O Krakowie jako mieście na emeryturę Sylwia Paszkowska rozmawiała z Anną Okońską-Walkowicz, doradcą Prezydenta Miasta Krakowa ds. Polityki Senioralnej, Aliną Zerling-Konopką, która wróciła z mężem do Krakowa po ponad 40 latach spędzonych w Kanadzie, Piotrem Lityńskim, który wrócił z żoną do Krakowa po 25 latach mieszkania w Szwajcarii.
Sylwia Paszkowska: Z jakich powodów państwo wrócili do Krakowa na stałe? To były względy rodzinne, czy to był sentyment?
Alina Zerling-Konopka: Przede wszystkim względy rodzinne. Mamy tylko jednego syna, który pracuje w Warszawie i nie miał zamiaru wrócić do Kanady. Druga przyczyna to Kraków jako miasto. Tu się urodziłam, mieszkałam, studiowałam. Wyjeżdżałam stąd z łezką w oku. W Krakowie zawsze coś się dzieje, mamy cudowne teatry, operę - brakowało nam tego w Kanadzie, Mieszkaliśmy w centralnej Kanadzie, w prowincji Regina. Ona jest nastawiona na rolnictwo, nie ma tam ośrodków kulturalnych. Jest owszem teatr, ale tylko amatorski. Ta kultura, z którą tutaj mamy na co dzień co czynienia, nie była adekwatna do tamtejszej.
Piotr Lityński: W moim przypadku to splot wydarzeń zaważył o powrocie. Córka zdecydowała się przyjechać na studia do Krakowa i nas ściągnęła. Potem wyjechała do Londynu, syn został w Szwajcarii, a my jesteśmy w Krakowie. Tutaj z żoną się urodziliśmy.
Względy ekonomiczne też grały rolę?
Alina Zerling-Konopka: Niewątpliwie. Biorąc pod uwagę porównanie złotówki do dolara - wygrywamy. Jest tutaj wciąż dla nas taniej. Gdy przedtem przyjeżdżaliśmy do Polski, to widzieliśmy kolosalną różnicę, dzisiaj już ten dystans się zmniejsza.
Zastanawiali się państwo nad opieką medyczną?
Alina Zerling-Konopka: W Kanadzie mieliśmy stałą opiekę medyczną, tutaj mamy opcję, by pójść prywatnie do lekarza.
Problemy i bolączki polskiej służby zdrowia znają wszyscy, zwłaszcza emeryci.
Alina Zerling-Konopka: Te problemy są wszędzie. W Kanadzie też się bardzo długo czeka na lekarza. Nie można tam pójść do lekarza prywatnie. Nie ma tej możliwości co w Polsce. Trzeba się zarejestrować, pójść na wizytę, która jest uciążliwa ze względu na dojazd do odległego miasta. Ameryka ma swoje mankamenty.
Czy miasto zauważa taki trend, że dawni mieszkańcy wracają do Krakowa, bądź pojawiają się nowi, którzy stwierdzili, że tutaj spędzą emeryturę?
Anna Okońska-Walkowicz: Zauważamy i ogromnie się cieszymy, dlatego że dla ich rówieśników, którzy są w Krakowie, to jest taki zastrzyk optymizmu, mobilności, energii.
Chyba pokazują tym, którzy tu zostali, że Kraków jest fajnym miastem.
Anna Okońska-Walkowicz: Oferta miasta jest bardzo bogata. Osoby w wieku dojrzałym mają dużo ofert, z których mogą skorzystać, a nie potrafią tego dostrzec. Mówią, że jest to dla nich za drogo. Te osoby, które przyjeżdżają, inaczej postrzegają przestrzeń miasta, wnoszą dynamikę.
Nie wolno porównywać sytuacji ekonomicznej osób, które tu mieszkają do sytuacji ekonomicznej osób, które przyjeżdżają tu z emerytują amerykańską. Jednak miasto dużo robi w kierunku, by ofertę kulturalną zapewniać seniorom
Anna Okońska-Walkowicz: Budujemy centrum aktywności seniora. Atrakcje będą nieodpłatne. Wszyscy, którzy będą działać w centrach będą proszone, by działać na rzecz innych. Wolontariusze w wieku dojrzałym w innych krajach są popularni, w Polsce mam nadzieję, będzie się rozwijało.
Piotr Lityński: Od niedawna jest program w Filharmonii krakowskiej dla ludzi dojrzałych. Przed koncertem jest wykład na temat muzyki, by dać przekrój, bo będzie w trakcie koncertu, omówić fragmenty, instrumenty. Od dwóch miesięcy prowadzę takie prelekcje.
Jest coś takiego, co zaskoczyło państwa negatywnie?
Alina Zerling-Konopka: Prywatni kierowcy jeżdżą bardzo nieostrożnie, nie przestrzegają znaków drogowych, jeżdżą bez wyobraźni. Do perfekcji jest rozwinięta biurokracja. W Kanadzie wszystko się upraszcza, ma się zaufanie do obywatela, wystarczy paszport lub dowód osobisty. Kilka dni temu zamawiałam bilet do teatru przez internet. Zapytano mnie: pod jakim adresem wydałam swoją kartę - komu to jest potrzebne do kupna biletu do teatru?
Piotr Lityński: Cieniem na pewno jest styl jazdy w Polsce. Ponadto brak dbałości o czystość. Na ulicy Królewskiej co czwarta studzienka jest czynna. Bardzo martwi mnie zieleń - rośnie sobie jak chce. Boli mnie też, że nie ma tutaj prawdziwej filharmonii, ale do Katowic jest blisko. Poza tym Kraków jest miastem niepowtarzalnym.
Wrócili państwo do starych, swoich mieszkań, czy kupili nowe?
Alina Zerling-Konopka: My utrzymujemy stare, ale kupiliśmy sobie nowe mieszkanie.
Piotr Lityński: My kupiliśmy nowe. Naszą sąsiadką była Wisława Szymborska. Na tym samym piętrze mieszkała, dzięki czemu mieliśmy bliskie kontakty. Nasza kotka po przyjazdach jako pierwsza szła się do niej przywitać. Często Pani Wisława dawała nam reprymendy: "Już wiem, ze jesteście, bo wasza kotka, Tosia, już była się przywitać, a wy jeszcze nie".
Czy ta wasza decyzja o powrocie do Polski budziła zdziwienie wśród znajomych?
Alina Zerling-Konopka: Nie, bo przygotowywaliśmy wszystkich na nasz powrót. To nie była decyzja gwałtowna, wszyscy na nas czekali.
Dzisiaj czują się Państwo krakowianami?
Alina Zerling-Konopka: Zawsze czuliśmy się krakowianami. Jestem dumna, że jestem w Krakowie, bo ten mój Krakowek jest coraz piękniejszy, jest czyściej niż było tu 40 lat temu.
Piotr Lityński: Mój dziadek urodził się Stanisławowie, potem się tu osiedlił. Moje dzieci są związane z Krakowem, to dowodzi, że te związki były od dawna. Ciągle byliśmy blisko.
Emigrantem pozostaje się do końca życia. To rys, którego już się nie pozbywa.
Piotr Lityński: Tak. Ktoś, kto spędził kilka dekad za granicą, jest emigrantem, ma syndrom emigranta. Myśmy wyjechali jeszcze, gdy była żelazna kurtyna, więc to piętno emigranta na nas ciążyło.
Za wami wracają inni Polacy?
Piotr Lityński: Część młodych ludzi wróciła ze Szwajcarii do Polski ze względu na pracę, firmy stamtąd wysłały ich do Polski. Część znajomych rozważa nie tylko powrót do Krakowa, ale w ogóle do Polski. Jest trend powrotów do Polski.