Gościem programu W cztery oczy był podróżnik Leszek Piekło:
Jest pan człowiekiem wielu talentów, ale przede wszystkim człowiekiem o wielkim sercu i o wielkim zaangażowaniu w środowisko górskie. Panie Leszku, proszę opowiedzieć o tym, jak rozpoczęła się ta pana pasja górska. Jest pan idealnym przykładem na to, że bariery istnieją tylko w naszych głowach.
Początki sięgają drugiej połowy XX wieku. Ok. 60 lat temu, jako kilkunastoletni chłopak z harcerzami pojechałem w Bieszczady, do Wetliny. Wtedy nie było takich ograniczeń jak dzisiaj, 14, 15-latkowie sami zostali wypuszczeni w góry w nocy i musieli sobie radzić jak prawdziwi traperzy, w warunkach nieporównywalnych do tych, które mamy dzisiaj w Bieszczadach.
Pamiętam, jak się poznaliśmy. Opowiedział mi pan o tym, że Główny Szlak Beskidzki to jest pasja pana życia. Może nie wszyscy wiedzą, o czym rozmawiamy - jest to trasa górska, 500 kilometrów, najdłuższa taka trasa w Polsce. Ile razy pan ją pokonał od A do Z?
Według różnych źródeł ten szlak ma nieco ponad 500 kilometrów. Można przyjąć, że trzeba pokonać blisko 550 km, ponieważ są dojścia do schronisk, noclegi i tak dalej. W całości, czyli od kropki do kropki, przeszedłem ten szlak czterokrotnie. W tym dwa razy przeszedłem go za jednym przejściem, czyli zrobiłem wtedy około 1 100 kilometrów w 38 dni. Wyszedłem z Wołosatego, dotarłem do Ustronia i wróciłem do Wołosatego.
Wciąż mam marzenia, wciąż mam plany
Nie chcę wypominać panu wieku, ja mając tyle lat, chciałbym być w podobnej formie. Jak pan to robi, że panu cały czas się chce?
Jak każdy człowiek, mam czasem oczywiście chwilę zwątpienia, i chwilę słabości, ale nie żyję wątpliwościami. Niebawem kończę 73 lata i uważam, że jest to doskonały wiek do tego, żeby mieć marzenia, mieć plany. Jestem człowiekiem, który w pewnym momencie zakochał się w Głównym Szlaku Beskidzkim.
Pan napisał przewodnik po tym szlaku.
Tak, trzy lata temu wydano przewodnik. Został uznany za jeden z lepszych, ponieważ nie tylko prowadzi po szlaku, ale również pomaga znaleźć nocleg, informuje, gdzie jest woda, gdzie jest żywność.
Przygotowywał pan notatki, żeby coś nie umknęło podczas podróży?
Mam dobrą pamięć topograficzną, ale robiłem notatki od początku. W którymś momencie wpadłem na pomysł, że napiszę książkę o Głównym Szlaku Beskidzkim.
Do setki będziemy chodzić po górach, a potem zdecydujemy co dalej
Góry to pana miłość, pana motto: „hej ku górom”, ale kilka lat temu przydarzyło się panu nieprzyjemna sytuacja podczas jednej z wypraw. Miał pan problemy kardiologiczne, skończyło się zawałem serca. Czy w tym momencie nie zapaliła się panu czerwona lampka z apelem, żeby troszkę zwolnić, może czas poszukać innego hopby, mniej może obciążającego?
Zawał na Małej Babie spotkał mnie 6 kwietnia, 3 lata temu, na 3 tygodnie przed wyjściem na Łuk Karpat. Miałem zaplanowaną 6-miesięczną trasę samotnie przez góry, bez żadnego wsparcia, z plecakiem, z namiotem. Ale 2,5 miesiąca po poważnym zawale, byłem na Głównym Szlaku Beskidzkim.
Problemy zdrowotne są wpisane w nasze życie. Trzeba mieć tego świadomość, trzeba się diagnozować, trzeba się leczyć. A nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co będzie za chwilę. Jeśli nie będziemy nic robić, to, co nas ma spotkać i tak nas spotka. Natomiast jeśli będziemy aktywni, będziemy żyć, starać się żyć pełnią życia, to prawdopodobnie pożyjemy dłużej.
Żartobliwie mówię, że do setki będziemy chodzić po górach, a po setce zdecydujemy co dalej. W przyszłym roku zamierzam dwukrotnie ponownie przejść Główny Szlak Beskidzki, zaczynając tym razem z zachodu, czyli z Ustronia do Wołosatego i wrócić do Ustronia. Co ciekawe, plany takie ma również mój kolega, Marek, który w ubiegłym roku przeszedł Główny Szlak Beskidzki. Marek 7-8 lat temu przeszedł transplantację serca, więc chodzi nie z własnym sercem. W przyszłym roku planujemy we dwóch przejść dwukrotnie Główny Szlak Beskidzki.
Panie Leszku, porozmawiajmy jeszcze o celach. Powiedział pan, że główny to ten, zrobić ten szlak beskidzki w obie strony na raz, czy coś jeszcze oprócz tego? Założył Pan stowarzyszenie, jakie są dalsze plany?
Tak, zaczęliśmy działać, już pewne plany realizujemy jako stowarzyszenie. 26 listopada, będzie rocznica powołania do życia stowarzyszenia.
Na Głównym Szlaku Beskidzkim powstaje szereg inicjatyw, ale najważniejszą inwestycją jest budowa bezobsługowych schronów turystycznych. Dla turystów, którzy czasem chcą jedną, dwie noce przespać pod gwiazdami. Oczywiście w przenośni, bo śpimy w szałasie drewnianym, ale można zapalić ogniska, a niekoniecznie nocować w schronisku czy w agroturystyce.
Jest jeszcze trochę kilka planów związanych ze zmianą przebiegu szlaku, ponieważ są niestety odcinki, które biegną drogami kiedyś polnymi, wiejskimi, dziś to są drogi asfaltowe. Jedna z tras prowadzi 7 kilometrów po asfalcie bez pobocza, bez chodników. Planujemy przełożenie tego szlaku na łąki, na lasy. Jest jeszcze kilka innych planów, o których pewnie długo by można mówić, ale jak je zrealizujemy, to wtedy o nich opowiem.