W badaniach dla Radia Kraków pozostaje nieznany w Małopolsce, a w ocenie eurodeputowanych jest najlepszy w Brukseli? W rankingu dla tygodnika "Polityka" najlepszy okazał się Czesław Siekierski z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Tymczasem ten przedstawiciel ludowców dla małopolskich wyborców pozostaje osobą anonimową. Tak wynika z badań TNS Polska. Nieco lepiej jest w części świętokrzyskiej naszego okręgu, tam Siekierski jest już osobą rozpoznawalną.

"Jeśli chodzi o profesjonalizm i obowiązkowość tego parlamentarzysty, to nie powinniśmy być zaskoczeni" - powiedział w rozmowie z Radiem dr Łukasz Stach, politolog z Uniwersytetu Pedagogicznego.

Dr Stach zaprezentował dodatkowo wzór europosła idealnego. Jak się okazuje podstawowe kryteria to: znajomość języków obcych, tematyka poruszana na obradach PE oraz doświadczenie w polityce.



Zapis rozmowy Jacka Bańki z politologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, dr. Łukaszem Stachem

Rankingi przynoszą różne wyniki. Co chwilę ktoś trafia na to podium. Teraz Czesław Siekierski z PSL. To zaskoczenie?

Może to być zaskoczenie pod kątem medialnym, ponieważ jest to postać, którego obecność jest praktycznie nieobecna na polskim rynku. Jednakże jeśli chodzi o profesjonalizm i obowiązkowość tego parlamentarzysty, to nie powinniśmy być zaskoczeni. Wszyscy podkreślają, że jest on człowiekiem, który umie znaleźć kompromis, zna się na rzeczy, zna języki obce i potrafi forsować interes Polski na arenie PE, nie naruszając przy tym reguł europejskiej nowomowy i szeroko rozumianej poprawności politycznej. Wystarczy poczytać też wpis o Konradzie Szymańskim z PiS w najnowszej książce Marka Migalskiego "Parlament europejski". Nieobecność tego posła na polskim rynku medialnym wcale nie oznacza, że nie istnieje on w europejskiej polityce.

Kilka miesięcy temu badania Radia Kraków dotyczące rozpoznawalności eurodeputowanych pokazały, że Czesław Siekierski w ogóle nie był rozpoznawalny.

Byłbym ostrożny z tym przełożeniem: nie ma go u nas - pracuje w Brukseli. Są europarlamentarzyści, którzy nie są aktywni ani w Brukseli, ani w kraju. Część eurodeputowanych wykorzystuje swój mandat do prowadzenia polityki krajowej. Brylują w mediach, najczęściej można ich spotkać na korytarzach polskiego Parlamentu, czy w redakcjach poszczególnych rozgłośni radiowych czy stacji telewizyjnych. Nie najlepiej to świadczy o metodzie wykonywania mandatu - bądź co bądź członka PE. Mamy też grupę posłów, którzy właśnie poszli odwrotną drogą. Opierając się urokom polityki krajowej za pomocą mandatu, faktycznie wykonują w PE dobrą pracę. Wspomniany poseł PSL jest tego przykładem.

W takim razie jak zmierzyć pracę polskich eurodeputowanych w Brukseli?

Jest to dość trudne do jednoznacznego zmierzenia. Po pierwsze ten ranking, o którym wspominamy, wykonują sami posłowie, więc nie jest do końca obiektywny. Także liczba interpelacji, zabieranych głosów nie do końca daje nam pełny obraz rzeczywistości, ponieważ czasem zabrania głosu w postaci jednego zdania jest premiowane punktami. Przede wszystkim musimy zwrócić uwagę na opinię europarlamentarzystów. Ranking ten odpowiada faktycznie ich pracy w PE. Na jego czele stoją osoby, które faktycznie udzielają się na forum i są rozpoznawalne. Przykład chociażby Jacka Sariusza-Wolskiego czy Bogusława Sonika jest jak najbardziej trafiony.

Skoro prowadzi pan zajęcia ze studentami, proszę nam wskazać najlepszego polskiego eurodeputowanego.

Ostatnio robiliśmy coś takiego na ćwiczeniach. Charakterystyczny był wybór 3 kryteriów. Znajomość języków obcych. To jest rzecz fundamentalna w Brukseli, zwłaszcza jeśli chodzi o znajomość języka angielskiego. Pamiętajmy, że każdy europoseł ma tłumacza. Obrady także są tłumaczone. Jednakże duża część decyzji zapada w trakcie kuluarowych, nieformalnych debat. Ale bez znajomości języka angielskiego nic nie osiągnie. Trudno sobie wyobrazić, żeby europarlamentarzysta będzie wszędzie chodził z tłumaczem. Także znajomość francuskiego czy niemieckiego może być pomocna. Po drugie, kwestia tematyki, którą podejmują europarlamentarzyści. Można odnieść wrażenie, że część z nich w ogóle zachowuje się tak jakby przychodziła do europarlamentu, nie wiedząc jaka to jest instytucja i czym się zajmuje. W cenie są osoby, które podejmują tematy faktycznie poruszane w PE, chociażby związane z kwestiami stanowionego prawa UE. Kwestia wykształcenia powinna być rozpatrywana, acz nie jest to czynnik decydujący. Jeszcze jednym kryterium często wspominanym przez studentów jest doświadczenie. Czy ta osoba jest całkiem z zewnątrz? Czy odniosła już jakieś sukcesy w życiu? Miała doświadczenie w administracji rządowej czy samorządowej? Czy wykazała się sukcesem z prowadzenia polityki rządowej czy prowadzeniem działalności gospodarczej? To były dosyć istotne dla studentów kwestie.

Kto będzie lepszy? Ten kto wcześniej miał doświadczenie w samorządzie wojewódzkim i obracał unijnymi pieniędzmi, czy ten, który zdobywał w Parlamencie i był posłem?

To zależy już odczynników indywidualnych. Wiadomo, samorządowiec lepiej będzie, bo zna lokalne uwarunkowania. Z drugiej strony parlamentarzysta będzie lepszy w rozgrywaniu gierek politycznych, które również istnieją w parlamencie europejskim. Chociażby związanych z naciskiem lobbingu. Dużo zależy od charakteru i profesjonalizmu danej osoby oraz od jego kompetencji.

Gdybyśmy więc wzięli powyższy wzór i przyłożyli go do naszych małopolskich europosłów, to którzy temu wzorcowi są najbliżsi?

To muszą nam powiedzieć wyborcy. Nie uprawiam agitacji politycznej.

A są tacy?

Tak. Są.