- Nie jesteś osobą pokorną, natomiast flet kojarzymy jako bardzo łagodny instrument. To kontrast, ale bazujący na pewnym stereotypie.
- Ten stereotyp wywodzi się zapewne z muzyki barokowej. Flet prosty znamy przede wszystkim z utworów z tego okresu, które uchodzą za muzykę niezbyt gwałtowną, aczkolwiek to też nie jest prawda, bo są takie utwory barokowe Vivaldiego, czy Telemanna, które są pełne gwałtowności, oczywiście w ramach muzyki klasycznej. Natomiast flety są też używane w różnych kulturach do innych celów niż tylko pewnego rodzaju medytacja dźwiękowa.
Więc to oczywiście jest stereotyp. To jest instrument, który paradoksalnie daje też możliwość bardzo agresywnej ekspresji, ponieważ flety mają w większości przypadków, dużo przedęć, które są bardzo ostre. Właściwie są ostrzejsze i głośniejsze niż wszystkie inne instrumenty, może poza perkusyjnymi. To są piski, które są po prostu przeszywające i to jest możliwe do osiągnięcia tylko i wyłącznie na fletach.
- Być może właśnie ten rodzaj ekspresji, o którym mówisz, sprawia, że m.in. japoński flet shakuhachi cieszył się pewną popularnością wśród muzyków freejazzowych?
- Był taki czas, nie wiem na ile daleko to rzeczywiście poszło. Shakuhachi i inne flety mają możliwości, o których wspomniałem. Przedęcia powodują, że flet przestaje być łagodny, staje się bardzo ofensywnym narzędziem, a free jazz posługuje się właśnie taką ekspresją.
- Właśnie z muzyką improwizowaną, z free jazzem bywasz kojarzony. Na pewno w większości przypadków nie jest to pierwszy wybór młodego człowieka. Jednak u ciebie zainteresowanie improwizacją pojawiło się stosunkowo wcześnie.
- Rzeczywiście improwizacja przyszła do mnie wcześnie w postaci chęci tworzenia muzyki, ale ta improwizacja przyszła trochę na zasadzie chęci realizacji pewnych wyobrażeń muzyki, które wywodziły się z muzyki współczesnej a nie jazzu. To znaczy free jazz, improwizacja jazzowa zainteresowały mnie zdecydowanie później. Wcześniej była to improwizacja wywodząca się z muzyki rockowej.
Zespoły typu King Crimson, Henry Cow, cały ten nurt, który w pewnym sensie zapoczątkował Fred Frith i też wielu innych muzyków. Także intuitywne utwory muzyki współczesnej, które właściwie już wykorzystywały pewne formy współdziałania, form otwartych i zamkniętych. Już w latach 50. XX wieku powstawały utwory, które zakładają swobodę wykonawczą i montowanie swoich wypowiedzi artystycznych, zmontowania fragmentów zapisanych w nutach - na przykład u Schaeffera.
Miałem chęć na tworzenie muzyki niejednorodnej wykonawczo i koncepcyjnie. Nie chciałem po prostu grać rocka, nie chciałem grać tylko i wyłącznie muzyki intuitywnej, niezdefiniowanej, niedookreślonej brzmieniowo. Fascynowałem się tym wszystkim, co jest na przecięciu. I znalazłem takie też inspiracje właśnie w muzyce Fritha, Frippa, ale też Franka Zappy, bo Zappa przecież był prekursorem bardzo wielu nurtów muzycznych, jednym z artystów, który rzeczywiście otwierał muzykę na to co nowe. Stąd u mnie pojawiły się takie fascynacje. Jazz odkryłem stosunkowo późno, a początkowo czułem do tego gatunku sporą niechęć.