Kość słoniowa i inne skarby natury, żądza bogactwa i poniżenie rdzennej ludności. Okrucieństwo, niesprawiedliwość, korupcja, biały człowiek kontra dziki. W „Państwie filozofów” dziś „Jądro Ciemności” Josepha Conrada.

Ukryty rasizm

Czy czasy dominacji białego człowieka już minęły? Mamy koniec demokracji liberalnej i układ sił na świecie mocno się zmienia?

- Mocno się zmienia. Każda kultura jest dynamiczna, ale i polityka również. Potrzebujemy równowagi. Póki co kultura europejska okazała się bardzo skuteczna w kolonizacji XIX-wiecznej czy z początku XX wieku. Potem neokolonializm czy turbokapitalizm, który wszedł w struktury neokolonialne, również zaburzył relacje, więc równowaga jest potrzebna.

To w jakim czasie dziś jesteśmy? W czasie równowagi? Osiągnęliśmy ją? A może to czas zmian dość gwałtownych?

- Tej równowagi nigdy nie było. Arjun Appadurai nazwał wprawdzie lata 80. i 90 XX wieku dojrzałą globalizacją i to, co o niej pisał może nam sugerować jakąś równowagę, gdzie możliwości otwierają się pod wpływem czynników globalizacyjnych. Strach przed mniejszościami, gdzie widać zupełnie inne nastawienie, chociażby wojna na Bałkanach - bardzo krwawa, bardzo etnobójcza - otworzyła mu oczy na to, że historia nie kończy się happy endem (Ruanda to drugie źródło jego przerażenia). Arjun Appadurai pokazuje, że tak naprawdę nie rozprawiliśmy się z ukrytym rasizmem. On gdzieś od lat 60., 70., czyli od pojawienia koncepcji równościowych, politycznie, społecznie i kulturowo był przytłumiony. Język politycznej poprawności pozwolił nam wyprzeć negatywną terminologię stosowaną w mediach czy w polityce. Ale to nie znaczy, że rasizm zniknął; i nie znaczy, że zniknęły uprzedzenia społeczne. To, co się dzieje, w XXI wieku, jest z jednej strony próbą poradzenia sobie z podskórnymi pożarami, a z drugiej strony - mamy mnóstwo podziałów, również intelektualnych. I jest to słynne zderzenie cywilizacji.

Edward Said analizując to zderzenie cywilizacji zwrócił uwagę, że jest to z gruntu błędna koncepcja, bo dzieli świat na dwie połowy. Natomiast Arjun Appadurai uświadamia nam, że w momencie, kiedy upadł porządek zimnowojenny – czyli mieliśmy tę odwieczną walkę dobra ze złem - trzeba było szukać dalej wroga. Tak, jakbyśmy bez wroga nie mogli żyć. I ten wróg szybko nam się objawił - zamachy w Nowym Jorku, na Pentagon.

Politycy szybciutko nakreślili oś zła i rozpoczęły się kolejne awantury, kolejna wojna pomiędzy - tym razem - bogatą Północą (podbudowaną starymi europocentrycznymi koncepcjami) a państwami biednego Południa, spychanymi w sferę imaginarium biedy i zła. Utknęliśmy. I to wraca, nawet w retoryce. Wystarczyło posłuchać Trumpa - Ameryka ma być znów biała, wielka, silna. To jest pieśń białych mężczyzn, którzy czują się poszkodowani. To jest mówienie o jakiejś tradycji, bardzo oczywiście wyimaginowanej.

Męskie/żeńskie, racjonalne/emocjonalne

Możemy to potraktować jako strategię polityczną, tak? Nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością.

- Jasne. Tylko że ta strategia - popatrzmy na jej język - odwołuje się do symboli iście mizoginicznych, rasistowskich, klasistowskich. I posłuchajmy innych polityków, bo to przecież nie tylko Trump, ale i Orban, cała grupa watażków walczących o jakieś przedziwne wartości i tradycje. Oni wracają do bardzo dobrze zdiagnozowanej struktury i pojęciowej i kulturowej, którą opisuje Said w „Oientalizmie”. Said zwrócił uwagę, że kultura europejska wypracowała strukturę pojęć i kategorii kulturowych, które są binarnymi, ale bardzo ze sobą skonfrontowanymi. Czyli to jest męskie/żeńskie, jasne/ciemne, racjonalne/emocjonalne, kobieta/mężczyzna, człowiek Europy/człowiek spoza Europy, człowiek/zwierzę, natura/kultura.

I potem w tych opozycjach, na przykład - Europa kontra reszta świata - może się okazać, że Europa staje po stronie tego, co racjonalne, tego co instytucjonalne, tego co związane z prawem. Reszta to ten wyimaginowany Orient, to, co jest poza prawem; to, co nie ma instytucji; to, co nie ma właściwej religii. Są tylko jakieś mniemania, mity, marzenia; to jest dzikie i jest poza strukturą cywilizacji.

To bardzo dobrze służyło kolonializmowi i widać to w „Jądrze ciemności” - tym jądrem w pewnym momencie staje się podróż do tego, co nie jest cywilizowane, gdzie nie ma prawa, gdzie nawet biały człowiek traci prawo, praworządność, swoją etykę, bo dotknął jakiejś dzikości. A z drugiej strony mamy właśnie tę dzikość, gdzie nie widzi się ani kultury tych ludzi ani ich wzorców, instytucji, języka. Wszystko jest bardzo mocno zdewaluowane, zdeprecjonowane, zresztą - wraca i język deprecjacji.

Kiedy? Wtedy, gdy opisujemy uchodźców, których nie chcemy i chcemy ich zdeprecjonować, pokazać, że nie należą do naszej kultury. I wtedy, gdy politycy próbują przedstawiać jakąś taką białą mitologię.

Mówiłem o strategii politycznej, to zapytam o strategię ewolucyjną, ale najpierw cytat: „Ciemna strona każdego człowieka, każdy z nas ma dwa oblicza duszy, ciemną i jasną”. Może właśnie Kurtz odkrył tę ciemną? Być może tak wyewoluowaliśmy, że mamy naturę i kulturę, ale też musimy mieć wroga?

- Filozofka Patricia Churchland pokazała, że rzeczywiście ewolucja zaopatrzyła nas w wzorce biologiczne, potem rozwinięte kulturowo - agresję i współpracę. Można więc powiedzieć - jest ciemność, jest jasność. Z drugiej strony - Joseph Conrad nie jest oczywistym pisarzem i bardzo mocno krytykuje kolonialną strukturę, używając właśnie starych matryc językowych, ale może innych nie mógł po prostu użyć… A z trzeciej strony Albert Memmi, współczesny, postkolonialny filozof, zwraca uwagę, że polityka wyrosła z kultury zachodniej i jest oparta na bardzo, momentami, agresywnym stosunku do inności. Tak, jakby kultura europejska nie wymontowała w odpowiedniej chwili bezpieczników i teraz ten kontakt z innością staje się newralgiczny. Memmi wręcz pisze o potrzebie zabicia tego „czarnego” - w sensie wręcz rasistowskim.

I to może być - na różnych poziomach - ta obcość. Może mieć różną twarz, ale agresja wobec obcości, jest tym największym problemem. Więc w którą stronę teraz ewoluujemy?