Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr Piotrem Nowakiem, socjologiem z UJ.
Pan wie o co tak naprawdę chodzi protestującym rolnikom?
- Ta wiedza jest złożona. Wcześniej można było powiedzieć, że rolnicy protestowali przeciwko biedzie na wsi, to dzisiaj wieś się zróżnicowała. W strajkach są różne interesy. To strajki różnych grup. Dziś jest strajk przeciwko pogarszającej się sytuacji pomiędzy polską a europejską wsią. Wspólna polityka rolna nakłada pewnie uregulowania. To podnosi poziom życia na wsi, ale jest to o tyle niesprawiedliwe, że rolnicy w Europe zachodniej mają stabilne dochody. U nas są pozbawieni polityki krajowej, która by ich chroniła przed konkurencją w Europie.
Problemem jest też sam przekaz. Związek Izdebskiego mówi o dopłatach jak są problemy. Solidarność Rolników Indywidualnych do tego wrzuca jeszcze GMO, politykę związaną z produktami regionalnymi. Można zginąć w tym gąszczu.
- Tak. Rolnictwo jest zróżnicowane. Jak mówimy o rolnictwie to mamy na myśli tych, którzy biorą dopłaty bezpośrednie (2 miliony osób), tych bogatych rolników (100 tysięcy ludzi). Oni są nowocześni i produkują towar na rynek spożywczy. Ci ludzie z różnych powodów protestują. Dla producentów wieprzowiny ceny są skandaliczne. Przekaz jest mydlący. My mówimy, że eksportujemy 12 miliardów. Jak ktoś zada sobie trud zobaczenia jakie jest saldo wieprzowiny to zobaczymy, że jak to przeliczymy na wartość eksportu w tonach to się okazuje, że importujemy wieprzowinę. To się różnie rozkłada w różnych branżach. Jak nasi producenci produkują droższy produkt niż Niemcy to jest to zaskakujące. U nas są mniejsze koszty a nie potrafmy zapewnić sobie wieprzowiny. Minister Sawicki mówi, że to nie jego sprawa. To nie jest rynek wolny, ale on wspomaga swoich producentów. Nie chodzi o dosypanie pieniędzy, ale trzeba tak uregulować system, żeby faworyzowało to producentów. Niestety taki jest rynek Unii. On nie jest szlachetny i romantyczny. To rynek brutalny, gdzie każde działanie ma istotny wpływ na cenę.
Rozumiem, że to powinien zrobić rząd, wobec sytuacji w rolnictwie. Miała być długotrwała polityka związana z interwencjonizmem na rynku.
- Tak, ale ta polityka z interwencjonizmem nie może być wbrew polityce Komisji Europejskiej. Wspólna polityka rolna jest zaawansowana. Zrzekliśmy się prawa do stanowienia swojej polityki, ale możemy faworyzować swoich producentów. Mamy instrumenty. Dla mnie kuriozalne jest nierozwiązanie problemu sprzedaży bezpośredniej. Jak to jest możliwe, że rolnicy w innych krajach mogą sprzedawać swoje produkty a my o tym dyskutujemy jak to zmienić. To są instrumenty, na które może reagować rząd. Trzeba to komunikować rolnikom. Na rynku spożywczym grają różni aktorzy. Są wielki koncerny, które nie zawsze grają w naszym interesie. To sprzedawcy, którzy nie zawsze działają w interesie polskich rolników. Rząd musi mieć to na uwadze. Kuriozalne są duże różnice między ceną oferowana producentowi a konsumentowi. To wyciąganie pieniędzy przez dziwnych pośredników.
Z drugiej strony protestom towarzyszy przekaz, że przesadą jest protest z powodu dzików.
- Nie będzie protestował mieszkaniec Krakowa. Chociaż na moim osiedlu pojawiają się dziki. Będzie protestował ten, który na tym straci. Skala zniszczeń nie jest mała. Dzikie zwierzęta rozmnożyły się i niszczą uprawy. Trzeba dać rolnikom prawo chronienia się przed tym. Jak im dzikie zwierze wtargnie na uprawę i rolnik ponosi stratę to trzeba się zastanowić jak rozwiązać problem. Mówienie o małej skali jest nieodpowiedzialne. System rekompensat jest przerzucany na koła łowieckie. One nie są w stanie tego udźwignąć. Po co nam takie pogłowie dzików? Tym nie są zainteresowani Polacy. Jesteśmy w środku Europy, poziom cywilizacji jest wysoki. Musimy kontrolować terytoria dzikich zwierząt.
Protestowi rolników towarzyszą protesty związkowców w całym kraju. W Krakowie też protestuje Solidarność. Jak to jest, że mamy falę protestów a notowania rządu Ewy Kopacz są niezmienne?
- Ludzie, którzy biorą udział w badaniach to zwykle ludzie z wielkich miast. Oni nie chcą zmiany. Jakby badania poprowadzić wśród wrażliwych społeczności – bezrobotnych, biedniejszych i wykluczonych społecznie, to by się okazało, że oni nie popierają rządu tak bardzo. To kwestia metodologii. Jak możliwe są tak duże różnice w wynikach sondaży prezydenckich? Prowadzę badania. Widać, że na wsi jest dużą polaryzacja stanowisk. Rolnicy, który zyskali dużo z UE i mają kontrakty, są zadowoleni. Ich jest jednak nie więcej niż 10%. Ci, którzy nie załapali się na unijny pociąg, klepią biedę. Społeczność wiejska jest narażona na dezintegrację. Zawsze mogą wyjechać i dorobić. Kiedyś produkowali żywność a dzisiaj jadą na 3 miesiące, żeby przeżyć. Myślą też o wyniesieniu się do miasta. To nie jest jednak sposób na rozwój społeczeństwa. Trzeba się temu przyglądnąć.