Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr Radosławem Marzęckim
Młodzi Polacy pójdą za papieżem Franciszkiem?
Ci, którzy przyjechali do Krakowa, słuchają i zrozumieją, co papież Franciszek mówi. I to nie tylko to, co powie tutaj. Także to, co mówi na co dzień. Pamiętajmy jednak, że dzisiaj młodzi ludzie oddzielają sferę religijną od prywatnej. Dzisiaj religijność jest bardziej sprywatyzowana, podchodzi się do niej selektywnie. Kultura i religia są dzisiaj czymś w rodzaju supermarketu. Wybieramy sobie to, co nam pasuje, a to, co nam nie pasuje, odrzucamy. Nie akceptujemy tego, nie mając wyrzutów sumienia z tego powodu. Wydaje mi się, że w tym kontekście trzeba też spoglądać na młodzież wpatrzoną w autorytet papieża Franciszka.
O tym najmłodszym pokoleniu mówi się, że jest obojętne i roszczeniowe. Czy da się zawojować w jakiś sposób takich ludzi?
Pytanie, kto by chciał zawojować. Kto ma moc i ofertę, która zostanie zaakceptowana i za którą młodzież pójdzie. Pytanie, czy Kościół współczesny w osobie np. papieża Franciszka taką moc posiada. W pewnej sferze tak. Natomiast podejrzewam, że pan pyta także o kontekst polityczny, gdzie jest to uwarunkowane o wiele większą liczbą czynników.
W ostatnich latach prawica miała taką moc organizowania głosu młodzieży. Młodzi ludzie, tak do 25. roku życia, są najsłabiej zaangażowani w życie polityczne. Więc ten autorytet rozumiany jako moc oddziaływania, jest tutaj dość słaby. Dzisiaj młodzi ludzie potrzebują wartościowych autorytetów. Nazywam ich przewodnikami czy sternikami dla dryfującego pokolenia, którzy zaszczepią w młodych ludziach poczucie wartości uczestnictwa, żeby nasza demokracja była lepsze poprzez wyższy poziom uczestnictwa przede wszystkim młodych ludzi. A z drugiej strony poczucie sprawstwa, bo pamiętajmy, my, jako społeczeństwo polskie, potrzebujemy katalizatora zmian społecznych w kierunku bardziej obywatelskiego społeczeństwa. Najkrótsza droga wiedzie poprzez inwestowanie w wartościowe, obywatelskie zaangażowanie młodego pokolenia. Aktywność rodzi aktywność. Pytanie, kto w sensie instytucjonalnym weźmie odpowiedzialność za to zadanie wobec młodego pokolenia.
Może to być papież Franciszek? Będziemy kiedyś powtarzać jego słowa wypowiedziane w Brzegach, tak jak powtarzamy słowa Jana Pawła II, choćby z Westerplatte?
Pamiętamy te słowa i pamiętamy całe dziedzictwo Jana Pawła II, jak było ono żywe, zwłaszcza zaraz po śmierci papieża. Natomiast mam wątpliwości, czy rzeczywiście są to drogowskazy, którymi kierują się młodzi ludzie na co dzień. Mam tu na myśli pokolenie ludzi urodzonych na przełomie lat osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych i później. Ale zaznaczę tutaj, że nie powinniśmy tutaj traktować młodych ludzi w sposób całościowy. Jest bardzo duża grupa ludzi, np. tych, którzy przyjechali do Krakowa, dla których te słowa są ważne i którzy się nimi kierują w swoim życiu. Ale jeśli spojrzymy na młodych ludzi całościowo, w kontekście tych dwóch zjawisk, o których wcześniej powiedziałem, tzn. selektywności religijnej i prywatyzacji religii, dzisiaj bardzo się relatywizuje różne prawdy religijne na własny użytek. To jest porażka różnych instytucji, z Kościołem na czele. Pytanie, czy wina? Nie chcę mówić tutaj o winie, na pewno jest to porażka. Ale pytanie, czy z tym wyzwaniem może sobie współczesny Kościół poradzić właśnie w kontekście różnych trendów, takich jak sekularyzacja społeczeństwa, której niewątpliwie podlegamy.
Skoro pan mówi o tej selektywności, o tym hipermarkecie idei, to czy można w wyborach głosować na PiS, partie prawicowe, a jednocześnie nie słyszeć głosu Kościoła?
Można. Co więcej, można w życiu nie kierować się nie tyle głosem Kościoła, czyli hierarchów, co nie kierować się prawdami wiary, czyli nie prowadzić życia religijnego. Potwierdzają to także rozmaite badania, które sam prowadziłem w zespole Instytutu Politologii. Ten rozdźwięk pomiędzy deklaracją a zachowaniem i tym, co się rzeczywiście myśli, jest rzeczywiście duży.
Kto w takim razie może podbić serca najmłodszych Polaków?
Oczywiście papież Franciszek jest dzisiaj taką postacią, również medialną. Pewne wątpliwości mieliśmy u samego początku pontyfikatu, kiedy był jeszcze osobą nieznaną. Natomiast bardzo szybko zdobył serca przede wszystkim młodych ludzi. Teraz mamy bardzo szczególny czas - Światowe Dni Młodzieży. W Krakowie my o wiele bardziej żyjemy tym wydarzeniem niż reszta Polski, bo to się tutaj u nas dzieje. Oczywiście papież Franciszek ma wszelkie zasoby i umiejętności, aby do młodego pokolenia dotrzeć. Moje wątpliwości rodzi stwierdzenie, że istnieje szansa na długotrwały, znaczący wpływ na codzienne życie tych młodych ludzi. Nie myślę tu o tych, którzy tu przyjechali i są w papieża Franciszka wpatrzeni, podzielając jego poglądy. Myślę o tych, dla których jego słowa nie są tak znaczące.
Powrócę jeszcze do ostatnich wyborów. Czy nastąpiła jakaś zmiana społeczna? Cały czas mówimy o młodych ludziach.
Nie. Młody wyborca jest chwiejny i nielojalny, głosuje często na nowe twory. Z tego powodu jest też najłatwiejszy do pochwycenia. Ale, tak jak powiedziałem, jest to grupa najbardziej zdepolityzowana, czyli w najmniejszym stopniu uczestniczy w wyborach. Paradoks, bo w związku z tym głos młodego wyborcy kosztuje partie polityczne najwięcej. O wiele więcej niż głos elektoratu zdyscyplinowanego i wiernego. Taką grupą są osoby starsze, które głosują zawsze na te same partie polityczne. W młodego wyborcę nie opłaca się inwestować, dlatego partie polityczne nie zajmują się w kampaniach wyborczych tematyką ważną dla młodych ludzi.
Powinniśmy się jakoś martwić stanem serc i umysłów tych najmłodszych, czy powinniśmy machnąć ręką, bo to przywilej wieku?
W przekazach naukowych na temat młodego pokolenia pobrzmiewają dwie skrajne perspektywy. Optymistyczna i pesymistyczna, żeby nie powiedzieć wręcz negatywistyczna. Ta druga zakłada, że młodzież odwracając się od instytucji demokratycznych, nie uczestnicząc np. stanowi zagrożenie dla przyszłości demokracji. Upowszechnianie się i dominacja takich postmodernistycznych postaw jak brak zainteresowania sprawami publicznymi będzie zagrożeniem dla demokracji przyszłości i nie pozwoli nam się rozwijać w kierunku doskonalenia jakości naszej demokracji. Natomiast perspektywa optymistyczna mówi, że przyjmując konwencjonalny sposób myślenia, właśnie poszukując aktywności młodych ludzi w tradycyjnych formach uczestnictwa, jak wybory, członkostwo w partiach politycznych i związkach zawodowych, rzeczywiście upewnimy się w tych katastroficznych wizjach. Natomiast należy poszukiwać aktywności młodych ludzi w niekonwencjonalnych formach: różnych akcjach społecznych, happeningach, przede wszystkim o niepolitycznym charakterze. Siłą społeczeństwa obywatelskiego w tym niepolitycznym sensie są właśnie młodzi ludzie. Mówię np. o ruchach ekologicznych. Wracamy do punktu wyjścia. Powinno nam zależeć, żeby młodzi ludzie stanowili o przyszłości demokracji w sensie pozytywnym. W postawę młodych ludzi trzeba inwestować. Nie można machać ręką, że to zgniłe, stracone pokolenie. Powinniśmy instytucjonalnie wziąć za to pokolenie odpowiedzialność i kształtować jego postawę.
Postawy, które przyjmują dzisiaj młodzi ludzie, powinny być sygnałem alarmowym. Metaforycznie mówi się często o młodzieży, że jest to barometr zmian i nastrojów społecznych. Tak więc postawy społeczne młodych ludzi powinny dawać nam do myślenia.