Naukowcy z ClimaMeter przygotowali raport, w którym stwierdzili, że powódź w Polsce może być efektem zmian klimatycznych spowodowanych przez człowieka, a także, w znacznie mniejszym stopniu, naturalnymi zmianami klimatu. Czy pani się z tą tezą zgadza?
To jest pytanie, na które trudno jednoznacznie odpowiedzieć, bo można by powiedzieć i tak, i nie. Dlatego, że z jednej strony ten ośrodek niżowy, który tak przyniósł wielkie zniszczenia, tak wielkie opady, jest czymś, co w przyrodzie po prostu się zdarza. To jest efekt cyrkulacji atmosferycznej, to jest efekt wielkoskalowych procesów, jakie mamy w atmosferze. I z tego punktu widzenia jest to zjawisko naturalne, coś, co mieści się w naturalnej zmienności pogody, klimatu. Ale z drugiej strony musimy pamiętać o tym, że intensywność tego zjawiska była rzeczywiście niezwykła i tutaj możemy dopatrywać się rzeczywiście wpływu zmiany klimatu i wpływu człowieka, który doprowadził do tego, że tę zmianę klimatu mamy.
W porównaniu do poprzednich lat i do poprzednich zjawisk doświadczamy opadów większych o 20%. Czy to się mieści w tej normie, o której pani mówi, czy jednak możemy powiedzieć, że dzieje się coś , z czym nie mieliśmy do czynienia wcześniej?
To zależy, co rozumiemy poprzez wzrost opadów o 20%, bo jeżeli chodzi o średnie roczne sumy opadów, to w przypadku naszych szerokości geograficznych, jeżeli popatrzymy na ostatnich kilka dekad, nie zaobserwujemy żadnego statystycznie istotnego trendu, czy to wzrostowego, czy spadkowego, natomiast rzeczywiście takie trendy obserwujemy, spadkowe w Europie Południowej, a wzrostowe w Europie Północnej. Ta sprawa jest zróżnicowana regionalnie, bo w ogóle, i to trzeba bardzo podkreślić, zmiana klimatu jest zróżnicowana regionalnie, nie przebiega w ten sam sposób wszędzie.
Jaka jest nasza specyfika, jako Polski i Europy Środkowo-Wschodniej?
W naszych szerokościach geograficznych mamy taką sytuację, że, tak jak wszędzie, temperatura wzrasta. To obserwujemy na wszystkich danych, na wszystkich stacjach, co do tego nie ma wątpliwości.
Spotkałem się kiedyś z taką opinią, że w tym momencie temperatura w Polsce, jakby przyrównać historycznie, to są Włochy lat 40. i 50.
Można robić takie porównanie, one są takie bardzo obrazowe, przemawiające do wyobraźni. Niewątpliwie mamy do czynienia i z przesuwaniem się stref klimatycznych, i z przesuwaniem się pięter klimatycznych w górach. W skali globalnej mówimy o średniej globalnej temperaturze, która wzrasta. Oznacza to nie tylko to, że mamy więcej takich ciepłych ekstremów, czyli fale upałów, bardzo wysokie temperatury. Niestety to również oznacza, że w okresie zimowym możemy mieć do czynienia z bardzo dużymi mrozami. I to też jest skutek globalnego ocieplenia, choć wydaje się to brzmieć paradoksalnie. W minionych dekadach mieliśmy napływ mas powietrza na kierunku wschód-zachód, czyli albo znad Atlantyku, albo z wnętrza kontynentu azjatyckiego. W tej chwili obserwujemy wzrost częstości napływu mas powietrza albo z dalekiej północy, albo z dalekiego południa, czyli albo zwrotnikowych, albo arktycznych. I to nam przynosi te ekstrema.
Jakie zjawiska ekstremalne za tym idą?
Tu musimy pamiętać o jednej rzeczy. Sam napływ danej masy powietrza jeszcze niekoniecznie musi być ekstremalny. Może być, jeżeli na przykład mamy w maju nagły spływ tych mas powietrza z północy i nie tylko przymrozki, ale wręcz mrozy nam się zdarzają. Rzeczywiście tu możemy mówić o sytuacji niezwykłej, ekstremalnej, przynajmniej w kontekście dotychczasowych doświadczeń. I tu znowu ważna uwaga: jeżeli coś nazywamy ekstremum, to przyrównujemy to do tego, co było. Jeżeli chodzi o te zjawiska ekstremalne, prócz tego, że mamy napływ tych mas powietrza, pytanie jest, na jakie masy powietrza napotykają w danym regionie te napływające masy powietrza? Jak duża jest kontrastowość pomiędzy tymi masami powietrza? Czym większa ta kontrastowość, tym bardziej dramatycznych zjawisk możemy się spodziewać. Wszystko zależy od tego, jakie są właściwości fizyczne – przede wszystkim temperatura, zawartość pary wodnej, różne inne parametry, jakimi charakteryzujemy masy powietrza.
Wszystkie modele klimatyczne mówią nam, że to postępujące globalne ocieplenie, będzie się charakteryzować wzrostem częstości, ale też wzrostem intensywności, to są dwie odrębne, bardzo ważne rzeczy, zjawisk ekstremalnych.
Czy niedługo rzeczywiście tak się stanie, że nie będziemy mieć wiosny, nie będziemy mieć jesieni, tylko w naszym klimacie za 20-30 lat będą tylko zimne zimy i ciepłe lata?
Jeżeli chodzi o zimę, musimy jedną rzecz doprecyzować. Możemy się spodziewać w zimie okresów z bardzo niskimi temperaturami, ale generalnie zimy nam się ocieplają. To znaczy, ubywa dni bardzo mroźnych. Ubywa śniegu. Natomiast nie powinno nas to zwieść i nie powinniśmy tak zakładać, że wobec tego mrozu w ogóle nie będzie, bo mogą się zdarzać kilkudniowe epizody bardzo niskich temperatur. Nie możemy tego absolutnie wykluczyć i musimy to brać pod uwagę.
To jest ważne choćby na przykład dla rolników, dla bardzo wielu różnych aspektów działalności człowieka.
Czyli będą nas temperatury i pogoda zaskakiwać w różnych porach roku anomaliami.
Tak, natomiast jeżeli chodzi o przejściowe pory roku, ja myślę, że one jednak pozostaną, dlatego że tutaj bardzo ważną rolę odgrywa dopływ promieniowania słonecznego, który reguluje bardzo wiele procesów w przyrodzie, ale również w atmosferze. One na pewno będą nam się zmieniać, na pewno będą ewoluować, na pewno nie będą takie jak kiedyś, ale pozostaną.
Czyli mogą się przesuwać miesiącami.
Myślę, że będziemy mieć troszeczkę inny charakter tych przejściowych pór roku, dlatego że dopływ promieniowania słonecznego będzie wymuszał zmiany temperatury, natomiast bardzo istotną kwestią jest, jakie masy powietrza będą do nas wtedy napływać. Pamiętamy zimy, kiedy mieliśmy napływ zwrotnikowych mas powietrza i w zasadzie były temperatury wiosenne. Takie sytuacje niestety mogą się właśnie zdarzać i najlepiej po prostu przyjąć to do wiadomości i próbować się na to przygotować.
Przyjąć do wiadomości też to, że powodzie tysiąclecia staną się powodziami dziesięciolecia, dwudziestolecia?
Tutaj jest bardzo ciężko powiedzieć, jak często takie zdarzenia będą się powtarzały, bo właśnie to jest ich cechą charakterystyczną, że są bardzo trudne do przewidzenia. Są to sprawy wyjątkowe. Teraz mamy sytuację, że taka wielka powódź nas nawiedziła po 27 latach. Bardzo trudno powiedzieć, kiedy coś takiego się powtórzy, ale z całą pewnością możemy się spodziewać tego, że w najbliższych latach będą powodzi i niestety intensywność, a więc właśnie ta ilość wody w danej jednostce czasu niestety może przybierać bardzo duże ilości.