Czy cieszy panią, że prezydent prawdopodobnie posłucha pani partyjnej koleżanki Magdaleny Biejat i Adriana Zandberga, pani byłego partyjnego kolegi i zawetuje obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców?
Nie tylko politycy, nie tylko Magda Biejat apelowali do pana prezydenta o to weto. To był także głos środowiska lekarskiego, to był także głos organizacji, które zajmują się systemem ochrony zdrowia. Ta propozycja była skrajnie niesprawiedliwa. Co więcej, powoduje ona wielką wyrwę w finansach w systemie ochrony zdrowia. Raczej powinniśmy zastanawiać się nad tym, jak zwiększać te środki, niż jak je ograniczać.
Tylko pytanie, czy w kampanii wyborczej powinno się chodzić do prezydenta, który nie jest bezstronnym arbitrem, co udowodnił wczoraj, popierając bezpośrednio kandydata Prawa i Sprawiedliwości?
Myśmy bardzo długo próbowali rozmawiać z naszymi koalicjantami. Pokazywaliśmy im, jak bardzo szkodliwy jest to projekt, przywoływaliśmy bardzo wiele eksperckich opinii. Kampania wyborcza to jest tylko moment w pewnej dynamice politycznej, ale to jest normalny czas, w którym trwają prace Parlamentu, przyjmuje się ustawy ważne i ustawy potrzebne. To nie jest tak, że powinniśmy na ten czas zawiesić funkcjonowanie państwa polskiego, bo są kandydaci i przekonują wyborców do oddania na głosu.
Są sprawy ważne, one wymagają rozstrzygnięcia. Wyobraźmy sobie, że teraz odkładamy procedowanie wszelkich ustaw, zawieszamy Sejm, bo trwa kampania wyborcza. To byłoby nieracjonalne.
Co się stanie, jeśli wygra Karol Nawrocki w tych wyborach? Co się stanie z rządem, co się stanie z tą koalicją?
Na pewno będzie to trudny moment, bo widzimy, jak bardzo mocno te propozycje Karola Nawrockiego są szkodliwe. Mam nadzieję, że wygra kandydat, kandydatka strony demokratycznej i takiego scenariusza po prostu nie będzie.
A po co pani kandydatka, czyli Magdalena Biejat startuje w tych wyborach? Zacytuję jej wypowiedź: „moje szanse są, jakie są, nie będę udawała, że jestem na prostej drodze do pałacu prezydenckiego”. Tak powiedziała uczciwie i szczerze, trzeba jej to przyznać. Dzisiejszy sondaż Ibris dla Polskiego Radia daje jej 5,1%.
Magdalena Biejat wystartowała, bo chce walczyć o Polskę społeczną, o Polskę sprawiedliwą, o Polskę, w której głos kobiet, głos LGBT nie jest głosem marginalizowanym. Te ostatnie miesiące pokazują, że kiedy lewica słabnie, partie centrowe zaczynają uśmiechać się do skrajnie populistycznych partii, tak jak Konfederacja.
Słowa Magdaleny Biejat pokazują, że jest to rodzaj głosowania strategicznego: czy chcemy Polski, w której funkcjonują związki partnerskie, liberalizacja prawa aborcyjnego, stawia się na rozwój polityki mieszkaniowej, na mieszkalnictwo społeczne a nie na dopłaty dla deweloperów.
Mówi pani: czy chcemy Polski z prawami dla osób LGBT, czy chcemy Polski z prawami aborcyjnymi. 16 miesięcy już ponad państwo rządzą, są w koalicji, a bodajże w czwartek Europejski Trybunał Praw Człowieka po raz kolejny ukarał Polskę za to, że właśnie nie zapewnia osobom homoseksualnym równych praw. W uzasadnieniu jest podkreślenie, że państwa członkowskie są zobowiązane do zapewnienia ram prawnych, które umożliwiają parom tej samej płci odpowiednie uznanie i ochrony ich związku, a w Polsce tego nie ma.
Nie ma tego i to zawdzięczamy PSL-owi, to zawdzięczamy także w części Polsce 2050 i tym bardziej konserwatywnym przedstawicielom Platformy Obywatelskiej, którzy stwierdzili, że skoro skończyła się kampania wyborcza, to nie musimy z części naszych zobowiązań się wywiązać.
W zeszłym tygodniu został wpisany projekt o związkach partnerskich i przechodzi do kolejnego etapu procedowania. Mam nadzieję, że chociażby ten wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka pokaże konserwatywnej części Sejmu polskiego, że tutaj nie ma co bronić dyskryminującego prawa, że potrzebujemy tutaj zmiany.
A co z prawem aborcyjnym? To był chyba najważniejszy argument w 2023 roku całej i Koalicji Obywatelskiej, i Lewicy i nawet Trzeciej Drogi przynajmniej częściowo.
Widzimy zniechęcenie przede wszystkim wyborczyń, bo to, co im obiecywaliśmy, nie zostało zrealizowane. Niestety Sejm jest bardziej konserwatywny niż nasze społeczeństwo. To wynik tego strategicznego głosowania w 2023 roku, gdzie Kosiniak-Kamysz wyszedł i powiedział, że albo trzecia kadencja PiS-u, albo Trzecia Droga. Jak się okazuje, Trzecia Droga nie była dla kwestii liberalizacji prawa aborcyjnego żadnym rozwiązaniem. Współpracujemy dalej z aktywistami, z organizacjami pozarządowymi, które walczą o prawo do bezpłatnej aborcji, które walczą o zdrowie reprodukcyjne kobiet. Będziemy w tym Sejmie konsekwentnie to robić, pokazując chociażby sondaże, które mówią o tym, jaki kierunek jest kierunkiem oczekiwanym przez obywateli i obywatelki.
W środę Magdalena Biejat ma się spotkać z Szymonem Hołownią. Po tym spotkaniu będzie jeszcze bardziej ostro między Trzecią Drogą a Lewicą, czy to będzie jakieś podanie sobie ręki i zawarcie pokoju?
Żyjemy w państwie, w którym dwie główne partie są w takim dziwacznym uścisku. Nie mogą bez siebie funkcjonować i bardzo mocno podzieliły społeczeństwo. Ten duopol trzeba przerwać. Ta dyskusja na pewno będzie dyskusją trudną, bo Magda Biejat i Szymon Hołownia różnią się w bardzo wielu sprawach. Natomiast są też sprawy, które nas łączą - na przykład podejście do polityki mieszkaniowej. To będzie na pewno trudna, ale też ważna rozmowa, która pokaże, że można się nie zgadzać, ale można dyskutować, nie obrzucając się nawzajem inwektywami, że można na poważnie traktować siebie i swoich wyborców i swoje wartości.
A czy posłowie Lewicy szeroko rozumianej poważnie traktują wyborców i swoje wartości, skoro na liście kandydatów jest przynajmniej trójka lewicowych kandydatów? Na kogo mają głosować?
Ja zagłosuję na Magdalenę Biejat i oczywiście do tego zachęcam wszystkie osoby, które albo oddały na mnie swój głos, albo w ogóle kiedykolwiek się nad tym zastanawiały. Magdalena Biejat pokazała, że potrafi współpracować i to jest ważne. Dla prezydenta, dla prezydentki to jest bardzo ważna cecha. Każda partia polityczna, środowisko polityczne może wystawiać swojego kandydata i nie chcę tego komentować. Z drugiej strony widać też wyraźnie, że wyborcy mogą wybierać między różnego rodzaju modelami uprawiania polityki i myślenia o polityce. Między tymi, którzy starają się realizować swój program w takich warunkach, jakie mamy tu i teraz; takich, którzy traktują to trochę jako występ medialny jak pani profesor Senyszyn, czy między kandydatami, którzy jak Adrian po prostu liczą na to, że w pewnym momencie nagle partia Razem będzie miała te 30, 40% i będzie mogła bez żadnych kompromisów swój program wprowadzać.
Jestem zwolenniczką takiej pracy organicznej, skupiania się na różnego rodzaju projektach i ich realizowania. Mówimy o grupach, którym realnie możemy pomóc: rodzicom wcześniaków, wdowom. To jest ta polityka, która jest mi najbliższa.
W wyborach prezydenckich można sobie na to pozwolić. Co będzie w wyborach parlamentarnych? Czy nie będzie powtórki sprzed 10 lat, kiedy Razem odebrało głosy lewicy?
Naprawdę nie chcę bawić się we wróżkę. Do wyborów parlamentarnych jeszcze mamy 2 lata. Scena polityczna może w międzyczasie bardzo się zmienić. Ja skupiam się teraz na kampanii wyborczej, na swojej pracy parlamentarnej. A co będzie w 2027 roku? Zobaczymy bliżej tej daty.
Premier Donald Tusk ma dzisiaj podpisać umowę z amerykańskim sekretarzem do spraw energii na pierwszą polską elektrownię atomową. Prace mają się zacząć w ciągu dwóch, trzech lat i zakończyć do 2036 roku. Lepiej późno niż wcale?
W tym wypadku zdecydowanie lepiej późno niż wcale. Oczywiście chcielibyśmy, żeby ta inwestycja była już znacznie bardziej zaawansowana, natomiast potrzebujemy sprawiedliwej transformacji energetycznej, potrzebujemy stabilnych źródeł energii.
Ile Polska powinna mieć tych elektrowni?
Na razie chciałabym, żebyśmy mieli jedną. Mówimy także o rozwoju fotowoltaiki, o farmach wiatrowych na morzu. Potrzebujemy zdywersyfikowanych źródeł energii, potrzebujemy robić to konsekwentnie. Widzimy, jak wyczerpują się złoża węgla kamiennego w Polsce, widzimy też koszty w związku z tym, że nie przeszliśmy tej transformacji energetycznej w naszym społeczeństwie. To jest duża odpowiedzialność polityków i oczywiście wieloletnie zaniedbania, ale nadrabiamy je.
Na koniec chciałbym jeszcze panią zapytać o wiceministra spraw zagranicznych Andrzeja Szejnę, który jest na urlopie wymuszonym przez premiera Tuska. Minister Szejna, jak mówi była posłanka lewicy Beata Maciejewska, po Sejmie ciągle chodził pijany, a do tego pobił kiedyś partyjną koleżankę, która miała złamany nos i później miała szantażować ministra. Dlaczego Andrzej Szejna, tak jak apelowała Magdalena Biejat, nie podał się do dymisji?
To jest pytanie do Andrzeja Szejny. Uważam, że tego typu oskarżenia powinny zostać wyjaśnione i nie powinny być przedmiotem tego typu debaty. Nie wiem, co się wydarzyło, natomiast nie służy to Lewicy, nie służy to na pewno Andrzejowi Szejnie.