Jakiej prawdy o szczepieniach obowiązkowych spodziewa się pani po tej kontroli?
- Chcemy sprawdzić, ile dzieci w Polsce, które są objęte programem szczepień ochronnych, nie jest zaszczepionych. Na razie mamy dane dość wyrywkowe. Ostatnia kontrola NIK ujawniła, że prawdopodobnie znacznie więcej dzieci jest niezaszczepionych; nie mamy również danych o szczepieniach dzieci. Ta kontrola obejmowała tylko część punktów szczepień. Teraz Główny Inspektor Sanitarny planuje przeprowadzenie kontroli wszystkich dzieci do 19 roku życia, a więc mówimy o gigantycznym przedsięwzięciu - ponad 10 tysięcy punktów szczepień, około 7,5 miliona dzieci i prawie 7,5 miliona kart szczepień.
Spodziewamy się, że informacje, które mamy są niedoszacowane i że w rzeczywistości więcej pacjentów jest nieszczepionych, niż dane na to wskazują. Ale pewnie będą niespodzianki, ponieważ część osób mogła zaszczepić się za granicą lub w prywatnych przychodniach. Więc może nie będzie tak źle. Ważne, że dostaniemy mapę szczepień. W różnych rejonach dzieci są szczepione różnie - są punkty szczepień czy lekarze POZ, którzy mają w swojej opiece zaszczepionych 95 procent dzieci i są tacy, którzy mają 20, 30, 40 procent.
Być może rodzice zwyczajnie zapominają o szczepieniach
O tym mówi Główny Inspektor Sanitarny w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” - tu 99 procent, tam 25. Skąd takie różnice?
- Obserwujemy też różnice na przykład w poszczególnych powiatach i miejscach, gdzie tych szczepień jest najmniej. Tam - w razie pojawienia się pierwszego „pacjenta zero” - spodziewamy się wybuchu epidemii. Jeżeli mamy tylko 20-30 procent niezaszczepionych dzieci, czyli 70-80 procent wrażliwych na zakażenie, to tam błyskawicznie epidemia wybuchnie.
Z czego wynikają różnice? Może jest to kwestia tego, jak lekarz rozmawia z pacjentami o szczepieniach; może pacjenci, którzy mają poglądy antyszczepionkowe zapisują się do konkretnych miejsc czy do konkretnego lekarza. To musi być zeweryfikowane. Taka wiedza jest potrzebna, żeby można było wprowadzić działania, które naprawią sytuację. Bo jeżeli będziemy mieli duży procent nieodpornych pacjentów, ryzyko epidemii jest.
Jakie są, pani zdaniem, najważniejsze powody uchylania się od szczepień? Panuje przekonanie, że wcale nie chodzi o antyszczepionkowców, ale przede wszystkim o rodziców, którzy po prostu tracą pewność.
- Jest oczywiście wąska grupa zdeklarowanych antyszczepionkowców. Ale w internecie krąży mnóstwo fałszywych informacji na temat szczepionek, i propagandy, część rodziców traci pewność. Niektóre dzieci są zwalniane z obowiązku szczepień, ale później te przeciwwskazania ustają. Rodzice nie szczepią dzieci, bo mają obawy. Może być też tak, że zwyczajnie zapominają o szczepieniach i może szwankuje system przypominania. Owszem, w pierwszym półroczu życia dziecko regularnie chodzi do lekarza, w pierwszym roku życia też, gorzej już w z dziećmi w wieku sześciu, ośmiu, 10 i 13 lat - na rutynowe kontrole (na „dziecko zdrowe”) nie przychodzą. Rodzic może nie wiedzieć, że w 14. roku życia dziecko ma szczepienie obowiązkowe, że w szóstym roku życia też. I po prostu się nie zgłasza. Może to kwestia przypomnienia, wezwania rodziców i oni przyjdą.
"Znam lekarzy antyszczepionkowców"
Czyli z jednej strony doktor Google i media społecznościowe, tam gdzie tracą pewność rodzice. Z drugiej strony być może system w niektórych miejscach nie domaga. No i wreszcie, mówiąc tak po ludzku, po prostu zaniedbania samych rodziców.
- Tak.
W „Gazecie Wyborczej” dr Paweł Grzesiowski mówi, że zna wielu lekarzy antyszczepionkowców. Pani też zna takie osoby wśród przedstawicieli opieki zdrowotnej?
- Tak, znam lekarzy antyszczepionkowców. Lekarzy, którzy nie są przekonani, że powinni mówić nieprzekonanym rodzicom o szczepieniach. To są lekarze, którzy nie widzą dzieci chorujących na choroby zakaźne. Nie widzą dzieci, które są niezaszczepione i potem trafiają do oddziału z ciężkim przebiegiem chorób zakaźnych i z powikłaniami. Ci lekarze, którzy wiedzą jak choruje dziecko nieszczepione, jak cierpi dziecko nieszczepione, jakie jest zagrożenie dla tego dziecka, mają świadomość, że szczepienia są konieczne. To, że nie widzimy wielkich epidemii chorób zakaźnych, jest zasługą szczepień.
Jaka jest reakcja środowiska lekarskiego, samorządu lekarskiego wobec tych osób?
- Te sytuacje muszą być zgłaszane i rzecznik odpowiedzialności zawodowej powinien wdrożyć postępowanie. Medyków obowiązuje ustawa o zawodzie lekarza, ustawa o zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych. Muszą działać w oparciu o najbardziej aktualną wiedzę. Mają obowiązek doskonalenia zawodowego i powinni swoich pacjentów leczyć zgodnie z najlepszą wiedzą. Medycy, którzy tego nie realizują, biorą za to odpowiedzialność. Są rozwiązania prawne wobec takich osób i powinny być realizowane. Mówimy przecież o działaniu na szkodę pacjenta, w tym przypadku najmłodszego pacjenta. W naszym kraju dziecko jest objęte ochroną prawną. Jeżeli prawo będzie uczciwie realizowane, to nie powinniśmy mieć problemów z nieszczepieniem dzieci i stwarzaniem zagrożenia dla zdrowia i życia.
"Dziecko niezaszczepione stwarza zagrożenie nie tylko dla siebie"
O jakich mechanizmach prawnych wobec lekarzy antyszczepionkowców mówimy?
- O to najlepiej zapytać prawników. Jest prawo, które ma chronić zdrowie i życie dziecka. To kwestia jego konsekwentnego egzekwowania.
Byłaby Pani za rozwiązaniem, że bez obowiązkowych szczepień publiczne przedszkola nie powinny przyjmować dzieci? Głośno o tym była kilka lat temu w Krakowie.
- Dziecko niezaszczepione stwarza zagrożenie nie tylko dla siebie, ale również dla innych dzieci. Są dzieci, które mają przeciwwskazania do szczepień, które nie mogą zostać zaszczepione i są bezpieczne tylko dzięki temu, że możemy zaszczepić otoczenie. Jeżeli dziecko jest w leczeniu immunosupresyjnym, ma chorobę onkologiczną, wrodzone zaburzenia odporności i z jakiegoś powodu nie możemy go zaszczepić, a znajdzie się w środowisku, gdzie są inne dzieci niezaszczepione i rozpocznie się epidemia, to ono jest zagrożone.
Rodzic ma obowiązek prawny otoczyć swoje dziecko opieką, nie narażać go. To już nie jest kwestia zakażenia, czy stwarzania zagrożenia dla innych dzieci w przedszkolu; niezaszczepione dziecko nie będzie bezpieczne. Lekarze wiedzą, na co - w obecnej sytuacji epidemiologicznej - są narażone dzieci nieszczepione. Prawnicy niech się wypowiedzą, co możemy zrobić, żeby dzieci były bezpieczne.
"Dobrze byłoby skonsolidować te wysiłki"
Główny Inspektor Sanitarny po kontroli kart szczepień planuje uruchomienie ogólnopolskiego telefonu zaufania o szczepieniach. Chce też wprowadzić elektroniczne karty szczepień. Dziwne, że w kraju tak bardzo scyfryzowanym nie ma elektronicznej karty szczepień. To zmieni sytuację?
- Bardzo zmieni. Do elektronicznej karty szczepień dostęp powinni mieć dostęp wszyscy medycy, nie tylko lekarze POZ-u - poradnie specjalistyczne, prywatnie praktykujący lekarze. Na pewno są pacjenci, którzy korzystają z prywatnej ochrony zdrowia i lekarz również powinien mieć możliwość zaszczepienia pacjenta. Bywa, że ma po prostu więcej czasu albo cieszy się większym zaufaniem rodziców, więc łatwiej mu porozmawiać o szczepieniach.
Dobrze byłoby skonsolidować te wysiłki. Jeżeli już rodzic chce dziecko zaszczepić i z jakichś powodów zgłasza się w inne miejsca, to niech zrobi to u kompetentnego lekarza. Dobrze mieć wiedzę, jak dzieci są szczepione, bo to jest konieczne w elektronicznej karcie szczepień. Dzięki temu dowiemy się, jak wyglądają szczepienia w poszczególnych powiatach i województwach w całym kraju.
Kiedy pytamy epidemiologów, które choroby mogą powrócić z uwagi na spadający poziom wyszczepialności, słyszymy - wszystkie. Co dziś nam zagraża?
- W obecnej sytuacji epidemiologicznej dziecko, które jest niezaszczepione, ma największe ryzyko zachorowania na krztusiec, odrę, grypę, ospę. Jest mniejsze ryzyko zachorowania na błonicę, polio, ale i w tym przypadku trzeba być czujnym. Mieliśmy ostatnio zachorowania na błonicę w Polsce - podróżujemy do krajów o niskim statusie socjoekonomicznym, gdzie ze szczepieniami jest jeszcze gorzej niż u nas. Pierwszy pacjent niezaszczepiony, który tam się zarazi, przyjedzie do nas i zarazi te osoby, które u nas są niezaszczepione. Pamiętajmy, że to nie jest tak, że jeżeli nie jeździmy zagranicę, to nie zachorujemy.
Hospitalizujemy w naszym oddziale ponad tysiąc dzieci rocznie z powodu powikłań chorób zakaźnych, którym możemy w łatwy sposób zapobiegać. Jak? Szczepiąc dzieci.