Do 29 września, w warszawskiej Zachęcie oglądać można wystawę zat. "Łzy szczęścia", prezentującą głośne prace z kolekcji galerii, w tym rzeźbę "Piramida zwierząt", Katarzyny Kozyry z 1993 roku. Kozyra jest jedną z najważniejszych reprezentantek nurtu sztuki krytycznej rozwijającego się w Polsce po 1989 roku, "Piramida..." to jej praca dyplomowa, zainspirowana baśnią braci Grimm.
Z opisu na www galerii: "Instalacja składa się z czterech wypreparowanych zwierząt ustawionych jedno na drugim. Artystka sama wybrała do uśmiercenia konia i koguta. Rzeźbie towarzyszy film z rzeźni. Praca wywołała gwałtowną falę krytyki, a sama artystka wyjaśniała: "Zrobiłam to z wewnętrznej potrzeby postawienia pytania: czy odczuwamy jeszcze obecność śmierci, jedząc kotlety, stosując kosmetyki lub używając innych produktów pochodzenia zwierzęcego […].”
Rzeźba powstała ponad 30 lat temu i wciąż budzi społeczne emocje. Ale też prowokuje nowe wnioski. Gościnią Justyny Nowickiej jest prof. Elwira Sztetner – artystka sztuk wizualnych, aktywistka, związana ze środowiskiem anarchistycznym, feministycznym i wegańskim. Artystka posługuje się technikami z zakresu miękkiej rzeźby, tkaniny, rysunku i fotografii, od roku 2019 prowadzi Pracownię Tkaniny Artystycznej Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.
Kuratorki wystawy "Łzy szczęścia", zaprosiły Panią do krytycznego przyjrzenia się „Piramidzie zwierząt”. Powstała akcja zat. „Kwiaty dla zwierząt”, jaki był jej cel?
- Zostałyśmy zaproszone jako osoby zajmujące się sztuką, ja jako artystka i aktywistka i Katarzyna Lewandowska jako teoretyczka sztuki. Zostałyśmy zaproszone jako weganki, jako radykalne osoby, które realizują bardzo radykalne podejście do kwestii eksploatacji zwierząt. Nasze działanie składało się z dwóch elementów: po pierwsze osoby, które nie zgadzały się z "Piramidą zwierząt" mogły przyjść i złożyć kwiaty w miejscu eksponowania piramidy w sali galeryjnej. Drugą częścią akcji były słowa dla zwierząt - czytaliśmy teksty krytyczne, teksty literackie, które symbolicznie przywracały podmiotowość zwierząt i odnosiły się krytycznie właśnie do kwestii ich eksploatacji.
„Czekam na dzień, w którym przemoc wobec zwierząt stanie się nielegalna” – tak brzmi napis, który wykonała Pani na ścianie Zachęty w sąsiedztwie „Piramidy zwierząt”.
- Tak, i to jest rzeczywiście mój autorski komentarz, odpowiedź wprost na zadanie, które mi Zachęta postawiła. Zastanawiałam się, co mogłabym zrobić, żeby skrytykować eksploatację zwierząt, ale jednocześnie, żeby pokazać, że nie tylko nie zgadzam się z eksploatacją zwierząt na potrzeby sztuki, ale też na innego rodzaju potrzeby człowieka. Stąd uniwersalny wymiar tego apelu.
W swojej twórczości poddaje Pani krytycznej analizie antropocentryczny model świata. Kwestionuje system moralny usprawiedliwiający hodowlę i zabijanie zwierząt. Ale jak widzowie mieliby reagować wobec pracy, która jest częścią publicznej kolekcji, na dodatek ważną częścią historycznego już dyskursu?
- To jest dobre pytanie i bardzo trudne pytanie, które zadajemy sobie wszyscy. Co można zrobić, skoro to już się wydarzyło? Zwierzętom nie przywrócimy życia. Jedyne, co możemy zrobić, to sprawić, żeby już więcej nie powstawały takie dzieła, żeby praktyki, które polegają na krzywdzeniu innych w celu uzyskania korzyści (np. na potrzeby stworzenia dzieła), dziś już nie miały miejsca. Wymyśliłyśmy z Katarzyną Lewandowską taką akcję, potem dołączyły do nas inne osoby, napisałyśmy list otwarty, petycję, która postuluje pochowanie szczątków zwierzęcych, z których została zbudowana piramida. Oczywiście zarzucono nam naiwność, chęć niszczenia narodowego majątku, ale byłyśmy na to przygotowane. Chodziło nam o to, żeby potraktować "Piramidę..." nie jako dzieło sztuki, tylko przede wszystkim jako umieszczone w miejscu publicznym zwierzęce szczątki. No i stąd ta koncepcja pochówku, symboliczny wymiar takiego aktu.
Po ciała martwych zwierząt sięgają także na przykład Maurizio Cattelan czy Damien Hirst, artyści, którzy zrobili karierę i odnieśli sukces komercyjny. W naszej rzeczywistości "Piramida..." pozostaje bez wątpienia dziełem sztandarowym.
- Tak, to jest bardzo znane dzieło i jeżeli podejmiemy jakąś decyzję dotyczącą tego dzieła, my jako społeczność, jako obywatele i obywatelki, odbiorcy i odbiorczynie sztuki, to jest nadzieja, że zostanie uruchomiony proces myślenia i nowe praktyki.