Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Czołg 7TP

W tym nowym, wrześniowym, cyklu chciałbym przypomnieć - w czasie kilkunastu najbliższych spotkań - historię legendarnych konstrukcji stanowiących wyposażenie wojska polskiego, we wrześniu 1939. Zdaję sobie sprawę, że słowa "legendarny" w kilku przypadkach użyłem nieco na wyrost, ale mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone ze względu na intencje, jakie mną kierowały...Przed nami czołg 7TP.

Wersja jednowieżowa

Ten tydzień zaczniemy czołgiem - takim z prawdziwego zdarzenia. Przed nami czołg 7TP. Podobnie jak tankietka TKS, tak i on powstał z chęci ulepszenia zakupionego pojazdu brytyjskiego - w tym przypadku czołgu Vickers E. Pierwszy prototyp wyjechał z fabryki w 1934 roku i od swojego angielskiego pierwowzoru różnił się przede większą mobilnością w terenie, choć był nieco wolniejszy. Po niezbędnych poprawkach, pierwszą serię produkcyjną czołgów 7TP zamówiono w marcu 1935. Czołg napędzany był stosunkowo nowoczesnym silnikiem dieslowskim Saurera o pojemności 8,5 litra i mocy 110 koni mechanicznych. Pancerz stanowiły płyty nitowane o grubości maksymalnej 17 milimetrów. Załoga składała się z 3 osób.

7TP produkowany był początkowo w dwóch wersjach uzbrojenia - dwuwieżowej, wyposażonej w dwa karabiny maszynowe, i jednowieżowej - uzbrojonej w działko Boforsa 37 mm i karabin maszynowy. Później już tylko w wersji jednowieżowej. Niestety produkcja wozu od początku zmagała się z brakiem jednolitej koncepcji rozwoju armii, która polegała na przeciąganiu liny między zwolennikami rozwoju czołgów a rzecznikami środków obrony przeciwpancernej. W efekcie dostawy miały prawie roczne opóźnienia, a do wybuchu wojny w całym Wojsku Polskim znalazły się zaledwie 132 czołgi 7TP. Dla porównania - jedna niemiecka dywizja pancerna miała trzy razy więcej.

Wersja dwuwieżowa

 

Jaki był ten czołg? Był dobrym wozem bojowym swoich czasów. Zastosowane działko pozwalało mu deklasować niemieckie czołgi typu PzI i PzII, oraz toczyć wyrównane walki z typem PzIII. Pewnym problemem mógł być typ Pz IV, ale ich, do września, Niemcy wyprodukowali tylko 40 sztuk. Jednak 7TP miał też swoje wady, a największą z nich była jego... nowoczesność. Bowiem zastosowany w nim silnik dieslowski, wprawdzie bezpieczniejszy niż benzynowy, wymagał oleju napędowego a o ten, w przedwojennej Polsce, wcale łatwo nie było. 7TP był koszmarem służb zaopatrzenia - o ile benzynę można było jakoś zdobyć, o tyle paliwo do diesli było na wagę złota. Wystarczy wspomnieć, że 2/3 czołgów porzuconych z przyczyn technicznych, porzucono z braku paliwa. Pewien problem stanowiła także 3-osobowa załoga, w której dowódca miał za dużo pracy, łącząc obowiązki dowódcy, celowniczego oraz radiooperatora. Ale przede wszystkim było tych czołgów za mało... 

Trzeba tu koniecznie powiedzieć jednak jeszcze o pewnym, zastosowanym w tym czołgu, wynalazku - czyli rewolucyjnym jak na tamte czasy peryskopie odwracalnym konstrukcji kapitana Rudolfa Gundlacha umożliwiającym obserwację w zakresie 360° bez odwracania głowy czy zmiany pozycji obserwatora, co w małym czołgu było szczególnie istotne. Licencję kupiła firma Vickers, która następnie wyposażała weń wszystkie brytyjskie czołgi. W ramach współpracy technicznej przekazano go także Amerykanom. Peryskop trafił też w ręce Sowietów, gdy ci otrzymali brytyjskie czołgi. W ten sposób wynalazek Gundlacha wrócił do Polski pięć lat później w wieżach czołgów T-34.

 

 

Andrzej Kukuczka

Tematy:
Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię