Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką Lewicy Razem, Darią Gosek-Popiołek.
Miejsce w prezydium Sejmu czeka na przedstawiciela PiS. Tak w orędziu mówił marszałek Hołownia i przypominał o rządach większości z poszanowaniem praw mniejszości. Jednak to sejmowa większość chce wskazywać, który kandydat PiS się nadaje do Prezydium Sejmu.
- To, co zrobiła sejmowa większość podczas głosowania, to wskazała, że nie ma zgody na to, że osoba, która łamała regulamin Sejmu, ogłaszała reasumpcję, zachowywała się jak rzecznik PiS… Nie ma zgody na taką osobę. Chcemy, żeby to miejsce zajął przedstawiciel PiS, ale mamy też prawo głosować. To nam gwarantuje regulamin Sejmu. Mamy nadzieję, że prezes PiS nie będzie się upierał. Są w PiS osoby, które powinny zostać marszałkiem Sejmu. Liczymy, że tak się stanie.
Krzysztof Gawkowski idzie dalej i mówi, że na przykład Małgorzata Wassermann. To dalej wygląda, jakby państwo chcieli wybierać tego przedstawiciela.
- Ja nie podam żadnych nazwisk. To nie jest moja kompetencja. Jednak jako posłanka mogę się wypowiedzieć o każdej kandydaturze. Głosowaliśmy nad Włodzimierzem Czarzastym i innymi. Taka sama procedura jest dla PiS. To PiS głosowało przeciwko wszystkim wicemarszałkom sejmowej większości. Mamy prawą stronę, która przez 8 lat łamała regulamin Sejmu, sama nie wychodziła naprzeciw, ale teraz oczekują innego traktowania.
Były zastrzeżenia do prowadzenia obrad przez marszałek Witek. Co z Markiem Pękiem? Tu zastrzeżeń nie było.
- Na to pytanie powinni odpowiedzieć senatorowie. Nie znam trybu prac w Senacie, nie śledziłam wszystkich obrad. Wiem, że tu czasem bywały ostre sformułowania pod kątem opozycji, że opozycja jest prorosyjska. Takie słowa jednak mogą budzić sprzeciw. To manipulowanie opinii publicznej.
Z każdej strony padają sformułowania typu: „na Kremlu otwierają szampana”.
- Z moich ust takich sformułowań pan nie słyszał nigdy. Sejm, Senat i Polska potrzebują zimnego prysznica. Nie można eskalować w nieskończoność, przerzucać się oskarżeniami. Wtedy trudno jest o ludzkie porozumienie, które jest niezbędne.
Decyzja Razem o tym, że nie wejdzie do rządu, jest ostateczna? Dochodzą do nas głosy, że być może audyt finansów publicznych sprawi, że być może dołączą państwo do rządu.
- To trudne pytanie. To hipotetyczna przyszłość. Jest wiele niewiadomych. Partia Razem poprze rząd sejmowej większości. To nasze zobowiązanie wobec wyborców. Tak zdecydowali obywatele. Ten rząd będziemy popierać, jak ustawy będą dobre. Za wcześnie jest, żeby mówić o zmianach. Czekamy na sformułowanie się rządu. Czekamy, aż pan Morawiecki przestanie udawać, że może zebrać większość. Wtedy ocenimy sytuację. Dla nas najważniejszy jest program. On musi odpowiadać na realne potrzeby obywatelek i obywateli.
Odcięcie się od działań rządu oznacza, że posłowie Razem nie będą mieć wpływu choćby na funkcjonowanie sektora edukacji?
- Na pewno będziemy mieć wpływ. Powstanie nowego rządu nie likwiduje Sejmu. Prace nad ustawami w komisjach się toczą. Mamy tu wielkie nadzieje. Marszałek Hołownia zapowiedział likwidację zamrażarki. Mamy dobre kontakty z ugrupowaniami demokratycznymi. W ramach systemu będziemy współpracować.
Liczba posłów Razem to 7. W arytmetyce wiele to nie zmienia. Co by mogło zmienić państwa zdanie i włączenie się w prace rządu? Były postulaty ws. mieszkalnictwa, badania i rozwoju, a także opieki zdrowotnej.
- Tak. Chcieliśmy wpisania na twardo środków na rozwój tych obszarów. One są dla Polski kluczowe. Potrzeba innowacyjnej gospodarki. Nie zrobimy tego bez silnej nauki. Nie rozwiążemy kryzysu mieszkaniowego bez mieszkań na wynajem. Musi być konkurencja dla niedostępnych dla wielu ludzi kredytów mieszkaniowych. Do tego zdrowie. Bez większych nakładów sobie nie poradzimy. Cieszą nas drobne zapisy w umowie koalicyjnej, jak wzmocnienie finansowe PIP. Nam się marzą silne związki zawodowe i silniejsza inspekcja pracy. Tego nieco brakuje.
Teraz Kraków. W poniedziałek prezydent Majchrowski ma ogłosić, czy wystartuje w kolejnych wyborach. Wszystko wskazuje na to, że jednak nie, co by mocno zmieniło dynamikę kampanii samorządowej. Sejmowa większość planuje jednego kandydata w wyborach? Donald Tusk mówi, że trzeba obronić największe miasta.
- Wariant rzeszowski pan podpowiada? Nikt ze mną takich rozmów nie toczył. Jest za wcześnie, żeby one trwały. Nie wydaje mi się to jednak prawdopodobne. Kraków to miasto wyjątkowe w kampanii. To jedyne duże miasto, które staje przed wizją całkowitej zmiany władzy, zmianą priorytetów. To będzie ciekawe. Wydaje mi się, że mamy zdecydowanych kandydatów. Nie sądzę, żeby doszło do zjednoczonego frontu. Jestem zwolenniczką dania obywatelom i obywatelkom faktycznego wyboru. Jeden kandydat, kandydatka to wypadkowa. Wyborcy są różni, mają różne interesy. Powinni głosować na to, co dla nich jest najlepsze.
Może się skończyć tak, że do drugiej tury z najlepszym wynikiem wejdzie Małgorzata Wassermann, jeśli wystartuje, i wtedy nie będzie już wyboru.
- Druga tura rządzi się innymi prawami. Nie jest pewne, czy Małgorzata Wassermann wystartuje. Przed nami kampania. W Polsce prekampania zaczyna się bardzo wcześnie. Wiele się może zmienić.
Pani wystartuje?
- Myślałam, że jak zostanę posłanką drugiej kadencji, przestanę być o to pytana. Nie planuję tego, ale uważam, że Kraków zasługuje na zmianę. Jak się okażę, że mogę być jej częścią, wystartuję. To jednak spekulacje. Trzeba mówić też o zmianie w radzie miasta. Nie zawsze chodzi o prezydenta. Chodzi też o program. Stagnacja, kontynuacja nie wystarcza Krakowowi. Czujemy to.