówczesny oficjalny repertuar filmowy był bardzo słaby, dotyczył tylko filmów polskich, socjalistycznych i radzieckich.

Można powiedzieć, że równocześnie stawałam się ekspertką, będąc studentką polonistyki. Gdy weszłam do klubu filmowego, to już niego nie wyszłam. Zaczęłam w nim mówić prelekcje i okazało się to bardzo interesujące, ponieważ była zarówno możliwość informacji, jak i interpretacji filmowej. Zaczęły się dyskusje filmowe. Bardzo weszłam w ten świat i nie pamiętam kiedy skończyłam polonistykę.

Wiedzę czerpała z zagranicznych gazet i z filmowych serwisów prasowych, które wskazywały kierunek, możliwości znalezienia wiedzy.

Było w tym trochę trudu, ale równocześnie dzięki temu odkrywało się zupełnie nowy świat, który całkowicie mnie wchłonął. Ta dwutorowość, czyli pisanie i mówienie o filmie, towarzyszy mi cały czas. Nie wiem, która z tych dziedzin jest ważniejsza.

Filmy nieme stały inspiracją do odkrywania i zainteresowania się historią kina.

Wszystko zaczęło się od starych filmów, zobaczyłam Chaplina i pierwsze filmy, które powstały na świecie. Kino jest bardzo związane z emocją, którą się przeżywa. Te nieporadne ruchy kamery, gdzie większe było marzenie niż możliwość technicznego spełnienia, to chyba ukształtowało moje spojrzenie na film.

(cała rozmowa do posłuchania)

Przez ponad 20 lat uczyła w szkole teatralnej, z którymi odkrywała film i historię filmu. Starała się rozszerzyć pole widzenia studentów i piękno kina.

Faktem jest to, że wśród moich studentów są wspaniali aktorzy – Magda Cielecka, Tomek Kot, Maja Ostaszewska czy Joasia Kulig. Miałam to szczęście, że akurat trafiło mi się bardzo fajne pokolenie.

Maria Malatyńska w swoim środowisku otrzymała przydomek "wajdolotka". Nie da się ukryć, że Andrzej Wajda był jej ukochanym polskim reżyserem.

Miałam cudowne przeżycia, gdy zaczynałam pisać w "Życiu Literackim", nieistniejącym już tygodniku. Dowiedziałam się, że Wajda będzie robił "Biesy" w Teatrze Starym i postanowiłam przyjść, zapytać się, czy mogę oglądać próby. Wajda powiedział, że muszę o pozwolenie poprosić aktorów, zgodzili się i ja sobie cichutko siedziałam jak trusia na próbach.

To przeżycie było odkryciem Wajdy, teatru i możliwości, jaką daje aktorstwo. Dzięki oglądaniu prób do "Biesów" widziała, jak wszystko powstaje – "Przy Wajdzie po prostu lepiej się myślało, więcej widziało".

Autor:
Sylwia Paszkowska

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię