Dzisiaj głosowanie w sprawie depenalizacji aborcji. Czy Koalicja 15 października ma już policzone głosy? To oczywiście pytanie głównie o koalicjanta, czyli Polskie Stronnictwo Ludowe.

- Rozmowy trwały długo. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku. Część koalicjantów zrozumiała, że ten projekt jest osłabiony w stosunku do pierwszego, usunięto pewne zapisy. Ten projekt mówi, że nie będziemy karać osób, które pomagają kobietom w aborcji. To matki, ojcowie, partnerzy, przyjaciółki. Do tej pory było to wykonywane, były wyroki, gdy ktoś pomógł. Po gwałcie rodzice nie mogli pomóc córce, żeby dokonać aborcji. Mogli być za to karani. To minimum, które chcemy przeprowadzić. Nie możemy karać osób, które zapłacą za tabletkę, przywiozą ją… Jak to zostało zgłoszone do prokuratury, to osoby były karane.

Jest rzeczywiście taka umowa, że w zamian za poparcie ustawy o depenalizacji aborcji Koalicja Obywatelska poprze ustawę Trzeciej Drogi, zakładającą powrót do stanu sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego?

- Do specjalnej komisji są dwa projekty. Jak zagłosujemy za przesłaniem projektu raz jeszcze do podkomisji, będą prace nad tymi projektami. Od tego, jak będzie wyglądało wypracowanie wspólnego stanowiska, będzie zależało, czy te projekty zostaną przegłosowane. Zostawiamy to pracom tej specjalnej podkomisji.

To byłoby wszystko, co Koalicja 15 października może zrobić wspólnie w tej kadencji w sprawie zmiany prawa aborcyjnego? Był jeszcze pomysł Trzeciej Drogi w sprawie referendum.

- Referendum chyba nie jest punktem do rozmowy. To pierwsze kroki. Miesiąc temu nie było rozmowy, przepadł nasz projekt depenalizacji. Teraz, jak rozmawiamy z koalicjantami z PSL, widzimy, że jest jakaś nić porozumienia. Mam nadzieję, że powoli wymyślimy wspólną drogę, jak zapewnić kobietom bezpieczeństwo. PSL też musi czuć, że nadal ma swoje zdanie odrębne.

Jak pani odebrała informację, że szef Ludowców miał namawiać Jacka Siewierę, szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, by ten kandydował w wyborach prezydenckich? Rozumiem, że miałby być kandydatem Trzeciej Drogi, czy PSL-u, albo szerokich środowisk bardziej konserwatywnych?

- To, że szef MON rozmawia z przedstawicielem BBN, jest normalne. Rozmowy ws. kandydowania nie zostały potwierdzone przez żadnego z panów. To spekulacje. Tych spekulacji będzie coraz więcej. Nie ma dnia, żebyśmy nie słyszeli o możliwym kandydacie, spekulacjach ze strony koalicji lub opozycji. Musimy zachować spokój i poczekać na kandydatów.

Może po zwycięstwie konserwatystów w Stanach Zjednoczonych i po tej zmianie nastrojów, także społecznych w naszym kraju, Ludowcy będą coraz wyżej licytować w Koalicji 15 października?

- Oczywiście po obserwacji wcześniejszych badań, wszyscy mieliśmy wątpliwości, kto wygra w USA. Były większe nadzieje na Demokratów. Miażdżącą ilością głosów wygrał jednak Donald Trump. Był moment zdziwienia. Na sali sejmowej była euforia na opozycji. To dla nas bardzo ważne, kto będzie prezydentem USA, ale polska dyplomacja ma obowiązek współpracować z każdym. Musimy współpracować. Prezydent USA zawsze będzie pilnował głównie interesu Stanów. Musimy mieć do dyspozycji zdecydowaną dyplomację. Po tym wyborze mamy świadomość, że musimy liczyć sami na siebie. Musimy przekonać partnerów europejskich, że sami musimy być zabezpieczeni. USA to nasz partner, ale Europa musi się wzmocnić.

W Koalicji Obywatelskiej trwają dziś poważne rozważania, by zamiast na Rafała Trzaskowskiego rzeczywiście postawić na Radosława Sikorskiego?

- Jak pan słyszy, w mediach ta rozmowa jest szeroko prezentowana. U nas każdy rozmawia. 7 grudnia przedstawimy kandydata. Dopóki PO nie przedstawi kandydata, rozmowy będą trwały. Poczekajmy. Niecały miesiąc i poznamy kandydata.

Szef MSZ w kontekście wygranej Trumpa mówi, że skończył się czas grzecznych chłopców. To rozumiem w kontekście prezydenta Warszawy również. Pani się z tym zgadza?

- Minister Sikorski i prezydent Trzaskowski to poważni politycy. To nie są grzeczni czy niegrzeczni chłopcy. To wyraźne osobistości z poglądami politycznymi. Minister Sikorski pokazuje, jak to wygląda w dyplomacji, prezydent Trzaskowski też w Warszawie pokazuje, jak podejmować trudne decyzje.

Jeśli rzeczywiście Prawo i Sprawiedliwość zdecydowałaby się na kampanię taką trumpowską, bardzo brutalną, to kto byłby lepszym kandydatem? Radosław Sikorski czy Rafał Trzaskowski?

- Politycy są od przewidywania i wybierania wariantu, który zapewni wygraną, ale do spekulacji nam daleko. Pewnie wyniknie to z badań, które trwają. Opozycja i my tak zrobimy pewnie. To zdecyduje, kto będzie kandydatem. Nie mamy jeszcze kandydata. Decyzje nie zapadły, ale niedługo to się stanie. Rozmowy mogą tylko spalić kandydata. Mamy dwóch świetnych kandydatów. Nie mamy rozdźwięku, jak w PiS, że od dnia do dnia są nowi kandydaci.

Jak pani ocenia plany pokojowe środowiska Trumpa, które wyciekły ostatnio do amerykańskich mediów? Oddanie Rosji to, co zajęła, strefa zdemilitaryzowana i przez 20 lat Ukraina bez szans na NATO.

- Najlepiej poczekać. To, że wygrał wybory Trump to jedno. Od tego, jakimi on ludźmi się otoczy, kto obejmie teki, będzie zależała polityka. To wróżenie z fusów. Jak poznamy osoby, które będą się zajmowały polityką zagraniczną i obronnością, powiemy pewnie więcej. Biorąc pod uwagę to, co w kampanii mówił Trump, można być przerażonym. Jednak w kampanii w USA opowieści mają niewiele wspólnego z późniejszą polityką. Byłabym ostrożna. Na pewno nie będzie łatwo. Będzie to inna polityka. Musimy być na to gotowi. Będzie inny sposób postępowania w stosunku do Ukrainy, ale na pewno nie będzie tak, że nagle prezydent Trump podzieli Ukrainę na połowę. My stoimy na stanowisku, że w rozmowach pokojowych musi uczestniczyć Ukraina i musi ona wyrazić zgodę na taki kompromis. To warunek zasadniczy.