Czy pan uważa, że jesteśmy przepracowanym narodem?
Wszystkie statystyki pokazują, że jesteśmy przepracowanym narodem. Mamy jedną z największych wielkości produkcji pracy wśród krajów OECD, a więc tych krajów najbardziej rozwiniętych gospodarczo, podobnie w Unii Europejskiej. Kraje Europy Zachodniej, Północnej, te, do których modelu rozwoju zmierzamy, pracują znacznie mniej. Jesteśmy krajem na dorobku.
Przyjrzyjmy się temu, co wprowadzają Niemcy. Tam trwa testowanie tego krótszego tygodnia pracy, podobnie zresztą w Portugalii.
Niemcy w tej chwili rozpoczęły duży projekt, w którym kilkaset przedsiębiorstw będzie stosować czterodniowy tydzień pracy. Ten projekt jest tak stworzony, że będą temu patronować uniwersytety, ośrodki akademickie. Będzie to dokładnie mierzone, a więc za rok, dwa powinniśmy poznać pierwsze efekty tego, jak to się sprawdza u naszych zachodnich sąsiadów.
28% pracowników chciałoby wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy, tak wynika z Barometru Polskiego Rynku Pracy, a 29% Polaków boi się wprowadzenia takiego rozwiązania w obawie o to, że będą zarabiali mniej, czyli około 80% swojego wynagrodzenia. Czy takie obawy są słuszne?
Słuszne. Nic dziwnego, że Polacy się tego obawiają. Polacy zdają sobie doskonale sprawę z tego, że przedsiębiorcy, pracodawcy jeżeli będą zmniejszać liczbę godzin pracy przepracowywanych przez każdego pracownika, będą musieli zwiększać zatrudnienie. To z kolei będzie zwiększać łączne koszty funduszu pracy dla pracowników i będzie to powodowało, że każdemu z pracowników będzie można wypłacić mniej. Polacy są realistami, twardo stąpają po ziemi, wiedzą, że póki co jesteśmy wciąż gospodarką, która dogania kraje Europy Zachodniej. Jest to stopniowy proces, trwa lata, dekady. Polacy zdają sobie sprawę z tego, że muszą pracować relatywnie dużo, żeby te zarobki były wysokie. Może ujmę to inaczej: Polacy również w badaniach pytani o to, czy byliby w stanie zrezygnować z dodatkowych zarobków pracując mniej, odpowiadają "zdecydowanie nie" i to nas różni na przykład od Holendrów.
Czy sądzi pan, że jeżeli utrzymamy takie tempo rozwoju, jakie mamy teraz, to na przykład za 10 lat będziemy gotowi na taki projekt jak skrócenie tygodnia pracy?
To się na pewno nie stanie z dnia na dzień. Nawet w Wielkiej Brytanii w Niemczech, w tych krajach, w których przeprowadzane są pierwsze eksperymenty, wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że trzeba zacząć od jednej godziny, dwóch, być może jednego piątku wolnego w miesiącu. Będzie to stopniowy proces, podobnie jak kiedyś w Polsce odchodzenie od pracujących sobót. To trwało wiele lat. Teraz już nie wyobrażamy sobie właściwe powrotu do tego rozwiązania, być może jak porozmawiamy za 20 lat, nie będziemy sobie wyobrażać pięciodniowego tygodnia pracy, ale na razie jest to dość daleka perspektywa.
Jak pan oceniam, polska gospodarka, nadwyrężona przecież i przez pandemię, i przez inflację, i przez skutki wojny za naszą wschodnią granicą, nie poradzi sobie z takim eksperymentem?
Ja bym odpowiedział na to pytanie tak: każda gospodarka w tej chwili jest dość mocno nadwyrężona, rynek pracy jest bardzo napięty, jest generalnie mało rąk do pracy w Polsce, w Europie. Pamiętajmy, że te eksperymenty są przeprowadzane w wybranych sektorach, w których to jest możliwe do zrobienia. Chciałem zwrócić uwagę, że w sektorze produkcyjnym, tam, gdzie możemy wprowadzić automatyzację, usprawnienia różnych procesów, nie wspominając o rolnictwie czy wszelkiego typu takich branżach, w których jesteśmy w stanie zastąpić pracę człowieka robotem, maszyną - tam to pójdzie zdecydowanie szybciej, zdecydowanie łatwiej. Natomiast pamiętajmy, że większość naszego PKB to są w tej chwili usługi. Trudno sobie wyobrazić usługi osobiste, na przykład, chociażby fryzjera czy lekarza, który nagle leczy też 25% więcej albo obcina czy czesze 25% klientek, czy klientów więcej na godzinę. Na zachodzie Europy w tej chwili mówi się o tym, że niektórzy pracodawcy, na przykład z branż kreatywnych, ale też finansów, czy nawet sektor publiczny - takie eksperymenty są w Portugalii - mogą stosować czterodniowy tydzień pracy jako swego rodzaju dodatkowy benefit, zachętę dla pracowników, przyciągając talenty, ściągając ludzi z innych branż w gospodarce.
A jak pan to widzi na rynku polskim? W jakim sektorze by to się mogło sprawdzić?
Firma Herbapol Poznań, znana firma produkująca leki i nie tylko, powolutku wprowadza już takie rozwiązanie. Od początku 2025 ma to rozwiązanie wprowadzić. Myślę, że najpierw to będą firmy produkcyjne, gdzie możemy sobie wyobrazić: mamy taśmę, ludzie pracują określoną liczbę godzin i produkują określoną liczbę produktów. Zdecydowanie trudniejsze i tutaj to jest problem, który nie doczekał się jeszcze rozwiązania, będzie to w sektorze usług.