Jak to zdarzenie wyglądało z perspektywy stadionu. Byłeś na tym meczu.
Zaczęło się dość niewinnie. Mecz był ciekawy. W pierwszej połowie pomyślałem nawet, że jest bardzo spokojnie na trybunach. Były małe utarczki, ale w normie, jak zawsze.
Te kluby się nie lubią.
Kibice Widzewa trzymają z Wisłą i z Ruchem. Wczoraj kibice na stadion przy ulicy Kałuży przemaszerowali po zbiórce przy stadionie Wisły. Można było poczuć trochę nerwową atmosferę, której aktualnie nie ma po spadku Wisły do pierwszej ligi. Było bardzo dużo policjantów, radiowozów, nad stadionem latał helikopter.
Czyli mecz podwyższonego ryzyka. Klub mówi, że się specjalnie do niego przygotowywał, zachował wszelkie środki bezpieczeństwa. Kibice mieli się wspiąć po instalacji, wejść po kablu. Ty to widziałeś? Przyjmujesz to tłumaczenie?
Przyjmuję, chociaż w nie trochę nie wierzę. Jest to dla mnie irracjonalne, ale widziałem, co potrafili pseudokibice robić na różnych krakowskich stadionach. Przypomnijmy, że kiedyś kibice Wisły ostrzelali rakietnicami własnych kibiców, a na stadionie Cracovii w czasie derbów pseudokibice Cracovii ostrzelali kibiców rakietnicami w sektorze gości. Wiadomo, że w środowisku pseudokibiców są osoby, które regularnie ćwiczą, są wysportowane, więc jestem w stanie uwierzyć, że oni po tych kablach weszli. Pytanie, czy pani rzecznik mówi tylko o tych kilku osobach z sektora Widzewa czy także o kilkudziesięciu kibicach Cracovii.
Jak liczna to była grupa?
Moim zdaniem na początku tam były dwie, trzy osoby. Myśleliśmy, że to obsługa stadionu. Jeżeli chodzi o wyjście z sektora Cracovii, to stało się bardzo szybko. Myślę, że to było minimum 50 osób.
Środki bezpieczeństwa zostały zachowane?
Trudno mi to oceniać, ponieważ nie było szczególnie dużo rac na tym meczu. Czasem jest dużo petard hukowych. Do tych rac trochę się też przyzwyczailiśmy jako do czegoś, co te spotkania ubarwia. Jeżeli to jest odpowiedzialnie stosowane, to nie jest jakiś wielki problem, choć oczywiście według prawa jest to niedozwolone. Natomiast ludzi chodzących po dachu stadionu rzeczywiście polska piłka i europejska w wielu wydaniach jeszcze nie widziała. Na pewno władze Cracovii, które są operatorem stadionu przy ulicy Kałuży, muszą na przyszłość coś wymyślić, żeby jednak nie udało się wspiąć. Może zrobić jeszcze jakąś bramę, kratę? Skoro jedni pokazali, że można, to mogą w przyszłości znaleźć niestety naśladowców.
Okazuje się, że trochę to, co było w latach 90., kiedy było dużo pseudokibiców, niebezpiecznych wydarzeń na polskich stadionach, wraca, chociaż wydawało się, że tego już nie będzie. Czy możemy czuć się na polskich stadionach bezpiecznie?
Pseudokibicom Cracovii dużo bliżej do Hutnika, więc są sami trochę przeciwko Wiśle. Na pewno jest trochę tych osób, co widać po sektorach na meczach. Oczywiście nie wszyscy, którzy są w fanatycznym sektorze, to są kibole, przestępcy, ale to grono jest dość duże. W latach 90. mieliśmy słabe stadiony i one w większości nie miały dachów. Wtedy były wyrywane bramy, szturmowane ogrodzenia. Z tym bezpieczeństwem na stadionach nie jest jakoś tragicznie. Mieszkam w Krakowie prawie 16 lat i nigdy mnie nikt nie zaczepił na osiedlu albo w autobusie. Nie krytykowałbym Cracovii za zabezpieczenie podstawowe meczu, bo ochroniarzy było sporo i nie zostało wniesione dużo pirotechniki. Mieliśmy do czynienia z sytuacją, której nikt się nie spodziewał.
Jak w tym momencie wygląda to środowisko? Czy rzeczywiście są tak zwane ustawki?
Środowisko pseudokibicowskie jest podzielone. Klub, któremu się kibicuje, to tylko taka podkładka albo fasada pod biznes narkotykowy i inne biznesy. To nie są kibice sportowi. Z ustawkami można się spotkać od czasu do czasu.
Rzeczywiście jest tak, że z maczetami, kastetami, z innymi niebezpiecznymi sprzętami ci ludzie chodzą?
Często je wożą w bagażniku i ktoś może ich przez kilka lat nie użyć, ale czasem jest taka sytuacja, że niestety zostaną użyte. Byłem ostatnio na Lidze Europy w Austrii. Po meczu z Rapidem Wiedeń gdzieś tam na osiedlach bili się kibice austriaccy i Slovana Bratysława, którzy się nie lubią.
Zgody i kosy między klubami istnieją i to wcale nie jest zabawa.
To nie jest zabawa. Zgoda i kosa to jest taki podstawowy podział, ale oprócz zgód są jeszcze tak zwane układy, pakty, że się nie ruszamy.
Coraz częściej kibicowanie to jest też piknik rodzinny. Czy takie sytuacje nie zaburzą tego obrazu? Czy możemy się bezpiecznie czuć na stadionach?
To jest dobre pytanie. Jeżeli chodzi o stadion Cracovii, to przy sektorze gości jest całkiem duży sektor rodzinny i tam jest naprawdę wiele osób. Cracovia ma to świetnie zorganizowane i nagle tam nad nimi płonie kawałek dachu. Wczoraj nikt się nie przestraszył petard, rac, tylko wszyscy obawialiśmy się tego, że ci ludzie, którzy weszli na ten dach, zaczną się tam bić i zaczną spadać albo na drogę, albo na murawę. Na szczęście do tego do tego nie doszło.
Zachęcasz rodziny z dziećmi do przyjścia na polskie stadiony?
Cały czas zachęcam naprawdę. Z bezpieczeństwem nie jest aż tak źle.