Dlaczego władze Platformy Obywatelskiej nie posłuchały szefów lokalnych struktur partii? Ci szefowie przygotowali listę z sześcioma nazwiskami ewentualnych kandydatów w wyborach uzupełniających do Senatu, lecz góra postawiła na Monikę Piątkowską, kiedyś związaną z PSL-em, Polską 2050. Jeszcze po drodze była Lewica.
Taka jest decyzja zarządu krajowego i trzeba ją wykonać. Dzisiaj obowiązkiem struktur lokalnych Koalicji Obywatelskiej jest zrobienie wszystkiego, aby kandydatka wskazana zgodnie ze statutem partii w tych wyborach wygrała. Za to teraz główną odpowiedzialność ponoszą, o paradoksie, ale jednak władze lokalne Platformy, głównie zarząd krakowskiej Platformy z przewodniczącym Szczęsnym Filipiakiem na czele.
Jak to przewodniczący przełknął, pytał pan?
Nie, natomiast, wie pan, jak to jest. Fajnie jest, jak mamy wybory parlamentarne, mamy drużynę Donalda Tuska. Wszyscy mówią, że są z drużyny Donalda Tuska, z drużyny Rafała Trzaskowskiego, ale potem, jak są podejmowane decyzje władz krajowych partii, to nagle jest niezadowolenie. Albo się jest w tej organizacji, albo nie. Świat też jest poza Koalicją Obywatelską dla tych, którzy ewentualnie z tą decyzją nie chcą się pogodzić.
Ale też lokalnych działaczy jakoś tam można zrozumieć. Ostatnie wybory parlamentarne, tak zwany spadochroniarz z Warszawy. Przedostatnie to samo. Wybory uzupełniające do Senatu - też ktoś z Warszawy wskazał.
Jakiej Warszawy? Nie, to tak nie jest. Jak wiemy, mamy bardzo dużo osób, które wywodzą się z Krakowa, mieszkały w Krakowie. Wciąż zresztą mieszkają, tylko pracują, mają swoje kariery zawodowe w innych miejscach w kraju. Czasem jest tak, że one po prostu wracają do Krakowa, żeby wspierać, pomagać i działać na rzecz miasta. Pewnie będą kolejne wybory parlamentarne za trzy lata i pewnie będzie pan redaktor znowu pytał o spadochroniarza, bo najprawdopodobniej obecny minister finansów Andrzej Domański będzie w Krakowie otwierał listę. To jest kolejny krakus, który urodził się w Krakowie, mieszkał w Krakowie, ale z racji tego, że jest ministrem, mieszka w Warszawie. Nie można tego tak traktować. Kraków ma bardzo dużo mieszkańców, którzy po prostu mają swoje kariery zawodowe poza Krakowem. Oni też chcą w tym życiu Krakowa uczestniczyć.
Zerknąłem na wpisy prezydenta Miszalskiego, notabene szefa małopolskich struktur Platformy Obywatelskiej, który podsumował najważniejsze wydarzenia ostatnich dni. Pisał o obchodach w Auschwitz, o spotkaniu z seniorami, również o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy i ani słowa o tym, że jest kandydatka Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Senatu.
Bo pisał o tym, co robi on jako prezydent Krakowa. Z perspektywy prezydenta Krakowa pisał o najważniejszych wydarzeniach związanych z wykonywaniem przez niego tej funkcji, a nie funkcji szefa regionu struktur Koalicji Obywatelskiej, Platformy. Takie rzeczy są dla niego ważne. Zresztą bardzo mocno, energicznie wszedł w tę rolę prezydenta i to jest priorytet dla Aleksandra Miszalskiego. Z tej perspektywy pewnie formułuje swoje przekazy.
A Monika Piątkowska ma być kandydatką całego paktu senackiego? Zdecydowanie od tej kandydatki odciął się Rafał Komarewicz.
Jest kandydatką Koalicji Obywatelskiej.
Czyli rozumiem, że być może będą inni kandydaci, którzy tworzyli kiedyś pakt senacki.
Trzeba pytać szefów stronnictw tworzących pakt senacki. Moim zdaniem nie będzie takich kandydatów. Przynajmniej nie ma zarejestrowanych komitetów wyborczych, które mogłyby takich kandydatów zgłosić.
A jeśli kandydatka Koalicji Obywatelskiej zdobędzie mandat w Warszawie, to go zabierze i wróci do Warszawy?
Nie, będzie działać na rzecz mieszkańców Krakowa i zresztą w tej kampanii to pokażemy, że jest zainteresowana sprawami krakowskimi, jest i będzie związana z Krakowem i będzie działać na rzecz naszego miasta. Zresztą senator ma taką rolę z racji tego, że jest przecież wybierany w bardzo małym okręgu wyborczym, który obejmuje w naszym przypadku, pół miasta, więc z tej perspektywy ma taką rolę, aby zabiegać o interesy lokalne. Na przykład Jurek Fedorowicz to bardzo dobrze wykonuje, więc pani Piątkowska też będzie.
Na razie, rozumiem, jest w Warszawie.
Nie, już jest w Krakowie. Mieszka tutaj.
Lokalni działacze zacisną zęby i zaangażują się w kampanię, czy różnie może być z tym zaangażowaniem?
Tak jak powiedziałem, albo się jest w partii i jest członkiem Koalicji Obywatelskiej i wtedy, kiedy komuś jest... Znaczy nie może być takiej sytuacji, że jest sięw tej partii, tylko wtedy, kiedy komuś jest wygodnie, a kiedy władze krajowe podejmują jakąś decyzję, która być może lokalnie jest niezrozumiała czy też powoduje jakieś niezadowolenie, to nagle mówimy: nie, nie, nic nie będziemy robić, bo to nie jest nasza organizacja. Skoro nie jest, to nie bądźcie w tej organizacji. Cała struktura się zaangażuje. Bierzemy się ostro do pracy.
Rozumiem, że to zaangażowanie nie przełoży się na lokalną kampanię Rafała Trzaskowskiego w żaden sposób?
Te kampanie zgodnie z przepisami prawa muszą być prowadzone osobno, bo mamy dwa osobne komitety.
Ale chodzi mi o tę mobilizację.
Ja uważam, że właśnie te wybory można też wykorzystać, oczywiście w granicach prawa, tak jak powiedziałem o tych dwóch komitetach osobnych, do tego, żeby też jakiś dobry backup stworzyć do wyborów prezydenckich w Krakowie. Wydaje mi się, że z tego będzie więcej korzyści niż problemów, o których tutaj pan redaktor tak próbuje czarnowieścić.
Zatrzymajmy się przy kandydacie w wyborach prezydenckich. Ograniczenie 800+ dla Ukraińców spotkało się z dobrym przyjęciem wśród tak zwanych dołów partyjnych?
Przede wszystkim nie dla Ukraińców, tylko dla osób, które przebywając czasowo na terenie Rzeczypospolitej, nie płacą tutaj podatków, ani tutaj nie pracują. Uważam, że to jest bardzo dobre rozwiązanie i szkoda, że Prawo i Sprawiedliwość, które tak szermuje rozmaitymi hasłami związanymi z nacjonalizmem, antyimigracyjnymi nie wymyśliło tego wcześniej, bo może ten problem zostałby rozwiązany wcześniej. Tutaj mamy pewnego rodzaju jasną zasadę. Jeżeli mieszkasz tutaj, pracujesz tutaj, ta pomoc państwa ci się należy. Jeśli nie pracujesz, tak naprawdę jesteś czasowo, tylko przebywasz, albo w ogóle nie przebywasz w kraju, bo takie przypadki też są, że ktoś wrócił na Ukrainę, a to 800+ jest mu dalej wypłacane, to to świadczenie ci się nie należy. To jest pewnego rodzaju logika. Chodzi o to, żeby nie epatować hasłami antyukraińskimi, bo one są zupełnie nam, Polsce, niepotrzebne. Nasza racja stanu jest gdzieś zupełnie indziej. Tylko żeby podchodzić w sposób racjonalny do świadczeń społecznych, które należą się tym osobom, które niezależnie od swojej narodowości, obywatelstwa uczciwie w Polsce pracują i uczciwie mieszkają tutaj i płacą również w naszym kraju podatki, bo to też jest istotne.
A na przykład babcia z wnukami tutaj przebywająca, która uciekła przed wojną?
Babcia z wnukami może starać się o stałe zamieszkanie i może tutaj funkcjonować w sposób stały. Wtedy dostanie. Te wnuki chyba dostaną. Znaczy tak, dostaną świadectwo, jeśli będą objęte obowiązkiem szkolnym. Więc pytanie, czy ta babcia wyśle dzieci do szkoły.
Ale sama nie będzie, jak rozumiem, pracować.
Nie musi pracować. Skoro ma rentę, emeryturę, to nie musi, prawda? Obowiązek szkolny jest też warunkiem. To też jest istotne, bo jak wiemy, mamy taki problem, że głównie Ukraińcy, ale jednak cudzoziemcy, którzy przebywają na terenie Polski, nie chcą swoich dzieci posyłać do szkół. To jest jakiś problem, który gdzieś tam jest sygnalizowany. Próbują ominąć ten obowiązek szkolny.
Mówi pan o politykach Prawa i Sprawiedliwości, ale też koalicjanci z Lewicy mówią, że tu zwyciężyła chęć przypodobania się wyborcom Konfederacji i taka idea chłopskiego rozumu.
Ja uważam, że przede wszystkim zwyciężyła logika. Uważam, że dobrze, że to rozwiązanie będzie wprowadzone. Logika sprowadza się do tego, że jeżeli tutaj mieszkasz, płacisz podatki, twoje dzieci chodzą do szkoły, to wtedy należą ci się świadczenia. Jeśli nie chcesz uczestniczyć w tym systemie, to jest wola każdego cudzoziemca - trudno, żebyś się spodziewał świadczeń z tego tytułu. 88% Polaków to popiera.
Były badania publikowane w tym tygodniu, między innymi przez Rzeczpospolitą. Wicepremier Gawkowski zaprezentował wczoraj plan ochrony wyborów, czyli tak zwany parasol wyborczy. Wśród działań jest analiza platform społecznościowych i reagowanie na nielegalne wpisy i informacje. To też ma dotyczyć Elona Muska?
Mamy problem z portalem X w sensie jego wpływu na to, co się dzieje w Europie. Patrzę na to szerzej, nie tylko na Polskę. Zmieniane są algorytmy, które mają wspierać te ugrupowania, które są wywrotowe, które chcą doprowadzić do zmiany sytuacji, nawet nie tyle politycznej, tylko w ogóle zmiany funkcjonowania Europy, które chcą powrócić do nacjonalizmów, do pewnego rodzaju konfliktów, które tak naprawdę zostały już wygaszone i pewnie poza jakąś wąską grupą ludzi zapomniane. Jest próba jakiejś budowy nacjonalizmów, podżegania jednych na drugich, ostatnio jest wspieranie przez Muska AFD. To pokazuje właśnie, że takie rzeczy się dzieją. Trzeba się przyjrzeć tym wszystkim mediom społecznościowym, czy one faktycznie nie wspierają organizacji wywrotowych, skrajnych, radykalnych i nie próbują, pewnie też z racji jakichś oczekiwań politycznych, bo tutaj też interes polityczny pewnie jest brany pod uwagę, po prostu zdestabilizować Europę. To nie chodzi o to, że mamy coś zamykać, tylko faktycznie, jeśli na przykład algorytm jest nieuczciwy w stosunku do faktycznego zainteresowania danym postem, to trzeba na to zwrócić uwagę i rozmawiać o tym, jak to zrobić, żeby takiej sytuacji nie było.
Ale co z tym można zrobić? Rozumiem, że spodziewa się pan ingerencji Elona Muska także w proces wyborczy w Polsce.
Na razie mamy dowody, że takie rzeczy dzieją się w Niemczech. Jest wspierana faktycznie Alternatywa dla Niemiec, jest wspierana poprzez promowanie algorytmu. Czyli jeżeli ktoś wrzuca post, który chwali tych wywrotowców, nacjonalistów, czy jak ich tam nazwiemy, którzy, przypomnę, negują na przykład polską zachodnią granicę, czyli z naszego punktu widzenia jest to bardzo niebezpieczne, to wtedy ten post jest podbijany. Jeśli ktoś nie zgadza się z ich poglądami, to wtedy portal X ten post obciąża tak, że on faktycznie nie uzyska takiej popularności. Czyli nawet tutaj jest wpływ na debatę w Niemczech. Jeśli u nas takie sytuacje się pojawią (na razie nie ma takich sygnałów z tego, co wiem), to oczywiście państwo powinno reagować. Jeżeli mamy wolność słowa i zakładam, że wszyscy jej chcemy, to zasady tej wolności słowa muszą być równe dla wszystkich.
Oczywiście największym zagrożeniem są tutaj wpływy rosyjskie i białoruskie.
To jest kolejna rzecz i kolejna próba wpływu na media społecznościowe ze strony naszych wschodnich sąsiadów. Tu jest problem, ten problem jest zidentyfikowany i fakty są takie, że taka ingerencja trwa.