Wydawanie książek to biznes, a pisanie to praca – o ekonomii rynku literackiego
Dyskusję o rynku wydawniczym wywołała głośna sprawa Joanny Kuciel-Frydryszak, autorki bestsellerowych „Chłopek”. Książka sprzedała się w rekordowym nakładzie, a wydawnictwo odniosło gigantyczny sukces finansowy. Autorka jednak nie odczuła proporcjonalnych zysków i postanowiła powołać się na tzw. klauzulę bestsellerową – artykuł 44 Ustawy o prawie autorskim, który pozwala na renegocjację wynagrodzenia w przypadku nieoczekiwanego sukcesu książki.
Jako pisarze jesteśmy przez system pomijani, a to od nas wszystko się zaczyna. Dajemy możliwość pracy kolejnym osobom na kolejnych szczeblach naczyń połączonych, którymi jest rynek książki – mówi Jadwiga Malina.
Czy wydawanie książek jest biznesem?
Na pewno tak. Trzeba utrzymać pracowników wydawnictwa, trzeba utrzymać lokal, zapłacić wszystkie koszty. Czy pisanie książek jest pracą? Oczywiście tak. Po stronie autorów są dokładnie takie same koszty, tylko w innej skali. Też musimy zapłacić rachunki, zapłacić ZUS. Za każdym autorem stoi kilka osób, które mogłyby być utrzymywane z pracy pisarskiej. Za każdym wydawcą stoi rzesza ludzi i ich rodzin, które po prostu się z tego utrzymują – mówi Barbara Sadurska.
Za każdą książką stoi także cały łańcuch ludzi – od redaktorów, przez grafików, po dystrybutorów. Każdy z nich musi otrzymać wynagrodzenie za swoją pracę, bo nawet za najmniejszym nakładem książki kryje się skomplikowany mechanizm produkcji i dystrybucji. Szczególnie dla małych wydawnictw wsparcie dystrybutorów jest niezbędne – trudno wyobrazić sobie, by jedno- czy dwuosobowa firma zajmowała się również rozwożeniem książek do księgarni.
Wojciech Ornat, Barbara Sadurska i Jadwiga Malina w studiu Radia Kraków, fot. Sylwia Paszkowska
Wartość pracy autora w systemie wydawniczym
Na rynku książki często zapominamy, że fundamentem całej branży jest praca autora.
Na pracy autorów, autorek, zbudowany jest cały ogromny rynek książki. U podstaw leży ten moment, kiedy my, autorzy, autorki, siedzimy przed naszymi komputerami albo przy naszych biurkach i piszemy. Czy my z naszej pracy nie moglibyśmy się utrzymywać? To, co się teraz dzieje, ujawniania, ile naprawdę zarabiamy. 2 500 złotych rocznie ze sprzedaży książek? 4 000 złotych rocznie? Ktoś powiedział, że zarobił 20 000 złotych na rok. To nie są stawki, z których można się utrzymać – mówi Barbara Sadurska.
Choć mogłoby się wydawać, że autor bestsellerów ma silną pozycję negocjacyjną, rzeczywistość jest bardziej złożona. Wydawcy także działają w trudnych warunkach, mierząc się z własnymi ograniczeniami budżetowymi i presją rynku. Nawet najlepsi autorzy nie są w stanie „przepchnąć” wyższych stawek, ponieważ za wydawcą stoi mur — granica, której nie da się przekroczyć bez zmiany całego modelu finansowego branży.
Barbara Sadurska, prawniczka z ponad 25-letnim doświadczeniem w prawie autorskim, podkreśla, że nie chodzi o to, by wydawca dawał więcej kosztem innych. Konieczna jest zmiana myślenia o całym rynku — trzeba dostrzec i uznać realną wartość autora w tym łańcuchu i zapewnić mu godziwy udział w cenie sprzedanego egzemplarza książki.
To naprawdę nie jest tak, że wydawca może dać jeszcze więcej. Wbrew pozorom inaczej trzeba byłoby po prostu poprzesuwać te klocki w całej układance. Należałoby dostrzec, jak ważną rolę ma autor i zagwarantować mu udział w każdym sprzedanym egzemplarzu książki. Resztą niech się dzielą pozostali gracze. Natomiast to nie jest tak, że jeden autor, nawet najlepszy, nawet taka autorka, która sprzedaje 500 tys. egzemplarzy, ma siłę negocjacyjną. Po drugiej stronie stoi wydawca, który też jest przyciśnięty do ściany – mówi Barbara Sadurska.
Fenomen nadrukowanej ceny okładkowej
W debacie publicznej często obwinia się dystrybutorów i księgarnie za niskie wynagrodzenia autorów. Warto jednak pamiętać, że za każdym ogniwem dystrybucji stoją ludzie — księgarze, którzy są nie tylko sprzedawcami, ale nierzadko przewodnikami po świecie literatury. To oni doradzają, rekomendują, wciągają w świat książek. Nie zmienia to jednak faktu, że ostateczne decyzje zakupowe należą do czytelników. I tu pojawia się podstawowy dylemat — czy wybrać piękną księgarnię i zapłacić 70 zł za książkę, czy jednak skorzystać z promocji w sieci i kupić ten sam tytuł za 40 zł?
Jednym z unikalnych elementów polskiego rynku książki jest obecność nadrukowanej ceny na okładce. Jednak w przeciwieństwie do innych produktów mechanizm wyceny w książce działa odwrotnie — nie od realnych kosztów i marż, lecz od przewidywanej ceny końcowej. Wydawca, kalkulując cenę, zakłada, ile „zejdzie” po drodze dla dystrybutorów, księgarzy, hurtowników. Jednak późniejsze realia rynkowe, wyprzedaże, promocje i walka o klienta sprawiają, że ta kalkulacja często jest tylko teorią.
Książka jako dobro kultury – dwie rzeczywistości rynku
Rynek książki to system naczyń połączonych, w którym każda grupa – autorzy, wydawcy, księgarze, dystrybutorzy – odgrywa swoją rolę. Niestety, pisarze często czują się pomijani i niewidoczni w całym tym procesie. Warto jednak zauważyć, że mówimy tu o bardzo zróżnicowanym rynku, który dzieli się na dwa wyraźne segmenty: książkę komercyjną i literaturę wysoką.
Rozmawiamy dzisiaj ogólnie o książce, ale prawda jest taka, że musimy dzielić tę książkę na książkę komercyjną, która jakoś sobie jeszcze radzi, i książkę artystyczną, literaturę wysoką, która w tym momencie w Polsce ma najgorzej. Myślę szczególnie o dramacie, o poezji – mówi Jadwiga Malina.
Choć książki niosą wartość, wiele księgarń nie jest w stanie się utrzymać. Problemem nie jest wyłącznie niska marża z ceny okładkowej, ale dramatycznie niska liczba klientów. Bywa, że w księgarni przez cały dzień pojawia się jedna osoba, a w weekendy zaledwie kilkanaście. Kluczową rolę odgrywa tu cena. Kiedy klient staje przed wyborem – wydać 70 zł czy 40 zł – wybiera niższą kwotę.
Często księgarnie traktowane są jako showroomy, gdzie się przychodzi, ogląda okładki, sprawdza cenę, robi zdjęcie i kupuje książkę przez Internet – zauważa Wojciech Ornat.
Problem pogłębia polityka rabatowa. Znane i szanowane wydawnictwa już w dniu premiery potrafią obniżyć cenę książki o 30%. W takich warunkach księgarnia – z 40% marżą – nie ma szans na przetrwanie. Wydawca sprzedaje książkę taniej bezpośrednio, omijając tradycyjny handel.
(Cała rozmowa do posłuchania)