Jacek Bańka: Panie profesorze wczoraj Rada Unii Europejskiej zatwierdziła zmiany we Wspólnej Polityce Rolnej - nie będzie między innymi obowiązku ugorowania. Czy to uspokoi nastroje rolników?
Profesor Piotr Nowak: W jakimś stopniu tak. Emocjonalnie będą mogli powiedzieć strajkujący rolnicy, że osiągnęli cel, który był na sztandarach i to jest ważna sprawa. To znaczy, że Unia Europejska słucha tego, co mówią rolnicy, co mają do powiedzenia nie tylko polscy rolnicy, bo to nie jest tylko sprawa polskich rolników, ale dotyczy całej Unii Europejskiej, wszystkich krajów członkowskich. To, co było najważniejsze moim zdaniem strajkach to problem egzystencji codziennej, czyli zaspokajania potrzeb, odpowiednich dochodów tych, którzy zajmują się produkcją żywności. To raczej nie wpłynie bardzo, bo te cztery procent, jeżeli dalej będą użytkować w produkcji żywności, to znacząco nie zwiększy kosztów. Oczywiście jeżeli ktoś ma 10 000 hektarów to to będzie istotny element, ale przy nawet 20 czy 30 hektarach, a przypomnę, że średnia wielkość naszego gospodarstwa to około 7 hektarów, to nie będzie miał specjalnie dużego znaczenia.
Żywność będzie miała wyższą jakość i... cenę
Rozumiem, że kierunki zmian proponowanych w Zielonym Ładzie są dobre - zamiast obowiązku na przykład ugorowania będą teraz zachęty i to jest dobry kierunek, tak samo jak stosowanie płodozmianu.
Absolutnie nikt zdrowo myślący nie będzie zaprzeczał temu, co postuluje Komisja Europejska w swoich dokumentach związanych z Zielonym Ładem. Na pewno chcemy bezpieczeństwa żywnościowego i bezpiecznej żywności, czyli zdrowej żywności, takiej, która nam nie będzie szkodziła. Musimy jednak mieć pełną świadomość, że jeżeli wprowadzimy te ograniczenia, o których mówimy, wymogi związane na przykład ze zmniejszeniem ilości pestycydów, czy ze zmniejszeniem ilości nawozów o 20%, pestycydów o 50%, czy 1/4 gospodarstwa ma być dedykowana do produkcji ekologicznej, to spowoduje mniejszą ilość żywności. Musimy powiedzieć, że to będzie prawdopodobnie zmniejszenie również bezpieczeństwa żywnościowego.
Ale za to żywność będzie lepsza jakościowo.
Ale będą wyższe koszty. Kto zapłaci za wyższe koszty produkcji żywności? Bogaci zapłacą, a biedni będą szukali taniej żywności, przemysłowej żywności, którą notabene oferują kraje trzecie. Będą konkurować rolnicy z producentami żywności z krajów tak zwanych trzecich, gdzie te zasady nie obowiązują i gdzie żywność będzie dużo tańsza.
Tę kwestię podnoszą w szczególności polscy rolnicy.
Tak, bo my produkujemy wciąż jednak dużo wyższej jakości żywność, chociażby ze względu na te historyczne uwarunkowania, związane ze stosowaniem stosunkowo niskich dawek nawozów. To są dużo niższe dawki nawozów, niż stosują rolnicy w Holandii czy we Francji, czy w Niemczech i przez to mają niższe plony, ale wyższej jakości żywność.
Co z bioróżnorodnością?
A jakie znaczenie w kontekście bezpieczeństwa żywnościowego zdrowej żywności ma bioróżnorodność?
We współczesnych czasach mówimy o monokulturach, o specjalizacji produkcji i dlatego gospodarstwa duże nie są zainteresowane płodozmianem, bioróżnorodnością, stosowaniem różnych odmian. To też wiąże się z parkiem maszynowym - jeżeli ja produkuję kukurydzę, to kupuję maszyny do produkcji kukurydzy, jeżeli hoduję krowy mleczne i specjalizuję się w produkcji mleka, to kupuję urządzenia właśnie do produkcji mleka. Jeżeli zastosuję inny rodzaj produkcji, to wtedy będę musiał zakupić inne maszyny i zwiększyć wydatki, co wpłynie na mniejsze zyski.
Wróćmy do decyzji Rady Unii Europejskiej - małe gospodarstwa rolne do 10 hektarów mają być zwolnione z kontroli, dotyczących przestrzegania Wspólnej Polityki Rolnej. Jakie to dla nas w Małopolsce ma znaczenie?
W Małopolsce mamy rozdrobnione gospodarstwa i tych dużych powyżej 10 hektarów relatywnie jest niedużo i to oczywiście może spowodować, że będzie się łatwiej produkowało, nie będzie całej machiny biurokratycznej i prawdopodobnie wyższe będą mogli osiągać dochody. Trzeba jednak pamiętać, że 10-hektarowe gospodarstwo jest niekonkurencyjne na rynku, a jeżeli te duże gospodarstwa będą koncentrować produkcję, będą się specjalizować, to nie dopuszczą tych małych producentów do rynku. Rynek jest nieubłagany, kieruje się swoją logiką, czyli zyskiem. Wygrywa ten, który potrafi oferować produkt najbardziej atrakcyjny dla nabywcy. Jeżeli rolnicy posiadający do 10 hektarów się zjednoczą, jeżeli będą na przykład kupować środki produkcji razem, wtedy mają szansę na negocjacje u producentów środków produkcji, to jest jedyne wyjście.
Panie profesorze jeszcze jedna zmiana, zatwierdzona przez radę Unii Europejskiej - państwa członkowskie będą mogły zawiesić część działań związanych ze Wspólną Polityką Rolną w wypadku niekorzystnych warunków pogodowych.
To jest stary mechanizm, było zawsze zasadą niepisaną, że w wypadku klęsk żywiołowych, dopłaty do suszy na przykład czy powodziowe tak zwane mogą pochodzić z budżetu państwowego. Musimy pamiętać, że państwa członkowskie nie mogą prowadzić własnej polityki rolnej, jest jedna polityka wspólna dla wszystkich państw członkowskich, a jeżeli jakiekolwiek działania chcą podjąć, muszą uzyskać zgodę Komisji Europejskiej.
Jaka jest rola producentów z krajów trzecich na tle tych zmian, które miałby przynieść Zielony Ład?
My to przerabiamy teraz z Ukrainą. Pomijając już jakość zboża, te największe holdingi, które są na Ukrainie, w zasadzie nie podlegają kontroli unijnej, robią według własnych zasad. Oczywiście my się domagamy, że mają spełniać jakościowe wymagania, później sprawdzamy to, ale ich koszty produkcji są uzależnione od wewnętrznych polityk narodowych. Nasza dobra wola, że my będziemy chronić planetę, walczymy z efektem cieplarnianym i będziemy zwiększać koszty produkcji po to, żeby obniżyć tę średnią temperaturę na ziemi, żeby zmniejszyć emisje CO2, może spotkać się z brakiem zrozumienia, mówiąc delikatnie, rolników z krajów trzecich. I tak się dzieje.
Czy zmiany w Europejskim Zielonym Ładzie uspokoją nastroje rolników?
Te zmiany, które zostały wczoraj zatwierdzone, były zapowiadane kilka miesięcy temu. Myśli pan, że to uspokoi rolników w Polsce i w Europie? W Polsce widzimy rolników w Sejmie.
Obawiam się, że nie, że rolnicy czegoś innego oczekują. Samo ugorowanie i zachęty do tego, żeby stosowali mechanizmy Zielonego Ładu i politykę bioróżnorodności na tyle mogą zwiększyć koszty produkcji, że rolnicy czują się zagrożeni. Muszą się zastanowić - skoro nie osiągam dochodów w odpowiednich, żeby utrzymać rodzinę, to muszę zrezygnować z tego typu działalności. A jak ktoś prowadził bardzo długo tego typu działalność, to albo jest skazany na wyalienowanie ze społeczeństwa i życie w takim własnym świecie - wyprodukuje żywność dla siebie i będę tak jak to było w komunie – chłoporobotnik na marginesie społecznym. Albo będę starał się efektem skali, czyli powiększyć gospodarstwo i stać się producentem z taką wielkością produkcji, która zapewni mi odpowiednie dochody dla rodziny.
Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego zielony ład to jest najbardziej gorący temat. Wielu polityków mówi, że idzie do Parlamentu Europejskiego po to, żeby zmieniać Zielony Ład. Jak go można zmienić, żeby zyskał akceptację rolników?
Myślę, że nie tylko w wymiarze właśnie rolniczym, ale też te cztery dyrektywy budowlane i inne problemy transportowe, politykę transportową powinniśmy tak zmieniać, żeby kraje Unii Europejskiej były konkurencyjne wobec innych krajów, bo to jest też duży problem. W Krakowie dyskutujemy o tym, że koszty pracy rosną, bo koszty energii rosną w związku z ekstra polityką energetyczną związaną z Zielonym Ładem, co powoduje, że miejsca pracy są przenoszone do innych krajów, tak zwanych trzecich. Politycy powinni pomyśleć, że może trzeba zwolnić, bo tempo 2030 o 50%, do 2050 roku zero emisyjna gospodarka to są ogromne wyzwania. Żadne z wielkich państw czy to Chiny, czy Stany Zjednoczone nie kreślą sobie takich celów i tak restrykcyjnie nie działają, a są dużo większymi trucicielami. Nie mam wątpliwości co do idei, co do kierunku, mam wątpliwości co do tempa i myślę, że należy zwolnić tempo dochodzenia do tych poszczególnych etapów.