Premier Tusk zapowiada po wyborach prezydenckich nie tylko rekonstrukcję rządu, ale także jego odchudzenie. Słyszymy też, że jeśli wybory wygrałby Rafał Trzaskowski, do jego kancelarii mogłaby trafić Barbara Nowacka. To jednocześnie mógłby być powrót do jednego ministerstwa edukacji i nauki? Co pani na to?

- Nie jestem pewna, czy to byłoby dobre. Rekonstrukcja rządu to na razie ogólna zapowiedź. Najważniejsze jest, żeby rząd był sprawny, żeby projekty ustaw się pojawiały, żeby były ważne programy. Warto wyodrębnić ministerstwo od mieszkalnictwa. Minister Paszyk i PSL inaczej na to patrzą. Kwestia mieszkalnictwa jest na dalszym planie, a to jeden z największych problemów Polek i Polaków. Przyglądamy się rekonstrukcji, zastanawiamy się. Znamy jednak Donalda Tuska. Są różne zapowiedzi, ale różnie jest z realizacją. Zobaczymy.

Powołanie wicepremiera do spraw gospodarki. Co pani na to? To jeden z postulatów biznesu przed poniedziałkowym wystąpieniem Donalda Tuska na Giełdzie Papierów Wartościowych, gdzie ma przedstawić priorytety dla polskiej gospodarki.

- To jeden z najważniejszych obszarów funkcjonowania państwa. Wszystko zależy od tego, jaka to byłaby osoba, jakby wyglądała praca rządu. Takich propozycji pojawia się wiele. Był postulat ekspertów od gospodarki wodnej, że należy przenieść zarządzanie wodami do Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Tego jest wiele. Zobaczymy, które są najsensowniejsze.

Wracając do mieszkalnictwa, słyszymy znowu zapewnienia, że nowy program mieszkaniowy jest tuż, tuż. Zna pani jakieś szczegóły? Niedawno minister Pełczyńska-Nałęcz informowała, że rząd zmniejszył nakłady na budownictwo społeczne z ponad miliarda do sześciuset milionów. Z kolei szef Kancelarii Premiera mówił, że są rekordowe pieniądze na mieszkalnictwo. Jak jest naprawdę z tym mieszkalnictwem?

- W zeszłym roku Lewica złożyła projekt ustawy ministra Kukuckiego, który odpowiadał za mieszkalnictwo. Było to mrożone przez ministra Paszyka i PSL. Jest też ustawa ministra Lewandowskiego, która zwiększają limity. Te ustawy mają wyjść z zamrażarki i trafić na radę ministrów, a potem do Sejmu, żeby środki budżetowe mogły być wykorzystywane w celu rozwoju różnych form budowania mieszkań. My mamy różne doświadczenia z ministrem Paszykiem. On niechętnie przygląda się projektom, które sprawiają, że w rynku mieszkaniowym ma być aktywne państwo, samorządy i inne instytucje państwowe. Składamy jako Lewica dwa projekty ustaw, jakby się okazało, że minister Paszyk nie dotrzyma słowa, żeby one przeszły normalną ścieżkę w Sejmie. Liczymy, że marszałek Hołownia tego nie będzie blokował. Mamy nadzieję, że podejdą do tego poważnie.

Jaki program mieszkaniowy byłby do zaakceptowania przez Lewicę?

- Uwolnienie środków na budowę mieszkań przez samorządy, wsparcie dla TBS i Społecznych Agencji Najmu, zwiększenie limitu na budownictwo społeczne do 5 miliardów złotych. To projekt ministra Kukuckiego. W projekcie Lewandowskiego jest nowy horyzont czasowy. Inwestycje by były na lata 2026-2030. To długi proces inwestycyjny. Nie można myśleć w kategorii budżetu na ten czy kolejny rok, ale w perspektywie kilku lat. Chcemy też rozwijać programy mieszkaniowe, grantów na mieszkania komunalne i społeczne. Chcemy wprowadzić tanie, preferencyjne kredyty dla TBS, SIM i spółdzielni. To ważny partner dla samorządów. Ten element państwo powinno wspierać.

Tymczasem OECD rekomenduje Polsce wprowadzenie - podobnie jak w większości krajów Unii Europejskiej - podatku od wartości mieszkania, a nie od powierzchni, czyli znowu słynny podatek katastralny. Takie rozwiązanie mogłoby uwolnić mieszkania kupione w celach inwestycyjnych, ale niewynajmowane. Lewica poparłaby taki podatek?

- Ja uważam, że to jedno z ważnych rozwiązań, które powinno zostać wprowadzone. Tych problemów jest trochę. Jest najem krótkoterminowy, pustostany. Podatek katastralny pozwoli uporządkować rynek mieszkaniowy. Czy to znajdzie większość? Nie wiem. Trudno by było przekonać posłów Polski 2050, PSL i pewnie dużą część z KO.

Politycy również inwestują w nieruchomości...

- Nie chodzi o inwestowanie w nieruchomości przez posłów. Nie patrzymy na system mieszkaniowy szeroko. Tu trzeba podejścia, które sprawi, że będą budowane mieszkania, że będzie możliwość regulowania rynku mieszkań, także na wynajem.

Może przy okazji zmiana prawa lokatorskiego? Dziś postępowanie eksmisyjne w Krakowie trwa kilka lat.

- To nie kwestia postępowania eksmisyjnego, ale działania sądów. Prawo, które chroni lokatorów, jest ważnym elementem państwa solidarnego, które dba o obywateli. Długość postępowania jest skutkiem tego, że samorządy nie mają puli mieszkań socjalnych, komunalnych, gdzie mogliby mieszkać ci, których na czynsz nie stać. Nie chodzi o zmniejszenie ochrony. Jak państwo nie będzie budować mieszkań, samorządy nie zwiększą swojej puli, ten system nie będzie miał sensu. Ja nie podniosę ręki za zmniejszeniem praw lokatorów. Trzeba szukać innych rozwiązań.

W „piątce dla mieszkalnictwa” Magdaleny Biejat, kandydatki Lewicy w wyborach prezydenckich, jest m.in. wsparcie kredytobiorców w postaci limitów marży dla banków. Czy to miałoby dotyczyć wyłącznie kupujących, czy także deweloperów? W ich wypadku koszty kredytu są również ogromne.

- Nie. To rozwiązanie dla kredytobiorców. Obecnie banki są w świetnej sytuacji. Zarabiają na kryzysie mieszkaniowym. Marże i opłaty są wysokie. Jest kłopot z WIBOR-em. To uporządkuje sytuację i wzmocni kupujących mieszkania. Jednak bez państwa inwestującego w budownictwo, daleko nie zajedziemy.

Ponad 90% mieszkań wybudowanych po 1990 roku wybudowali deweloperzy. O tym musimy pamiętać.

- Tak, ale to taka kwestia, że państwo zrejterowało z tego obszaru. Musimy to wyrównać.

W „piątce dla mieszkalnictwa” jest również uruchomienie pustostanów. Chodzi o Społeczne Agencja Najmu, czyli o to rozwiązanie, z którego korzysta obecnie Kraków? Kraków dostał 6 milionów złotych na remont pustostanów i tworzy SAN-y. To jest to rozwiązanie jedno z możliwych?

- Tak. W Krakowie działają programy, które należy rozszerzyć, choćby lokal za remont. To się cieszy wielkim zainteresowaniem. To kwestia odpowiedzialnej polityki miasta. Miasto musi inwestować w zasób komunalny, żeby była alternatywa. Miliony Polek i Plaków kupowały mieszkania, bo często nie było innej opcji. Kredyt był opcją na dach nad głową. Znam historie, gdzie rodzina zrzucała się na wkład własny, rodziny brały dodatkowe prace, żeby spłacić kredyt. Tak to nie powinno wyglądać.

Dlaczego kandydatka Lewicy ma takie słabe notowania? Nawet Krzysztof Stanowski wyprzedza Magdalenę Biejat w sondażach.

- Notowania są różne. Są takie, gdzie ma 5%, są niższe. To początek kampanii. Analizujemy sondaże. Głos na Magdalenę Biejat to głos na kandydatkę o mocnych wartościach, z sensownym programem, na prezydenta, który nie podpisze kredytu 0% i który nie zmieni poglądów, bo tak wychodzi z sondaży.

Jeszcze pytanie o wybory uzupełniające do Senatu w Krakowie. Kto jest pani kandydatem w tych wyborach? Była koleżanka z Razem, czy kandydatka Koalicji Obywatelskiej?

- Niestety ja w tych wyborach nie mogą oddać głosu. Mieszkam w innym okręgu. Nie ukrywam, że Ewa Sładek jest osobą, która prezentuje bliskie mi wartości. W wyborach chodzi o to, żeby wybrać osobę, która reprezentuję to, co ja uważam. Do tego zachęcam.

Czyli dawna koleżanka z Razem, mimo że opuściła pani partię. To jest ten wybór, nie pakt senacki i kandydatka Koalicji Obywatelskiej.

- W każdych wyborach należy głosować na osoby nam najbliższe, bez znaczenia na ich polityczną przynależność.