Pierwsza papieska homilia, rozpoczynająca pontyfikat, z 22 października 1978 roku, znana jest przede wszystkim ze słów: „Non abbiate paura! Aprite, anzi, spalancate le porte a Cristo!” – „Nie lękajcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi.”
W tej samej jednak homilii pada również prośba:
„Pomóżcie Papieżowi … służyć Chrystusowi, służyć człowiekowi i całej ludzkości.”
Wojtyła tłumaczy:
„Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. Dzisiaj często człowiek nie wie, co kryje się w jego wnętrzu, w głębokości jego duszy i serca. … Pozwólcie Chrystusowi mówić do człowieka!
Uderzające zwłaszcza są ostatnie zdania: „Na koniec zwracam się do wszystkich ludzi, do każdego człowieka” i jakby mimochodem, czy jakby chciał podzielić się jakąś ważną dygresją dodaje: „z jaką czcią apostoł Chrystusa musi wymawiać to słowo "człowiek".
Pięć miesięcy później, 4. marca 1979 r. Jan Paweł II ogłosił pierwszą encyklikę. I już pierwsze dwa słowa były uderzające: „Redemptor hominis” – „Odkupiciel człowieka”. To prawda, że to encyklika o Chrystusie. Ale to też encyklika o człowieku. Przecież nie musiał dodawać „hominis” – „człowieka”, wystarczyło napisać „Redemptor”. Co więcej, w całej encyklice papież używa słowa „człowiek” aż 237 razy! Liczba ta nie jest jakąś szczególną, chociaż trudno mi jej nie zapamiętać, skoro taki był numer naszego rodzinnego domu w Starych Maniowach. Kiedy jednak liczymy, że ta sama encyklika wymienia imię Jezus 33 razy, Chrystus 167 razy, to nawet jeśli jeszcze kilkadziesiąt razy użyje papież słowa Bóg, to liczba 237 robi wrażenie. Nawet Kościół wspomniany jest rzadziej, bo 191 razy. To w tej encyklice padają słowa: „Jezus Chrystus … jest drogą do każdego człowieka” (13), „Kościół nie może odstąpić człowieka … Człowiek jest pierwszą drogą, po której winien kroczyć Kościół” (14).
To samo było w Warszawie, 2. czerwca 1979 roku, w czasie pierwszej pielgrzymi do Polski. na placu Zwycięstwa Papież Polak mówił tak:
„Kościół przyniósł Polsce Chrystusa - to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa. I dlatego Chrystusa nie można wyłączać z dziejów człowieka w jakimkolwiek miejscu ziemi.”
To tylko trzy przykłady: z pierwszej homilii, z pierwszej encykliki i z pierwszej pielgrzymki do Polski. Mówią one to samo. Dla nowego papieża dwie sprawy – boska i ludzka, dwa byty - Chrystus i człowiek, dwie rzeczywistości – niebiańska i ziemska są jak dwie nogi, obie koniecznie potrzebne już na początku każdej drogi. A przecież mógł Namiestnik Chrystusowy jak refren powtarzać słowa piosenki: „Bóg sam wystarczy”.
Lubię po chodzić po górach. I najczęściej z kimś. Ale nigdy nie zdobyłem się na to, co robił Wojtyła, który podczas wędrówek zostawał spory czas sam, oddalając się od grupy, żeby się pomodlić, porozmyślać, żeby być z Bogiem, skoro ma być z ludźmi. Ja zawsze myślałem, że muszę wykorzystać czas najlepiej jak mogę na rozmowy z innymi. Z Bogiem pogadam wcześnie rano, albo po powrocie wieczorem. A jednak ten przykład Wojtyły, który wiedział, że aby być blisko człowieka, trzeba być blisko Boga, przemawia do mnie za każdym razem, kiedy ruszam w góry. Bo jeśli Bóg i człowiek są jak dwie nogi, to nie tylko w górach dobrze byłoby nie pozbawiać się żadnej.