Czym jest neuroróżnorodność?
- Neuroróżnorodność jest pewną zmianą konceptualną, dotyczącą sposobu rozumienia funkcjonowania ludzi, którzy odznaczają się pewnymi specyficznymi cechami. Te cechy dotychczas były klasyfikowane jako zaburzenia. Cały ruch neuroróżnorodności wywodzi się ze sposobów konceptualizacji i radzenia sobie określaniem ludzi autystycznych. Ten sposób określania ludzi autystycznych też wzbudza pewnego rodzaju kontrowersje i też ulega dosyć szybkim zmianom. Do niedawna mówilibyśmy osoba z autyzmem, obecnie - przynajmniej na gruncie anglojęzycznym - coraz częściej stosuje się termin autistic person, czyli osoba autystyczna. Cały pomysł, który jest moim zdaniem bardzo ważny, wynika ze spostrzeżenia, które w psychologii wcale nowe nie jest. Od tego między innymi psychologia zaczynała, żeby zobaczyć, że ludzie między sobą się różnią. W momencie, kiedy staramy się objąć różnorodnością także te obszary, które dotychczas funkcjonowały w klasyfikacjach, w myśleniu społecznym i klinicznym jako zaburzenia, to pokazujemy, że jesteśmy różni. To wszystko jest pewnego rodzaju normą.
Co to znaczy norma?
- Pokazanie, że różnimy się między sobą. A chcąc pokazać różnicę, to musimy mieć odstępstwo od czegoś. Na tym polega cała sprawa, że zastanawiamy się nad tym, co to znaczy norma, czy można określić normę i czy odstępstwo od tej normy należy nie tyle dostrzegać, ale należy podkreślać i akcentować, a jeżeli tak, to w jaki sposób? Na przykład w taki sposób, żeby raczej wspomóc osoby, które poza centrum społecznym się znajdują. Neuroróżnorodność wzięła się z tego, ażeby osoby, które w specyficzny sposób doświadczają świata, w specyficzny sposób funkcjonują, ale należą do pewnych specyficznych grup - zyskały odpowiednie miejsce i w odpowiedni sposób były traktowane, wyrywając je trochę z konieczności leczenia. Leczenia, zwłaszcza takich cech, takich sposobów doświadczenia świata, takich sposobów funkcjonowania umysłu i układu nerwowego, które leczeniu nie poddają się i nie powinny być poddawane.
Chcący coś poddać leczeniu, musi to coś być zakwalifikowane do pewnego rodzaju zaburzeń. Czy neuroróżnorodność jest zaburzeniem, czy cechą?
- Neuroróżnorodność jest sposobem myślenia i dostrzeżenia tego, że my jako ludzie między sobą się po prostu różnimy. Różnimy się w sposób czasem bardziej wyrazisty, czasem mniej wyrazisty. W związku z czym są pewnego rodzaju sytuacje i sposoby funkcjonowania ludzi, które postrzegamy jako dziwne, niezrozumiałe, nietypowe. I pytanie brzmi, jak się w stosunku do takich osób odnosić? Wiele rzeczy, które kiedyś były określane jako zaburzenia, dzisiaj absolutnie zaburzeniami nie są nawet w klasyfikacjach. Świetnym przykładem jest homoseksualizm, który był traktowany jako zaburzenie. Tutaj mamy tendencję trochę podobną.
Spektrum autyzmu, zespół Aspergera, dysleksja, ADHD, ADD – to przykłady neuroróżnorodności?
- To są klasyczne przykłady neuroróżnorodności. Jeżeli odnosimy się do tych kategorii, które w wielu zestawieniach w dalszym ciągu funkcjonują jako zaburzenia, to sytuacja wydaje się stosunkowo prosta. Natomiast neuroróżnorodność jest zdecydowanie szerszym spektrum. Czy mizofonia mieści się w przestrzeni neuroróżnorodności? Zdecydowanie tak. Są osoby, które negatywnie reagują na dźwięki Sam model neuroróżnorodności opiera się na podstawowym założeniu, że to są osoby, które dla znaczącej części społeczeństwa są inne, ale to nie znaczy, że gorsze, wręcz przeciwnie. To są osoby które nie posiadając pewnych cech, posiadają inne.
Jak diagnozuje się neuroróżnorodność, skoro to tak szerokie pojęcie?
- Jeżeli chodzi o diagnozę, to nie ma żadnego problemu. Problem polega na zakwalifikowaniu i określeniu pewnej specyficznej kategorii, natomiast narzędzia są te same. Jeżeli staramy się np. określić to, czy dana osoba na skali komunikacyjnej mieści się w tym albo innym miejscu, pewne funkcje potrafi zrealizować z większą lub mniejszą łatwością, no to narzędzia stosujemy wciąż te same.
Pytam o diagnozę, bo wzrasta liczba wydawanych orzeczeń i opinii. W Chrzanowie w przeciągu dwóch lat ilość wydanych orzeczeń wzrosła o 30%, opinii o 15%. Polepszyła się diagnostyka, czy wzrosła świadomość?
- W Polsce mamy do czynienia z problemem polegającym na tym, że diagnozy podejmują się osoby, które nie mają żadnego specjalnego przygotowania do tego. Metody i testy, które są stosowane w neurodiagnostyce w odniesieniu do neuroróżnorodności, bywają stosowane przez osoby, które nie mają odpowiedniego przygotowania. Czy to źle? Nie, to nie jest tak strasznie źle, że używają tych metod, natomiast one nie mogą potem podejmować się pełnej kompleksowej diagnozie. Mamy do czynienia z dwoma przeciwstawnymi trendami. Z jednej strony z nieadekwatnym zrozumieniem tego, czym jest neuroróżnorodność. Z drugiej strony mamy do czynienia z naddiagnostycznością, która też jest poważnym problemem. Na to wpływają często czynniki czysto społeczne.
Czy do czynników społecznych można też zaliczyć samodiagnozę?
- Samodiagnoza polegająca na tym, że wypełni się jakiś test, to jeszcze nie jest najgorzej. Gorzej jest, jeśli ludzie przeczytają sobie mniej lub bardziej kompetentny wpis na Instagramie albo posłuchają jakiegoś lepszego lub gorszego podcastu i stwierdzą - ja to wszystko mam. Przy czym samodiagnoza wcale nie ma w sobie, jako zjawisko, niczego złego. Nadużywanie pojęć psychologicznych przez osoby, które nie do końca nawet mają pojęcie na ich temat jest zjawiskiem z jednej strony niefajnym, z drugiej strony jest w porządku, bo pokazuje interesowanie się tym, w jaki sposób się funkcjonuje. Pytanie brzmi - co my z tą wiedzą robimy? Dostrzeżenie pewnych specyficznych cech i nazwanie ich u siebie czy u partnera może być bardzo pożyteczne. Chociaż zalecałbym odniesienie się do opinii specjalisty, ale po to, żeby lepiej się komunikować, lepiej zrozumieć, lepiej scharakteryzować pewne zjawiska.
Czy neuroróżnorodność jest modna? Mówimy: jestem neuroróżnorodna, w związku z tym wszystko mi wolno albo tłumaczy swoje zachowania neuroróżnorodnością.
- W ogóle terminologia psychologiczna zrobiła się szalenie modna. Czasem służy nam do tego, żeby załatwić sobie pewne sprawy albo ustawić inne osoby w odpowiedni sposób. Pojęcie neuroróżnorodności brzmi fajnie, ładnie i tak szlachetnie. Uważam, że terminów należy używać zgodnie z tym, co rzeczywiście oznaczają. Z drugiej strony to, że ludzie starają się ich użyć, jeżeli robią to w jakimś fajnym celu albo próbują pewne rzeczy zrozumieć, to też jest ok. Dostrzeżenie, że ktoś w naszym otoczeniu zachowuje się w sposób zupełnie nietypowy, zrozumienie tego, że on po prostu taki jest, często jest uwalniające. Przestajemy się złościć, irytować, wściekać i domagać się pewnych rzeczy od naszego partnera czy partnerki, którzy mieszczą się po prostu w spektrum autyzmu.
Co daje diagnoza osobom diagnozowanym i otoczeniu?
- Mówimy o mikroskali (rodzina, związek, jakaś grupa społeczna) albo o szerszym środowisku społecznym (środowisko pracy). Jest cała skala też tego, co i w jaki sposób konceptualizujemy jako neuroróżnorodność. Jest model czysto społeczny, który mówi, że to jest pewnego rodzaju charakterystyka i łatka, którą my przyklejamy ze względu na społeczne mechanizmy związane z uprzedzeniami, niezrozumieniem. Wydaje mi się, że to jest zmiana modelu myślenia i rozumienia osób, które odznaczają się innymi cechami. Diagnoza to sposób, mechanizm, zestaw technik dobrze przebadanych związanych z potwierdzoną skutecznością. Diagnoza przede wszystkim służy ocenie, określeniu, znalezieniu tego, w jaki sposób dana osoba funkcjonuje, kim ona jest w rzeczywistości. Tego rodzaju oddziaływania zawsze są pomocne. Jeżeli mamy do czynienia z sytuacją, w której mamy jakieś wątpliwości, coś jest dla nas niejasne, szukamy pomocy specjalisty.
Zachęcamy do wysłuchania całej rozmowy.