Zapis rozmowy Jacka Bańki z dr. Radosławem Marzęckim, politologiem z Uniwersytetu Pedagogicznego.

 

Najmłodsi nie garną się do KOD-u. Nie garną się, bo te środowiska już dawno zraziły do siebie młodych wyborców?

- Między innymi dlatego. Młode pokolenie stoi z boku polityki, nie tylko w Polsce. To cecha młodego obywatela, że poziom zaangażowania politycznego, widać to we frekwencji wyborczej, jest zawsze najmniejszy. Czy to USA czy Polska to najtrudniej jest zmobilizować młodych do głosowania. Innym powodem dlaczego po stronie KOD-u nie ma młodych ludzi to fakt, iż nie ma jednej kategorii młodego człowieka. On nie myśli zawsze tak samo jak inni. Wyniki wyborów pokazują, że więcej stronników mają siły, które stoją po drugiej stronie tej ulicznej barykady, czyli PiS, Kukiz czy KORWiN. To środowiska, które obok liderów KOD-u nie staną.

 

Czyli młodzi to nie jest grupa heterogeniczna? 20-letni wyborca jest inny niż 30-letni?

- W pewnym sensie tak. Wiek jest ważną determinantą poglądów. Pytanie na ile różnica między 20 a 30-latkiem jest znacząca. Między 20 a 50-latkiem te różnice są już jednak obserwowalne. Popatrzmy, że elektorat PiS to zawsze był elektorat starszy. To jednak partia, która ma lojalny młody elektorat, najbardziej lojalny ze wszystkich partii. Po 8 latach rządów PO – PSL udało się zmobilizować niezadowolonych młodych z rozbudzonymi ambicjami.

 

Przez pewien moment były próby porównywania ACTA i KOD-u. Tego nie można porównywać?

- Nie. Głównie dlatego, że KOD walczy o sprawę, która dla młodego jest abstrakcyjna. Młodzi są przywiązani do demokracji, im zależy na tym. Abstrahując od tego czym jest demokracja dla nich. Młodzi są też krytyczni i rozczarowani tym jak nasza demokracja funkcjonuje. Najważniejszym problemem dla młodych, zbadałem to, są kłótnie polityków. Obrońcy demokracji w tym momencie pytani o jaką sprawę walczą to pytanie jest retoryczne.

 

Jak pan prowadzi zajęcia ze studentami to jak oni rozumieją słowo demokracja?

- Demokracja jest rozumiana stereotypowo. My rzadko kiedy zastanawiamy się, że demokracja to słowo - wytrych. Politycy tak go używają, obwiniając się. W latach 2005-2007 mówiło się, tak jak dziś o putinizacji Polski. PO roku 2007 słyszałem o putinadzie. To słowa opozycji, tylko zamienili się pozycjami w parlamencie. Jest problem z rozumieniem demokracji. Poza tym warto zwrócić uwagę, że demokracja ma swoje mankamenty. Teoretycy mówią, że demokracja to rządy polityków a nie ludu. Mamy problem z tym, że partia, która wygrywa przekonuje nas, że naród tego chciał. W demokracji rządzi największa z mniejszości. Trzeba brać pod uwagę tę pozycję. To nie znaczy, że wygrany nie ma prawa realizować swoich obietnic z kampanii. Ta władza powinna jednak odbywać się w większym dialogu. To postulat też do opozycji.

 

Prowadzi pan zajęcia, robi pan badania i pyta młodych o słowo demokracja. Odpowiedzi są różne. Jednocześnie młodzi pytani czy są zadowoleni ze stanu demokracji w Polsce, w połowie mówią, że nie. Dlaczego?

- Dlatego, że na poziomie deklaracji, łatwo odpowiadamy w zgodzie z polityczną poprawnością. To klasyczny problem - różnica między deklaracją a stosunkiem do czegoś. Polacy chętnie przyznają się do poglądów prawicowych, ale jak pytamy o konkretne kwestie – stosunek do relacji państwo – kościół to okazuje się, że jesteśmy bardziej lewicowy. W tym krytycyzmie w stosunku do demokracji, ludzie mogą brać pod uwagę swoje doświadczenia. Zawsze będzie ten krytycyzm. Pytanie czym to jest wypełnione. Jak najważniejszym zarzutem są zachowania elit politycznych to ktoś powinien sobie to wziąć do serca.

 

Wróćmy do KOD-u. Słyszymy, że co drugi student nie jest zadowolony ze stanu demokracji w Polsce, ale ofertę KOD-u odrzuca. Słyszymy z części mediów, że to koniec KOD-u.

- Pytanie co KOD proponuje pozytywnego. Poza ruchem oporu wobec większości rządzącej, niewiele. Przynajmniej taki przekaz się nie przebija przed media do świadomości ludzi. To jeden z pierwszych problemów. Warto wymienić kilka czynników, które sprawiają, że na dłuższą metę będzie ciężko utrzymać taką mobilizację. Po pierwsze to jest brak konkretnej wartości, która byłaby zagrożona. Na przykład górnicy mają swoje interesy, których bronią. Nie można tego porównywać do ACTA. Tam zagrożenie było wyraźne. Problemem jest też brak sukcesów KOD w ramach konfrontacji z rządem. Ich jednak nie może być. Jeśli gramy w grę o sumie zerowej to sukcesem może być pokonanie drugiej strony. Wygrana KOD oznaczałaby powrót do tego co było, bo nie ma planu. To akurat wyborcy zakwestionowali. Moim zdaniem pewnie PiS będzie dostarczał mniej paliwa dla liderów KOD, w postaci kontrowersyjnych decyzji. Wtedy polityczne podłoże tej inicjatywy stanie się czytelne. Widzimy to po zapowiedziach Ryszarda Petru, że powinno się organizować mniej pokojowych demonstracji. Jeszcze dwie kwestie – brak pozytywnej alternatywy jest słabością. Nie ma przekazu. Słabe strony KOD to brak liderów, brak wiarygodności, polityczne interesy. Jeszcze jest kwestia tego, że to początek kadencji. Ciężko to będzie utrzymać.

 

Mówi pan o słabości liderów, ale skąd tak olbrzymie deprecjonowanie ich w mediach? Skoro minister Gowin sięga po prześwietlanie rodziny lidera KOD to jest to słabość czy strzelamy z armaty do wróbla?

- To pokazuje na jakim poziomie dyskutujemy. Jakby sam KOD wystąpił z szeregiem postulatów sformułowanych pozytywnie, że chcemy tego, proponujemy takie rozwiązana, jak kompromis ws. TK to byłoby to odrzucone. Jednak to by mogło zyskać poklask grupy postronnej, niezaangażowanej w sprawę. Ta kultura, w której funkcjonujemy, kultura konfrontacyjna, dostarcza nam sygnały jak mamy postępować. Mamy się kłócić i konfliktować, bo to jest korzystne dla polityków. Dlatego lepiej użyć takiego argumentu jak pan przytoczył, niż odpierać zarzuty merytorycznie. Na ten merytoryczny poziom nie wznosi się ani jedna, ani druga strona,która jest zainteresowana przedstawieniem całej sytuacji w formie zero-jedynkowej. Albo my, albo oni.

 

To smutna konkluzja.

- Tak. Zgadzam się z tym.