- Wydawca zażyczył sobie, żeby zrobić przekład z języka angielskiego. Nie mogłam zignorować twórczej adaptacji Ireny Tuwim, ponieważ ona w sposób swobodny potraktowała oryginał. Zrezygnowała z wielu fragmentów, a z takich nieporadnych przyśpiewek misia naprawdę stworzyła cudowne i pełne uroku wierszyki. Gdy zastanawiałam się jakie imiona nadać bohaterom to miałam duży problem. Jesteśmy już przyzwyczajeni, że mamy Kubusia Puchatka, Prosiaczka, Maleństwo. Jeżeli chodzi o oryginał, to tytuł w języku angielskim brzmi: "Winnie the Pooh" i problem polega na tym, że bohater jest płci męskiej, ale tak naprawdę ma imię żeńskie. Winny to imię dziewczynki. Zastanawiałam się co z tym zrobić i jak nazwać po góralsku głównego bohatera. Zdecydowałam, że będzie to imię też męskie, czyli Miś Kudłocek. A skąd Kudłocek? Otóż w książce Ireny Tuwim nie ma takiego wprowadzenia autora, w którym opisuje on jak zrodził się pomysł na imię Winnie the Pooh. Jest taki fragment, jak Krzyś idzie do ZOO i w pewnym momencie spotyka niedźwiadka i pragnie go dotknąć. Wybiega po schodach, klatka się otwiera i on wpada w ramiona misia. Jak wiemy, miś ma miłe futerko i tak sobie myślałam o futerku, jak to nazwać po góralsku – kudełki! No to będzie Miś Kudłocek - mówi prof. Stanisława Trebunia-Staszel.
(cała rozmowa do posłuchania)