Zwierzęta polityczne to zbiór, którego zawartość podlega zmianom. Czy ktoś jest w nim na stałe?

Myślę, że to też trochę zależy, kogo zapytasz bo znam osoby, takie z kręgów aktywistycznych, że gdybyś zadała im to pytanie, to odpowiedziałyby - absolutnie wszystkie. Zwierzęta są polityczne, ponieważ to politycy decydują o ich życiu i to jest absolutna prawda. To tyczy się i bezkręgowców, i zwierząt w hodowli przemysłowej, i zwierząt dziko żyjących. Natomiast ja bym zawęził zdecydowanie ten kontekst do zwierząt, które są na celowniku aktualnej władzy politycznej i są traktowane negatywnie przez polityków podczas pewnych zmian prawnych, krajowych, czy międzynarodowych.



Tak długofalowo to zwierzęta hodowlane?

Zwierzęta, które są w chowie przemysłowym, typu świnie na przykład, albo nawet kurczaki, są rzadziej w tej narracji mainstreamowej, niż na przykład zwierzęta hodowane na futra. Albo żubr, w którego wjechała ciężarówka żołnierzy w zeszłym roku, prawda? Albo wilk, który jest obiektem zainteresowania Komisji Europejskiej.

Dziki nie wychodzą z tej grupy?

Miesiąc w miesiąc tam są, ze względu na bardzo silne konotacje środowiska myśliwych i środowiska politycznego. Natomiast wilki nie wychodzą ze względu na połączenia hodowców myśliwych i ich wpływ na polityków, i teraz chciałbym może w dwóch zdaniach zarysować kontekst, co się wydarzyło w ostatnich dziesięciu dniach na arenie międzynarodowej. Otóż kraje Unii Europejskiej poparły projekt, który wpłynął w ogóle do procedowania rok temu, w grudniu ubiegłego roku, ażeby poluzować prawną ochronę wilka w ogóle na terenie Unii Europejskiej i ku zdziwieniu, szokowi, przerażeniu środowiska naukowego i aktywistycznego kraje unijne, w tym Polska, poparły ten pomysł zmniejszenia ochrony wilków, co w zasadzie powoduje, że wilki z gatunku ściśle chronionego stają się gatunkiem na tyle relatywnie chronionym, że jest możliwość ich odstrzału.

Jak ten projekt powstał?

Są takie plotki, że swój szczytowy moment osiągnął we wrześniu. To jest projekt, którego pomysłodawczynią była Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, ponieważ rok temu jesienią wilki zagryzły jej kucka na farmie i to jest jakiś rodzaj jej zemsty. Natomiast na pewno jest to wzmacniane przez lobby. Lobby hodowców myśliwych, którzy mają wpływ i są też często sami politykami, albo mają w rodzinie polityków, albo są w jakiś sposób w zależnościach finansowych od polityków. Natomiast smutny fakt jest taki też, że decyzje polityków, którzy niekoniecznie są w jakikolwiek sposób połączeni z myśliwymi są kalkulacją tego jak wysokie poparcie konserwatywnie myślących wyborców będą w rezultacie swoich decyzji mieć. To jest chyba najsmutniejsze, że są prośby, wnioski np. do premiera D.Tuska o wyjaśnienie, dlaczego poparł właśnie to poluzowanie ochrony. Stowarzyszenie dla Natury Wilk wysłało taki wniosek. Pewnie nie będzie żadnego wyjaśnienia, no ale tutaj argumentacja przedstawicieli organizacji pozarządowych jest całkiem sensowna. Chodzi o poparcie wyborców, o elektorat. Takie banalne rzeczy, oczywistości.

To jest jednak pierwszy moment w historii, kiedy drzwi do nie chronienia wilka są tak szeroko uchylone i robi to właśnie obecny premier.

Gdyby zapytać, no dobrze, a jakie jest oficjalne stanowisko w ogóle komisji, no bo przecież pomysłodawcy nie powiedzieli, tak, pani przewodnicząca, zginął jej kucyk. To nie jest argument. Argument jest taki, że rzekomo mamy bardzo dużą populację Wilka w Europie, co jest śmieszne wręcz, dlatego, że my mamy, co prawda, szacunkową liczebność, ale nawet jeżeli ona jest przybliżona, to jest przeraźliwie niska, bo w Polsce mamy około 2000 osobników. Później w Bułgarii, w Rumunii mamy 2500, 700 i we Włoszech być może maksymalnie 3000 osobników z całego kraju. Więc to jest dramatycznie mała liczba zwierząt, od których zależy bardzo delikatna równowaga w ekosystemach leśnych i to w skali tysięcy hektarów kwadratowych całych krajów.

Chciałabym na moment odejść od tej wiedzy przyrodniczej i skupić się na tych mechanizmach, które pewnie stoją za tą decyzją, bo to nie jest decyzja personalna premiera, tylko strategia obliczona na efekt wyborczy. Zadziwiający jest fakt, że przecież zbadano kwestię wilków w kontekście emocji społecznych. Opinia publiczna w skali europejskiej opowiedziała się za ochroną dotychczasową. W Polsce to było dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa. Gdzie jest ten elektorat antywilczy?

To jest trudne pytanie, takie bardziej statystyczno-metodologiczne.  Mogę się tylko domyślać,  tylko podejrzewać, że ankiety przeprowadzone wśród osób, które w ogóle zechcą w takiej ankiecie wziąć udział, to są osoby, które mówiąc brutalnie mają jakąś głębszą refleksję i obycie w kwestiach ekologicznych i światopoglądowo są rozwinięte.

Tak, respondenci mają, jak się mówi dyplomatycznie, pewien kapitał kulturowy, który reprezentują i odpowiadają. Natomiast osoby, którym jest nie na rękę na przykład obecność dzików czy obecność wilków i mają względem tych zwierząt bardzo negatywne emocje na co dzień, to takie osoby podejrzewam,niezbyt często biorą udział w ogóle w samych ankietach, bo to są raczej relatywnie zamknięte grupy, bańki społeczne, które we własnych kręgach bardzo intensywnie się nakręcają.