- Banki w Polsce osiągają nadzwyczajne zyski
Dzieje się tak nie dzięki aktywnej działalności, lecz wskutek polityki wysokich stóp procentowych NBP – kredyty drożeją, a oprocentowanie depozytów rośnie nieproporcjonalnie wolno. - Ograniczanie marż kredytowych może być ryzykowne
Grozi to zahamowaniem akcji kredytowej – banki udzielają kredytów tylko wtedy, gdy są one bardziej opłacalne niż lokowanie pieniędzy w NBP. - Największa w UE różnica między oprocentowaniem kredytów a depozytów w Polsce
Wynika to z agresywnej walki NBP z inflacją oraz tzw. strukturalnej nadpłynności banków, które nie muszą konkurować o depozyty. - Opodatkowanie „manny z nieba”
Czyli pasywnych zysków banków z lokowania środków w NBP, byłoby lepszym rozwiązaniem niż regulacyjne ograniczanie marż – mogłoby przynieść nawet 10 mld zł rocznie. - Narracja o przeregulowanej gospodarce jest przesadzona
Polska należy do najmniej regulowanych państw OECD, a deregulacja bywa mitem, który nie rozwiązuje strukturalnych problemów gospodarki.
Czy banki w Polsce zarabiają zbyt dużo i to kosztem zwykłych obywateli? Odpowiedź eksperta jest jednoznaczna: tak. Co więcej, jak mówi dr Michał Możdżeń, te zyski nie są efektem aktywnej działalności banków, ale konsekwencją polityki pieniężnej Narodowego Banku Polskiego. Podniesienie stóp procentowych od 2021 roku przyniosło gwałtowny wzrost rat kredytów, bez proporcjonalnego wzrostu oprocentowania depozytów. Efekt? Transfer dochodów – z kieszeni kredytobiorców do sektora bankowego.
Marże to nie problem, tylko skutek
Ekspert przestrzega jednak przed pochopnymi działaniami polityków, którzy proponują administracyjne ograniczanie marż bankowych. Takie rozwiązanie, choć popularne społecznie, może prowadzić do załamania akcji kredytowej. Banki będą po prostu mniej chętne do udzielania kredytów, jeśli nie będą w stanie zarobić więcej, niż daje im bezpieczne trzymanie pieniędzy w NBP. Źródło „manny z nieba” leży gdzie indziej – w różnicy między stopą referencyjną a niskim oprocentowaniem depozytów. Dlaczego w Polsce ta różnica jest największa w UE?
Przyczyny są dwie, obie mają związek z polityką pieniężną prowadzoną przez bank centralny. Zarobki banków nie wynikają z ich szczególnej aktywnej działalności, szczególnego poziomu chciwości. Wysokie stopy procentowe mają swoje konotacje w tym, w jaki sposób bank centralny poszedł do walki z inflacją. Są różne dyskusje o tym, dlaczego NBP nie chce teraz obniżać stóp procentowych, co byłoby prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem problemu. Z drugiej strony – nie rośnie tak bardzo oprocentowanie depozytów, a to dlatego, że banki mają dużo płynnych środków na swoich rachunkach, w związku z czym mają w każdym momencie łatwość udostępnienia ich jako kredytów itd. To powoduje, że nie konkurują tak bardzo o depozyty
- tłumaczy dr. Możdżeń.
Polski bank centralny od lat skupuje waluty, wpuszczając złotówki do systemu bankowego. Efekt? Banki nie muszą zabiegać o depozyty, bo mają aż nadto płynnych środków. I to właśnie te „zalegające” miliardy, które pracują w NBP na wysokim oprocentowaniu, generują nadzwyczajne zyski.
42 miliardy złotych zysku – opodatkować? Tak, ale mądrze
Zamiast administracyjnie obcinać marże, ekspert proponuje opodatkowanie „manny z nieba” – zysków niezwiązanych z aktywnością banków. W ubiegłym roku banki zarobiły 42 mld zł. Podatek od tych zysków nie osłabiłby akcji kredytowej, a pozwoliłby odzyskać część środków dla budżetu państwa. Co dalej? Propozycja: przeznaczyć wpływy (szacowane nawet na 10 mld zł rocznie) np. na budownictwo socjalne. Szczególnie, że duża część zysków banków i tak odpływa za granicę w formie dywidend – w 2023 roku było to 7,5 miliarda złotych.
Wydaje mi się, że taki podatek jest najmniej problematyczny z perspektywy bodźców biznesowych banków. Jednocześnie daje też możliwość różnicowania sytuacji w relacji do sytuacji rynkowej banków. Są takie banki, które mają bardzo wysoki zwrot ze swojego kapitału. Ich akcje pięknie rosną, inwestorzy spodziewają się dywidend. Są takie banki, które w trudniejszej sytuacji muszą np. odbudowywać kapitały i odbudowywać rezerwy
- przekonuje Michał Możdżeń.
Naszego gościa zapytaliśmy też o deregulację? Ekspert przypomina, że Polska – wbrew popularnej narracji – ma jeden z najniższych poziomów regulacji w OECD. Deregulacja bywa wygodnym hasłem, ale często nie dotyka sedna problemów, które mają charakter strukturalny. Co więcej, może prowadzić do niezamierzonych strat – np. po stronie państwa, pracowników czy stabilności rynku.