Na początek o nieprzewidywalnym prezydencie Stanów Zjednoczonych, który wczoraj na 90 dni zawiesił cła, z wyjątkiem Chin. Jaki to sygnał dla Unii Europejskiej?
- Pytanie, czy w tym szaleństwie jest metoda? Może USA przestraszyły się negatywnych efektów gospodarczych. Problem dla gospodarki USA się wytworzył z powodu tych zmian. To takie działanie Trumpa. Raz coś mówi, coś robi, potem się wycofuje, mówiąc, że to było zamierzone. Jest wielki chaos, który nikomu nie służy. To się dzieje przez działania administracji Trumpa. Unia na szczęście logicznie i spokojnie do tego podchodzi. Nie ma nerwowych odpowiedzi. Poczekajmy te 90 dni…
Rozumiem, że należy też negocjować?
- Te rozmowy trwają. To nie powinny być rozmowy przed kamerami, ale w gabinetach na temat relacji gospodarczych między Europą i USA. Takie rozmowy się toczą i dobrze. Może to będzie korzystne obopólnie.
Ma oczywiście Unia Europejska swoje narzędzia, swoje instrumenty negocjacyjne, cła odwetowe. Polska ma podatek cyfrowy. Także jest pole do negocjacji.
- Tak. Zdecydowanie Europa nie jest bezbronna. Chyba Donald Trump to zrozumiał. Wprowadzenie europejskiego podatku cyfrowego w całej UE spowodowałoby wymierne straty dla high techu amerykańskiego. Są możliwości kontruderzenia, ale po co?
Rafał Trzaskowski wyciąga rękę do Karola Nawrockiego, bo to z kandydatem Prawa i Sprawiedliwości wolałby spotkać się w drugiej turze, a nie ze Sławomirem Mentzenem?
- Nie. Mówi – sprawdzam. Karol Nawrocki wyzwał Rafała Trzaskowskiego do debaty. Sprawdzamy teraz, czy to było zagranie medialne, czy realna chęć do debaty. Pytań by nie zadawali podstawieni polityczni działacze, lub sprzyjający PiS-owi dziennikarze. Tu by zadawali pytania niezależni publicyści. Taka debata by była pozbawiona reżyserki. Taka próba była 5 lat temu w ówczesnej TVP.
To była sytuacja analogiczna, to samo miejsce. Wtedy debatę miała Telewizja Publiczna wyłącznie prowadzić. Na ten warunek powinien sztab Rafała Trzaskowskiego przystać, to znaczy także udział tych prawicowych telewizji?
- To pytanie do sztabowców i osób przygotowujących kampanię. Ja uważam, że w debatach należy brać udział. Rafał Trzaskowski ma sporo do powiedzenia elektoratowi prawicowemu. Trzeba odkłamać pewną narrację. 5 lat temu Rafał Trzaskowski nie wziął udziału. Nie wiem, czy to było trafne. Tym zajmą się już historycy. Nie wiem, jaki to miało wpływ na wynik wyborów. Wtedy ta debata na pewno by nie była jednak równoprawna. Wszystkie siły, z działaczami PiS…
To była telewizja Jacka Kurskiego, pamiętamy...
- Tak. Oni by zadawali pytania.
To może teraz rzeczywiście powinien sztab przystać na ten warunek?
- To pytanie do sztabu. Ja nie udzielę odpowiedzi. W debatach powinno brać się udział, jak warunki są partnerskie i debaty kreują dziennikarze, którym zależy na odpowiedzi na pytania ważne dla Polaków i Polek.
To uczciwe postawienie sprawy? Mamy kilkunastu kandydatów, jest Sławomir Mentzen dobry w sondażach, jest Szymon Hołownia, są kandydaci lewicy, a tutaj dwójka już przed pierwszą turą debatuje ze sobą.
- To jednak liderzy wszystkich sondaży. W USA też się to tak odbywa. Jest wielu kandydatów, ale dwóch jest najpoważniejszych i oni debatują. Nikt nie ma nic przeciwko temu. Dlaczego w Polsce by miało być inaczej?
Jeśli Rafał Trzaskowski wygra te wybory, Koalicja Obywatelska będzie chciała przeforsować zmianę ustawy o kadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów? Jak słyszymy, rośnie lobby samorządowców, żeby to zmienić. W Małopolsce mamy takich burmistrzów, którzy chcieliby trzecią kadencję również rządzić.
- Kiedyś byłem zwolennikiem zniesienia tego ograniczenia, ale prawda jest taka, że są te argumenty związane ze sztucznym wpływaniem na wolę wyborców przez ograniczenia czynnego prawa wyborczego. To był istotny argument. To powoduje dwukadencyjność. Nie wiem, czy dziś to należy ruszać. Nie ma moim zdaniem większości sejmowej do tego. Lewica jest przeciwko, część Trzeciej Drogi jest temu przeciwna także. Taki projekt pewnie by nie uzyskał większości sejmowej. Czy potrzebne jest zniesienie tego ograniczenia? To pytanie w debacie pewnie się pojawi.
Nie będzie kusić? W Pałacu Prezydenckim Rafał Trzaskowski, w Pałacu Wielopolskich Aleksander Miszalski. Trwaj chwilo, trzecią albo i czwartą kadencję.
- I w pałacu marszałkowskim marszałek Smółka z PiS. Decydują wyborcy. Nie ma co się na to obrażać. Jak Rafał Trzaskowski zostanie prezydentem, będzie miał się czym zająć. Najpierw kwestia praworządności. Są ustawy zawetowane przez prezydenta Dudę. Trzeba je uchwalić w parlamencie ponownie.
Trzy pierwsze?
- Na pewno TK, likwidacja neo-KRS i rozdział prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości. Wymiar sprawiedliwości na pierwszym miejscu. Tak deklaruje nasz kandydat.
Dzisiaj 15. rocznica katastrofy smoleńskiej. Jak się wydaje, Polacy nie żyją już tamtymi wydarzeniami, ale politycy kolejne rocznice wykorzystują do wzajemnych prowokacji. W pana ocenie tę tragedię należy opowiedzieć raz jeszcze? Należy opowiedzieć także o Macieju Płażyńskim, Wiesławie Wodzie, Izabeli Jarudze-Nowackiej? Wymieniam tych polityków spoza kręgu Prawa i Sprawiedliwości.
- Zdecydowanie tak. W katastrofie zginęli ludzie, którzy służyli RP z różnych środowisk politycznych, nie tylko z PiS. Pamiętajmy o tym. Historię trzeba opowiedzieć, ale będzie to możliwe dopiero za jakiś czas. Emocje i próba zbudowania mitu smoleńskiego przez PiS muszą opaść. Wtedy pokażemy to, porozmawiamy. Pamiętajmy o wszystkich ofiarach. Tam byli też funkcjonariusze wojskowi, funkcjonariusze BOR, załoga samolotu. Trzeba im oddać hołd.
Politycy Koalicji Obywatelskiej będą dzisiaj w jakiś sposób przypominać o tej tragedii?
- Mamy symboliczny komunikat prezydenta Aleksandra Miszalskiego. Ta kwestia już się pojawia w przestrzeni publicznej. Wszyscy o tym pamiętamy. To tragedia państwa. Tak to należy rozumieć. Ta katastrofa lotnicza doprowadziła do śmierci osób, które reprezentowały Rzeczpospolitą lub wykonywały swoją pracę. O tych ludziach trzeba pamiętać.